Rozdział 19

3.7K 237 58
                                        

Koniec Gry

Dumbledore stuknął opuszkami palców w drewniane biurko. Mapa przed nim powinna zapalić się od intensywności jego blasku. 

"Gdzie on jest?" mruknął do siebie. Zawsze wiedział, lub zawsze myślał, że z grubsza wiedział, gdzie Voldemort opiera swoje operacje, ale katastrofalny i bardzo zawstydzający nalot na początku tego miesiąca spowodował, że przestał o tym myśleć.

Albus Dumbledore był obecnie pośmiewiskiem. Pomiędzy artykułami Żonglera i 'Wyjcami do Hogwartu' nie był już nietykalnym wzorem Czarodziejskiej Wspólnoty. W połączeniu z nalotem...

O świcie dwa tygodnie temu on i duża część Zakonu Feniksa wraz z dużą grupą aurorów zaatakowali to, co uważali za dwór Czarnego Pana. Rzucili wiele klątw, nawet kilka niewybaczalnych, zanim zdali sobie sprawę z ich błędu. Zaatakowali prywatną szkołę dla czystokrwistych, a jedno z dzieci zostało zabite. 

Poza tym zabite dziecko było nie tak odległym krewnym pani Amelii Bones, Szefowej Magicznego Egzekwowania Prawa - która nie została poinformowana o nalocie. Powiedzieć, że była wściekła z powodu tego incydentu, było zdecydowanie niedopowiedzeniem. Wszyscy aurorzy, którzy brali udział, byli oskarżeni od Zaniedbania Obowiązków do Zdrady w przypadku starszych aurorów.

Dumbledore nawet nie wiedział, że taka szkoła istniała. W jego czasach, gdy ich stan stał się widoczny, nie wyedukowano i pozwolono im rozprzestrzeniać uszkodzoną krew. 

Tylko jedna rzecz mogła uratować jego reputację w tym momencie - Harry Potter. Albus słyszał szeptane plotki, plotki, że Czarny Pan miał chłopca. Potter mógłby uratować dyrektora lub go zniszczyć, a żeby odzyskać szacunek, który stracił, Albus musiał cholernie dobrze znaleźć bachora! 

Jego pięść upadła na biurko.

Gdzie?

Chwila... stary czarodziej zerknął na mapę, gdzie kropla gniewnego potu rozmazała atrament. Dlaczego nazwa tej konkretnej wioski dzwoni z tyłu jego mózgu? Pochylił palce i pomyślał, czoło zmarszczyło się w skupieniu, aż nagle na twarzy pojawił się szczęśliwy uśmiech i migotanie, z którego był tak sławny, wróciło do jego oczu. 

Wieś, w której dorastał Tom Riddle. Czy ten szaleniec mógł wrócić do sierocińca, którego tak nienawidził? Myślał, że Tom zrównał to miejsce z ziemią, ale dyrektor tak naprawdę nigdy nie poszedł tam i nie widział tego na pewno.

Może on i kilku lojalnych aurorów, których zostawił, pójdzie sprawdzić...

*

Harry obudził się z drzemki na początku. W ósmym miesiącu ciąży zarzekał się, że jadł, spał i siusiał - i zamierzał zaatakować każdego, kto krzątał się po korytarzach. 

Odwrócił głowę do otwartych drzwi herbaciarni i patrzył, jak matka wślizguje się do środka. 

"Ten wytatuowany mężczyzna cię obudził, przepraszam, Mój Harry. Syriusz próbuje zagrać w jakąś grę 'berek' z Moim Severusem, cokolwiek to jest, a teraz biega po całym gnieździe. Oni są gorsi od dwuletnich piskląt!"

Harry patrzył, jak Severus wkroczył przez drzwi z dość ciekawym uśmieszkiem na twarzy.

Celeste westchnęła.

"Mam zamiar polować, Mój Harry. Jeśli wiem coś o tym spojrzeniu i uwierz mi, że wiem, Severus wkrótce zerżnie twojego ojca chrzestnego."

Syrena wypełzła na zewnątrz, pozostawiając cicho śmiejącego się Harry'ego z jego dostojnego rodzica, używającego słowa 'zerżnąć'.

Rzucając zaklęcie Tempus, które było prawie limitem jego zdolności rzucania zaklęć tak blisko końca ciąży, postanowił zostać tam, gdzie był przez nieco dłużej. Tom miał wrócić za jakieś pół godziny, a Harry postanowił zasnąć i pójść wieczorem na spacer ze swoim partnerem.

Snake BoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz