Córka Akatsuki

704 49 11
                                    

-Jesteś bezużyteczna. Nic nie potrafisz.-Nagato... To znaczy Pain wyszedł trzaskając drzwiami z sali treningowej.

Znowu zawaliłam. Tak jak powiedział kuzyn... nie potrafię nic. 

Spojrzałam się na swoje małe rączki . Gdybym tylko potrafiła coś więcej, coś z czego był by dumny. Ale nic z tego. Mam dopiero dziesięć lat i opanowane dwa typy chakry. Tyle co ja potrafił wujek Itachi gdy miał osiem lat. Do oczu napłynęły mi łzy. Wybiegłam z sali udając się do swojego pokoju. Po drodze popchnęłam niechcący Hidana, który ze zdziwioną miną spojrzał się w moją stronę. Pewnie już wyczuł, że kuzyn mi coś powiedział. Zawsze tak reagowałam. Nie wiem czemu tak bardzo chciałam go zadowolić... Gdyby tak chociaż raz powiedział, że robię coś dobrze. Chociaż raz.

Wbiegłam do swojego pokoju zalewając się łzami. Usiadłam na łóżku wpatrując się w kartkę, na której był rysunek, który kiedyś dałam kuzynowi. Ten jednak nie chciał go przyjąć.

-[Imię] co się stało? - usłyszałam za sobą głos Jashisty.

-No właśnie hm?- kolejny należał do Deidary.

-Nic..- otarłam szybko łzy i odwróciłam się ze sztucznym uśmiechem.

-Nas nie nabierzesz do chole... to znaczy do cholewki.

-Naprawdę nic. - wstałam z łóżka i skierowałam się w stronę szafki z książkami.

-Przecież widzimy hm...

Wyciągnęłam moją jedyną baśń i podeszłam do wujków, po czym weszłam na łóżko.

-Dziękuję, że się martwicie, ale...

-Inni też się martwią. Siedzą w salonie... choć do nas.

-Nie... poczytam sobie. Podziękujcie im tam. Dobrze?

-Ehh... no dobrze... ale pamiętaj, że czekamy na ciebie. 

-Hai. 

Wyszli z pokoju a ja zabrałam się za lekturę. Kiedy doszłam do pewnego ważnego momentu, który zmienił moje życie... 

-Powinnaś czytać zwoje z technikami. - Usłyszałam gruby i chłodny głos nad sobą. Spuściłam głowę wiedząc kto na de mną stoi.- Oddaj to. -Wyciągną rękę. Zrobiłam jak kazał. - Wieczorem odbędzie się kolejny trening. Masz być. 

-Hai...

Rudowłosy wyszedł z pokoju. Do zmierzchu została godzina. Jednak ja wiedziałam co mam zrobić. I nie będzie to przyszykowanie się do treningu.

***

*Pain POV*

[Imię] nie stawiła się na treningu. Nie było jej też w bazie. Zacząłem jej szukać, jednak nie było po niej ani śladu. Postanowiłem udać się na miejsce gdzie najczęściej przebywała poza bazą. Samotny klif z drzewem wiśni... na nim stała z założonym kapturem [kolor]włosa. Stanąłem na przeciwko niej i spojrzałem jej w oczy. Otworzyłem usta aby coś powiedzieć jednak [Imię] przerwała mi. 

-Zawsze chciałam... Abyś mi powiedział, że jestem w czymś dobra. Po mimo wszystko, bardzo mi na tobie zależało... - umilkła na moment. Nagle z pod swojego płaszcza wyciągnęła rękę, w której coś trzymała.  Były to włosy... jej długie [kolor] włosy. Dopiero teraz zauważyłem, że są ścięte do ramion.- Zapuszczałam je dla kogoś, kto był dla mnie ważny. Teraz tego kogoś straciłam... Odchodzę... Do zobaczenia...

-Nie.- Chwyciłem ją za ramię, jednak gdy tylko ją dotknąłem ta rozpadła się na płatki wiśni. Klon?- [Imię]?! [Imię]?! 

To nie mogło się stać. Nie mogło. 

Dopiero po jakimś czasie dotarło do mnie, że straciłem ją.

Na zawsze.



Historie z NarutoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz