Rozdział 18

6K 157 0
                                    

Nadia...

Bawiłam się tak jak mama prosiła. Piasek w piaskownicy nie był zbyt ciepły gdyż w nocy była burza, bałam się. Bałam się burzy, białe grzmoty na niebie sprawiają że chowam się pod kołdrą.

Od kiedy mam tatusia mama była szczęśliwsza ale od kilku dni, w tedy kiedy zaczęła płakać, coś się zmieniło. Unikq taty jak ognia, ukrywa się a przy mnie uważa że wszystko jest super.

- Nadia - usłyszałam wołanie. Spojrzałam w tamto miejsce będąc pewna że to mama, wielkie było zaskoczwnie kiedy okazało się że jest to dziadek. Podeszłam szybko do dziadka przytulając się do jego szyi kiedy klęknął przedemną.

- Wyjek Troy - powiedziałam szczęśliwa.

Wujek Troy uśmiechną się szeroko.

- Jak dobrze cię wiedzieć skarbie. Chcesz iść na lody? - zapytał wstając. Dobrze ze trzymał mnie na rękach, bo chodzić nie za bardzo mi się chciało.

- Ale ja jus dzisiaj miałam jednegi a mama nie pozwala mi jeść więcej - powiedziałam smucąc się.

- Mamusia pozwoliła, sam się jej pytałem wcześniej.

- Naprawdę?!- zapytalam zaskoczona. To ja musiałam ją błagać a wujkowi Troy'owi pozwoliła. Co za niesprawiedliwość.

- Tak - powiedział uśmiechając się szeroko.
- To Idziemy?

- Tak - zapiszczałam szczesliwe. Ruszyliśmy do budki z lodami, nawet nie zaóważyłam że nie mam na nuszce bucika. Pewnie musiał zostać w piaskownicy.

Staliśmy w kolejce po lody, a jakaś pqni patrzyła nw nas szczęśliwa. Zdziwiłam się lekko, jednak udawałam że tego nie widzę. Ułożyłam główkę na ramieniu wujka i zaknęłam oczka. Chciało mi się tak strasznie spać, to było silniejsze ode mnie.

Zanik zasnęłam usłyszałam tylko cichutki głosik.
- Dobranoc kochanie.
Zasnęłam.

Troy...

- Jakie chcesz myszko? - zapytałem cicho. Spojrzałem na nią. Jej główka była na moim ramieniu a oczka były zamknięte. Uśmiechnąłem się na ten widok. - Dobranoc kochanie.

- Jak miło widzieć jeszcze takich mężczyzn jak pan - usłyszałem za sobą. Odwrociłem się. Za mną stała strasza kobieta która przyglądała nam się jak tylko tu weszliśmy. Cały czas czułem na sobie jej spojrzenie.- Wie pan co znaczy kochać - uśmiechnąłem się do niej lekko, kobieta odwzajemniła uśmiech. Jej słowa wydawały mi się trochę dziwne ale stwierdziłem że nie będę się tym za bardzo przejmować.

Kobieta zamknęła oczy lekko się krzywiąc, zgaduję że z bólu.

- Pomóc Pani?- spytałem podtrzymując ją kiedy się zachwiała. Trzymałem kobietę pod ręką gdy ta próbowała usiąść na pobliskim krześle.

- Dziękuję skarbeczku - powiedziała oddychając ciężko. - Masz dobre serce, używaj go mądrze.

Mój chumor od razu wyparował. Gdyby tylko wiedziała na co się zgodziłem pod wpływem emocjj. To była tylko krótka chwila, której szczerze żałuję, ale obiecali że nic jej się nie stanie. Mam nadzieję.

Już otwierałem usta by coś powiedzieć kiedy zadzwonił telefon. Numer zastrzeżony, przylożyłem telefon do ucha czekając na rozkaz.

- Wykonać - te słowa wystarczyły. Tak bardzo prosiłem by to się nie stało. W tedy mógłbym pozwolić jej odejść, teraz jestem w tym uwięziony.

- Dowiedzenia - powiedziałam starając się brzmieć normalnie ale zamiast tego  powiedziałem ze strachem. Moja twarz musiała mówić wszystko, bo kobieta spojrzała na mnie współczująco.

Wyszedłem z lodziarni pod którą stał już czarny samochód z przyciemnionymi szybami. Wsiadłem na miejsce pasażera q mała położyłem na swoich kolanach. Zaczęła się wiercić i mruczeć o Liv. Zapiołem się pasami razem z małą, nie mogłem pozwolić by coś jej się stało.

Przez całą drogę patrzyłem na nią co chwilę, przypomninając sobie czas kiedy miałem ją i Liv blisko. Tęsknię za nią a od tamtej pory nie umiałem się z nią skontaktować. A uwierzcie lub nie - wiele razy próbowałem. Nie udało się.

A teraz gdy na nią patrzę wszystko we mnie uderza ze zdwojoną siłą, zraniła mnie, nie wiem czy jeszcze kiedyś pokocham kogoś tak jak ją, zmieniła moje życie, teraz nie jest tak samo. Najgorsze że to właśnie przez nią mam takie problemy, to ona to zepsuła.

Musiałem to zrobić, musiałem. Gdybym jej nie zabił ON zabił by mnie, a ja nie mogę jej tego zrobić, kocham ją choć z jej mamą nie byłem zbyt dlugi ale te jedenaście kilo zawładnęło moim sercem. Odłożyłam małą na drugi fotel i ostrożnie wstałem nie chcąc jej obudzić. Właśnie jechaliśmy przez podwyższenie na autostradzie. Na szczęście  rozpościera się tam tylko gęsty las który sięga sam nie wiem dokąd dokładnie.

Wziąłem pistolet a jego metalem ogłuszuyłem kierowcę. Ruszyłem kierownicą by zjechać do lasu. Tak jak chciałem auto jechało najpierw prosto a kiedy usiadłem na miejscu pasażera szybko wziąłem małą na ręce trzymając mocno.
Wiedziałem że tylko tak mogę ją uratować.

Auto zdarzyło się z drzewem a nas podrzuciło do przodu. Pasy lekko mną szarpnęły więc nie walnąłem w fotel przedemną. Wysiadłem z tego samochody widząc unoszący się dum. Mała zaczęła się budzić, gdy zorientowała się że jest gdzieś w lesie popatrzyła na mnie ze strachem, zaczęła płakać co nie było mi na rękę.

- Kochanie posłuchaj mnie - powiedziałem odkładajc mała na ziemię. Nadal patrzyła na mnie przestraszona ze łzami w oczach. Złapałem się za skroń by trochę je rozmasować z bólu a przy okazji zastanowić się jak jej to powiedzieć. - Nie możesz teraz płakać, jesteśmy w złej sytuacji, proszę cię spokojnie nic nam się nie stanie - powiedziałem tulic ją, przestała płakać ale nadal wiem że i tak cierpi i się boi.

Szliśmy krótka drogą w głąb lasu. Na szczęście wiedziałem że tam nie dalejo jest zapomniana scieszka, na której czeka na nas auto.

Nagle usłyszeliśmy huk, wiedziałem co to jednak oboje spojrzeliśmy do tyłu, auto wybuchło a jedyne co z niego zostało to sam szkielet. Na szczęście byliśmy na tyle daleko by nie dosięgł nas ogień, niestety kilka drzew na tym ucierpiało.

Byliśmy już koło auta więc spokojnie wsiadłem do przodu zacinając małą z tylu. Nie miałem siadełka jednak czas nas gonił i nawet nie zwróciłem na to uwagi. Spadłem na miejsce kierowcy i dojechałem jak najdalej by chronić małej.

YOU LOOK LIKE HER ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz