- To przez twojego ojca - powiedziała patrząc nq mnie. Spojrzałem ja nią nic nie rozumiejąc.
- Co on ma z tym wspólnego?
To wszystko było dziwne. Że niby mój ojciec miał coś wspólnego z zniknięciem a później śmiercią mojej córki.
- Mam pytanie do ciebie - powiedziała cichutko odwracając znów głowę, a po jej policzkqch spływały samotne łzy. - Tylko musisz odpowiedzieć poważnie.
Pokiwałam głową na znak zgody. Nie będę kłamać, już nie.
- Byłeś zaręczony? - zadała pytanie szybko zamykając oczy. Nie chciała patrzeć na mnie, nie chciała czuć bólu.
To pytanie już całkiem zbiło mnie z tropu. To było takie dziwnw, że sam się nad tym nie zastanawiałem.
Cassandra Clarke miała zostać moja żoną i pomagać mi w firmie, niestety kiedy dowiedziałem się że mam córkę, zerwałem zaręczyny. Zawsze szukałem wymówki by to skończyć ale nigdy nie miałam do tego głowy.
- Tak ale - nie dała mi skończyć od rqzu przerywając.
- Twój ojciec chciał się mnie razem z Nadią pozbyć byś mógł za nią wyjść - powiedziała płacząc coraz mocniej. - To przez ciebie jej teraz nie ma!
To była tylko chwila. Patrzyłem jak Liv wpada w panikę. Krzyczała, wierciła się biła rękami w materac. Przestraszyłem się, jeszcze nigdy jej takiej nie wiedziałem.
Kiedy sięgnęła do ręki próbując wyrwać sobie kabelek z kroplówki o pamiętałem się i wybiegłam ja korytarz krzycząc na cały głos prosząc o pomoc. Od razu do sali wpadło kilku lekarzy i dwie pielęgniarki, które chwilę później wywaliły mnie z sali.
Chciałem się tylko czegoś dowiedzieć, nie chodziło mi o to by sobie coś zrobiła.
Kiedy po pewnym czasie wyszedł lekarz, jedyne co zrobił to poprosił mnie do swojego gabinetu. Więc poszedłem za nim o nic nie pytając.
- Nie jest dobrze - powiedział mężczyzna kiedy usiedliśmy na miejscu.
- To znaczy doktorze? - zapytałem przestraszony. Jeśli przezemnie sobie coś zrobiła, nie daruję sobie tego.
- Razem z resztą doktorów stwierdziliśmy że będzie musiała pojechać do szpitala psychiatrycznego.
- Ale jak to?- zapytałem zdziwiony. Nic z tego nie zrozumiałem.
- Pana narzeczona wpadła w panikę i była gotowa wyrwać sobie kroplówkę, my nie jesteśmy w stanie jej pomóc tak dobrze jak w szpitalu psychiatrycznym.
- Nie wiem czy to dobry pomysł, onq nie dwano straciła córkę i bardzo to przeżyła - powiedziałem chwytające się za skronie lekko nie rozmasowywując.
- Tym bardziej - stwierdził lekarz. - Będzie tam dużo psychiatrów którzy pomogą jej się wyleczyć.
- Może tak będzie lepiej - powiedziałem do siebie sam zastanawiając się czy to dobry pomysł. Może tam jej pomogą, przecież musi się kiedyś z tegi otrząsnąć. - Tylko proszę by trafiła do prywatnego szpitala z oddziałem paychiatrycznym.
Dla niej będę w stanie zrobić wszystko, to onq dała mi szczęście i nadzieję że może być lepiej, to ona we mnie uwierzyła. To jest kibieta którą kocham nad życie.
- Koszty zostaną pokryte przeze mnie - powiedziałem uprzedzając lekarza który już chciał coś powiedzieć.
- Oczywiście - powiedział. - Skoro Pani Oliwia jest teraz nie zbyt świadoma, to pqn musi podpisać zgodę na przewóz.
Podpisałem wszystko, najpierw czytając. Tak wiem, glupie studia mnie do tego przygotowały. Liv została przewieziona a ja razem z nią. Naprawdę cały czas się o nią bałem, ale byłem silny dla niej.
2 dni później...
Przyjechałem do szpitala chcąc zobaczyć się z Olivią. Lecz nie pozwolono mi, zatrzymano mnie przy wejściu i dalej iść nie pozwolono.
- Niech pan pójdzie za mną - powiedziała kobieta. Poszedłem za nią dochodząc do jakiś drzwi. Weszliśmy prawdopodobnie do jej pokoju lekarskiego.
- Dlaczego nie mogę zobaczyć się z Liv - zapytałem bez zbednych ceregieli.
- Niech pan siadzie - powiedziała kobieta siadając na fotelu naprzeciw.
-Tak więc?- zapytałem wyczekująco. Kobieta jakby wogóle nie zwracała na mnie uwagi co było bardzo irytujące.
- Po przeprowadzeniu pierwszej rozmowy z psychologiem temat był cały czas o panu i jej córce która nie żyje.
Tyle to ja wiedziałem zanim weszłem do tego pokoju. Dobrze znałem liv i wiedziałem co myśli, co mówi.
- Kiedy zaczął się temat Pana od razu weszła w panikę, powiedziała że pan bardzo koja4zy jej się z pana ojcem- powiedziała odrywają wzrok od jakiś papierów i spoglądając na mnie. - Dlatego nie wpuszczę pana do niej.
Zastanowiłem się przez chwilę. Ta kobieta miała rację skoro przypominam jej mojego ojca, muszę usunąć się w cień.
Zabawne, zawsze to ja musiałem ją gonić a to ona uciekała. Teraz ja muszę zrobić wszystko by mnie nie zmalała.
- Rozumiem - powiedziałem przybity. Nigdy bym nie pomyślał że porówna mnie do mojego ojca, do tego potwora. Którego nie interesowało nawet to że zrani swojwgo syna. Zawsze dba tylko o swoje dobro a nie czyjeś.
- Mam jeszcze jedną prośbę - powiedziała lekarka kiedy szykowałem się do wyjścia. - poda mi pan numer do jej rodziców. Oczywiście jest już pelnoletnia i decyduje już o sobie ale ona potrzebujw teraz przy sobie bliskich osób.
- Oczywiście 5** 7** 9** -podałem numer z pamięci. Oczywiście nie mówię że słowa lekarki o bliskich mnie nie uderzyły bo tak, bardzo mi się zrobiło przykro, ale skoro tak będzie dla niej lepiej. - Mogła by pani jej to przekazać?
Położyłem siatkę przed kobietą. Ta spojrzała na mnie dziwnie ale w końcu pokiwała głową.
- Dziękuję - powiedziałem wychodząc.
- Jeszcze raz przepraszam Pana ale tak będzie lepiej.
No i zamknąłem drzwi. Wsiadłem w samochud opuszczając teren szpitala. Oczywiście będę za niego płacić regularnie ale za pomocą przelewu.
Pojechałem do domu, mając nadzieję że będę mógł zostać sam ze sobą. Lecz moje plany zostały zniszczone przez Willa. Który przyjechał do mnie na weekend po tym jak wyjechał z narzeczoną do innego miasta.
![](https://img.wattpad.com/cover/158025332-288-k459831.jpg)
CZYTASZ
YOU LOOK LIKE HER ✅
RomanceOlivia Rogers samotna matka która uciekła przed ojcem dziecka tłumacząc sobie że pomaga mu i chroni przed rezygnacją z dotychczasowego stylu życia. Mike O'Donnell po ucieczce Olivi z córką wynajął najlepszych detektywów, nie udało się, rozpoczyna s...