Gdy zasypiał wyjątkowo obawiał się tego, że się nie obudzi. Było mu okropnie zimno. Wybite okno w samochodzie wpuszczało do środka chłodne powietrze. Temperatura nie była wysoka,dlatego bał się, że zamarznie. Za każdym razem, gdy się budził dziękował za to, że przeżył. W końcu często mówiło się o osobach, które zimą zamarzły. Nie chciał podzielić ich losu.
Tego dnia wstał z dziwną energią, której wcześniej mu brakło. Upewnił się, że zabrał wszystko, po czym otulił się kocem i wyszedł na zewnątrz. Od razu jego nogi zadrżały, kostka wyjątkowo zabolała. Wcześniej widział, że jest spuchnięta, ale nie była jego największym zamartwieniem. Bandaż na boku przemokł krwią. Nie był pewny co dzieje się z raną. Potrzebował lekarza, pomocy. Nie znał się na tym. Chanyeol prawdopodobnie wiedziałby co robić, ale teraz nie było go obok. Byun obiecał sobie, że następnym razem jadąc do sióstr zabierze go ze sobą. Park nie dopuściłby do takiej sytuacji. Zawsze był tym mądrym w ich paczce. Poradziłby sobie. Nie pozwoliłby wybrać mu złej drogi. Od razu wiedziałby, że coś jest nie tak. Teraz Baekhyun powinien być u bliźniaczek. Właściwie to nawet już wracałby od nich. To go naprawdę pocieszało.
On i Chanyeol byli umówieni na piątek. Jeśli do tej pory wciąż będzie w lesie to mężczyzna zbombarduje go ogromną ilością połączeń telefonicznych i smsów. Będzie się martwił przez to, że nie otrzyma odpowiedzi. Zadzwoni do kilku osób, w końcu połączy się z jego siostrami i dowie się o tym, że nie pojawił się w ich mieście. Porozmawia z wytwórnią, która każe mu się nie martwić. Mimo to powiadomi policje i zacznie go szukać.
Baekhyun znał go już wiele lat. Był pewny, że ten nie zostawi tak tej sprawy. Pomoże mu.
Tym razem wybrał zupełnie przeciwny kierunek. Miał nadzieję, że znajdzie budkę leśniczego lub okaże się, że w okolicy jest jakaś droga. Musiał się stąd jak najszybciej wydostać. Jego dłonie bolały od zimna. Dlaczego nie zabrał rękawiczek? Powinien był kupić jakieś przed wyjazdem. Przecież zawsze było mu zimno! Mógł o tym pomyśleć wcześniej. Teraz nie byłyby tak potwornie czerwone. Trzymał nimi koc i materiał termiczny. Mogłoby być dużo gorzej, gdyby nie miał tego drugiego.
Jego głowa bolała. Czuł, że jej tył jest poobijany, ale nie krwawiła. Po prostu tępo pulsowała. W pewnej chwili zaczął padać śnieg. Nie podobało mu się to. Dużo lepiej było, gdy nie niszczył mu jakości widoku. I tak przykrywał ziemię grubą warstwą, kolejne opady były zupełnie niepotrzebne. Ograniczało to jego widoczność, chłodziło ciało.
- Czapka! - Krzyknął cicho, czując jak jego od dawna nieużywany głos nieprzyjemnie skrzeczy. Przecież miał czapkę na siłę wciśniętą w schowek samochodowy. Jak mógł o niej zapomnieć?! Była mu potrzebna. Jego uszy już od dawna piekły od zimna. Stanął więc przed wyborem czy powinien wracać czy iść dalej. Szedł już od dłuższego czasu. Uznał, że kontynuacja jest najlepszym pomysłem. Nie mógł jednak doprowadzić do tego, aby ostatnia sytuacja się powtórzyła. Nie oddalał się tak daleko jak wcześniej.
Mimo to po dwóch godzinach wrócił do samochodu całkowicie zrezygnowany. Był pośrodku niczego. Całkiem sam, porzucony, wyjęty ze swojej codzienności. To było miejsce, o którym inni luzie zdawali się zapomnieć. W pojeździe od razu przedostał się na przednie siedzenie i zajrzał do szufladki. Faktycznie, natychmiast wypadła z niej żółta, wełniana czapka. Założył ją na głowę i dokładnie okrył uszy. Przeszukał schowek, ale nie znalazł niczego przydatnego. Paczkę cukierków, batonik i scyzoryk rzucił na tylne siedzenia, gdzie zrobił sobie miejsce snu. Tam było najcieplej. W pojemniku było kilka długopisów, papierków, zgniecionych rachunków, okulary przeciwsłoneczne, zardzewiały klucz, wsuwka do włosów i maseczka do twarzy. Czasami robił je jadąc, aby oszczędzić czas. To mu przypomniało, że pod tylnym siedzeniem ma kosmetyczkę. Przecisnął się więc na tył. Faktycznie znalazł kosmetyczkę, ale i ona nie miała wielu przydatnych rzeczy w środku. Dwa lizaki, sterta kosmetyków, krem do rąk, który wyciągnął. Może i nie zregeneruje ich tak jakby chciał, ale chyba gorzej już nie będzie. Znalazł pomadkę, którą posmarował spierzchnięte, popękane od zimna usta. Pierścionek, który kupili z Chanyeolem na targu, gdy mieli po piętnaście lat. Sądził, że go zgubił. Nie miał pojęcia co robi w tym miejscu. W jego dłonie wpadł również zakreślacz i pluszowy brelok w kształcie królika. Właściwie kupił go Parkowi. Wyglądał bardzo podobnie do jego zwierzaka, Simby. Powiesił go na wstecznym lusterku. Brakowało mu towarzystwa. Zawsze miał dużo osób wokół siebie. Chciał z kimś porozmawiać, a miniaturowa wersja Simby zdawała się świetnym słuchaczem.
CZYTASZ
Missing |ChanBaek|
FanfictionW wyniku wypadku 20-letni Baekhyun zostaje uwięziony w samym środku lasu na długie tygodnie. Ranny, w trakcie zimy, bez jedzenia i picia nie traci nadziei na to, że ktoś go odnajdzie. Spędza ten czas na wspominaniu całego życia, które spędził u bok...