Tego dnia śnili mu się wszyscy ludzie, którzy byli dla niego ważni. Znajdował się na polanie pełnej kwiatów. Wyglądała zupełnie jak ta, którą wymarzył sobie na dzień pogrzebu. Wokół było dużo białych stokrotek i soczyście zielonej trawy. Niebo było błękitne, jasne, a po nim leniwie płynęły nieliczne chmury. Zdawały się do niego uśmiechać. Były dziwnie miłe i nie tak obce, jak mogłoby się zdawać. Były nisko, jakby niebo przybliżyło się do niego. Być może, gdyby gdzieś w okolicy znalazłaby się trampolina, wzbiłby się na tyle wysoko, aby dotknąć którąś z nich. Mógł wyobrazić sobie jak miękkie były.
Nie widział swojego ciała, ale czuł się dobrze, zdrowo. Nic mu nie doskwierało. Był wolny od wszelkich problemów, zupełnie tak, jak dawniej.
Najpierw podeszła do niego mama. Miała na sobie niebieską sukienkę, a w jej włosach lśniła złota spinka. To dziwne, bo nie lubiła złotej biżuterii. Mawiała, że postarza, ale wyglądała w niej pięknie. Przypominała Baekhyunowi królowe z jednej z tych historycznych dram, które lubiła oglądać.
- Tak za tobą tęskniłam. - Powiedziała cicho, podchodząc bliżej. Wyciągnęła do niego dłoń, a jej dotyk był ciepły, kiedy gładziła jego policzek. Poczuł łzy w oczach i ściskający gardło żal. Dawno jej nie widział, ale wyglądała idealnie, jakby żyła swoim najlepszym czasem.
Po niej pojawił się ojciec. Jego sylwetka był nieco rozmyta, jakby Baekhyun widział go przez mgłę. Nie miał pojęcia co to powodowało. Mamę widział bardzo dobrze.
Mężczyzna zamknął go w uścisku, bez najmniejszego słowa. Baekhyun zdał sobie sprawę z tego, że nie czuł jego dotyku. Dlaczego? Dlaczego nie mógł poczuć ciepła ojca? Przecież był tak blisko, tuż obok. Młodszy złapał w dłoń skrawek jego zielonego ubrania, ale i tego nie czuł. Dlaczego?
- Nie mogę cię dotknąć. - Rzucił, a ojciec posłał mu drobny uśmiech, który zdawał się przepełniony dziwnym bólem. W końcu są razem, dlaczego więc nie jest szczęśliwy?
Potem pojawił się Luhan. Szedł najszybciej, a kiedy znalazł się obok upadł na kolana i zaczął płakać. Łamało to serce jego najlepszego przyjaciela. Chciał prosić, aby nie płakał, ale sam robił dokładnie to samo. Po jego policzkach raz po raz spływały chłodne łzy.
Potem pojawił się Kyungsoo wraz z Jonginem. Trzymali się za dłonie, idąc w jego stronę. Nie podeszli blisko. Stanęli nieco za Luhanem. Cała trójka była rozmazana, tak samo, jak w przypadku ojca. Nie widział ich dobrze. Coś było nie tak, ale dlaczego? Przecież mama była tuż obok i dotykała lekko jego lewej dłoni, a dotyk ten był miły i kojący.
Szukając wyjaśnienia Baekhyun rozejrzał się wokół. Zauważył ogromną ilość znajomych mu twarzy. Od nauczycieli, którzy nigdy nie wierzyli w jego możliwości, po trainee z wytwórni, zarządu czy rodzinę, przyjaciół, sąsiadów.
Pośród nich, nieco schowany w tłumie stał Chanyeol. Miał na twarzy szeroki uśmiech, a jego oczy lśniły od wzruszenia. Zdawał się szczęśliwy, pośród płaczącego tłumu. Zupełnie jak mamę, Baekhyun mógł widzieć go bez najmniejszego problemu. Wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętał. Dokładnie, jak osoba, którą wspominał od wypadku. Jego Chanyeol. Najlepszy przyjaciel, bratnia dusza i osoba, u której boku pragnął stać do samego końca.
- Chanyeol! - Krzyknął rzucając się do biegu. Jego stopy były nagie. Czuł pod nimi trawę, którą deptał. Była miękka i nie raniła jego skóry. Kiedy dobiegł bliżej rzucił się w ramiona bruneta. Oboje śmiali się radośnie, kiedy Park obrócił się kilkakrotnie wokół własnej osi, trzymając mocno drobniejsze ciało.
Tak bardzo się cieszył. W końcu byli razem.
- Baekhyun. - Odparł Chanyeol. Jego głos był niski i powodował dreszcze na ciele mniejszego. Tak bardzo pragnął zatrzymać go obok.
CZYTASZ
Missing |ChanBaek|
FanfictionW wyniku wypadku 20-letni Baekhyun zostaje uwięziony w samym środku lasu na długie tygodnie. Ranny, w trakcie zimy, bez jedzenia i picia nie traci nadziei na to, że ktoś go odnajdzie. Spędza ten czas na wspominaniu całego życia, które spędził u bok...