13/02/19

236 36 30
                                    

- Wierzysz w Boga, Simba? - Zapytał Baekhyun nie spoglądając w stronę maskotki. Znów zdawała mu się smutna. On też był smutny, ale również zdeterminowany. Musi spróbować się stąd wydostać. Jeśli plan A się nie powiedzie, jutro ponownie uda się na wędrówkę. Przecież tu gdzieś musi być droga! Musiał skądś spaść. Dojdzie do trasy i będzie krzyczał. Ktoś w końcu go usłyszy i zabierze z tego piekła. 

Wzrok miał wbity w ranę na boku. Słabo się goiła, ale nie zdawała się być zainfekowana. Była nieco bardziej spuchnięta niż gdy ostatni raz jej doglądał. Polał ją nieco wodą, aby zmyć krew wokół, po czym założył opatrunek. Powinien mniej się ruszać. Musi dać się jej zregenerować.

Mimo myśli wstał i zdjął z siebie koce. Od razu chłodne powietrze dotarło do jego ciała, nieco bardziej je rozbudzając. Chyba tego potrzebował. Coś musiało go wydostać z dziwnego stanu, w jaki zapadł. Nie mógł całych dni spędzać siedząc i czekając na pomoc. Był coraz słabszy. 

Przecisnął się na przednie siedzenie i usiadł przed kierownicą. Ostatniego cukierka, który mu został,rzucił na tylne siedzenie. Jutro go zje, jeśli dziś nie uda mi się wydostać z tego miejsca. 

Spróbował odpalić silnik. To był jego plan na dziś. Wyjechać stąd. Niestety rezultat był taki sam jak ostatnio. Nie ruszył się nawet o milimetr. Podejrzewał, że dym znów wydobywał się spod maski, czego nie mógł zobaczyć przez zasłonięte śniegiem szyby. Poświęcił na te próby dobrą godzinę. Samochód nigdy go nie zawodził. Dlaczego to musiało zmienić się akurat teraz? Naprawdę uderzenie o ziemię było tak mocne? Coś musiało się uszkodzić. Chanyeol wiedziałby co się stało. Znał się na samochodach sto razy bardziej niż on. Może nawet udałoby mu się naprawić szkody, jeśli nie byłaby potrzebna wymiana uszkodzonej części. Szkoda, że teraz nie było go obok. Wyciągnąłby go stąd.

- Gdyby Bóg istniał nigdy nie znaleźlibyśmy się w tej sytuacji. - Oświadczył Baekhyun ściągając nogę ze sprzęgła. Jutro musi iść na kolejną wyprawę. Miał nadzieję, że przyniesie oczekiwany rezultat. 

Zrezygnowany wrócił na swoje miejsce z tyłu, po czym westchnął. Miał dość tego miejsca. Chciał wrócić do domu.

Nigdy nie sądził, że kiedykolwiek mógłby mu się przytrafić podobny wypadek. Jeden z jego przyjaciół zawsze powtarzał, że któregoś dnia tak się stanie, a on nauczy się bardziej doceniać życie. Prawda była taka, że trochę się z nim bawił. Nie starał się, aby było jak najpiękniejsze, aby jak najlepiej je poprowadzić. Lubił chodzić do klubów i barów, bawić się uczuciami innych, oddawać się przyjemności cielesnej, podróżować bez celu, urządzać nocne wyścigi ze swoim nastoletnim sąsiadem, przez ulice pustego miasta, dokuczać wszystkim wokół, denerwować osoby odpowiedzialne za wytwórnie, do której należał i martwić Chanyeola, aby poczuć jak to jest być czyimś priorytetem. Tak naprawdę nie był dobrą osobą. Sprawiał wszystkim problemy.

Prawdopodobnie wiele osób poddałoby się w jego sytuacji. Stwierdziliby, że może lepiej, jeśli umrą, może było im pisane przestać być problemem dla innych ludzi. Nie Baekhyun, ponieważ on naprawdę, skrycie i z całego serca kochał życie. Nie było idealne, ale było jego. Jedyne w swoim rodzaju.

Kochał budzić się nad ranem z obolałą głową i uświadamiać sobie jak bardzo przesadził z alkoholem dzień wcześniej.

Kochał pić kawę w towarzystwie obcych mu facetów, z którymi spędził miły czas.

Kochał szukać drogi do domu, podpytywać nieznajomych, zagadywać ich.

Kochał spotykać się z przyjaciółmi, którzy byli dla niego cholernie ważni.

Kochał rozmawiać z rodziną, za którą tak okropnie tęsknił.

Kochał śmieciowe jedzenie, które wciskał w siebie w porze obiadowej.

Missing |ChanBaek|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz