12/02/19

226 35 40
                                    

      W środku nocy wybudził go hałas. Stęknął cicho otwierając oczy, aby ujrzeć, że na zewnątrz jest całkowicie ciemno. Nauczył się to rozróżniać mimo, że samochód zasypany był białym puchem. W dzień padało na niego światło i mimo wszystko było odrobinę jaśniej.

Czasami z drzew spadał śnieg. Jeśli stare gałęzie poruszały się od wiatru śnieg dużą porcją lądował na ziemi tworząc niewielki huk. Uznał, że to ten dźwięk musiał go obudzić. 

Baekhyun nie miał wielu zajęć odkąd utknął w lesie. Przeważnie spędzał dzień na tylnym fotelu rozmawiając z Simbą, śpiąc lub po prostu milcząc wpatrując się w przestrzeń. Wyczekiwał. 

Tak naprawdę największą zabawą był sen. Czuł się lepiej i zapominał o tym w jakiej sytuacji się znalazł. Nie bał się. Strach towarzyszył mu od kilku dni. Początkowo Baekhyun był dobrej myśli, ale teraz po prostu się oszukiwał. Słabnął. Jego ciało podupadało. Każdy ruch kosztował go wiele wysiłku. Były dni, kiedy czuł się dobrze, miał nagły napływ energii i pozytywnego myślenia. Były jednak takie, kiedy ledwo ruszał palcami, z trudem wybudzał się ze snu i martwił się tym w jakim stanie go znajdą. Czy mogą... Się spóźnić? Czy on może umrzeć? Nie. Na pewno nie, prawda? Nie może umrzeć. Ma dwadzieścia dwa lata! Całe życie przed nim. Nie umrze. To niemożliwe. 

Ponieważ sen był dla niego ukojeniem, bez problemu spędzał na nim całą noc. Właściwie nigdy nie miał tak uporządkowanego zegara biologicznego. Kładł się do łóżka o trzeciej w nocy, czwartej, czasami nad ranem, innym razem wcale. Teraz spał już w okolicy dwudziestej i nie raz dosypiał nawet dziesiątej. Zaskakujące. Chanyeol byłby dumny.

Dziś śniło mu się, że siedzi na słonecznej plaży, w swetrze i z gorącą herbatą w dłoni. Było mu tak ciepło, przyjemnie. Chanyeol przyszedł do niego i zaczął się śmiać. Luhan bawił się w wodzie, Sehun próbował ściągnąć papaje z pobliskiego drzewa. Było tak dobrze. Chciał tam zostać, ale powitała go chłodna rzeczywistość.
Cholera. Mógł zostać tam jeszcze chwilę. Głupi śnieg. 

- Simba, śpisz? - Zapytał cicho, zachrypniętym głosem. Z każdym dniem był coraz cichszy. Bał się, że w pewnej chwili zniknie. W wytwórni skreślili by go za to. Nie traktowali go jako kogoś specjalnego. Ot jeden z trainee, który być może kiedyś zadebiutuje, być może nie, bo ze swoim charakterem przyniesie im problemy. Taki tam Byun Baekhyun z ładną twarzą, przyjemnym głosem, dokładnie tak samo jak wszyscy inni, których tam trzymali. Przecież było to kryterium przyjęcia. Był zwyczajny. Normalny, przeciętny. Ginął w tłumie. Niektórzy go rozpoznawali, ale nie pozytywnie. W końcu czasami się im sprzeciwiał, rozrabiał, zdarzało mu się olewać zajęcia i nie był tak wpatrzony w zarząd jak pozostałe dzieciaki. Nie działało to na jego korzyść. Na dobrą sprawę podejrzewał, że potrzymają go do następnych przesłuchań i wyrzucą na zbity pysk. - Kiedy wrócimy poproszę babcie Chana, żeby zrobiła ci sweter na drutach. - Zapewnił królika, kuląc się na siedzeniu. Powinien ponownie zasnąć. Nic sprzyjała pesymistycznyn myślą.

Dźwięk się powtórzył, ale blondyn nie przejął się tym. Musiało bardzo wiać. 

Wkrótce mijały dwa tygodnie od kiedy utknął w lesie. Kiedy zdał sobie z tego sprawę nieco go to przeraziło. To pół miesiąca. Bardzo dużo czasu. Na dobrą sprawę miał się całkiem nieźle. Psychicznie również. Ktoś musiał go już szukać. Tak mu się zdawało. Prawie tydzień temu powinien był wrócić do miasta. Bał się tego, że może jednak istniało jakieś małe prawdopodobieństwo, że przyjaciele uznali to za jego wybryk. To był najgorszy scenariusz.

Może jednak nikt go nie szukał?

Może naprawdę tu umrze?

**

Missing |ChanBaek|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz