1

4.4K 208 51
                                    

Okazuje się, że jest to nie tylko moje najpopularniejsze opowiadanie, ale i najbardziej przeze mnie kochane. Dlatego aktualnie piszę je od nowa, właściwie tylko opierając całość na filarach, jakie stanowi szkic, który tu widzicie. Na próbę publikuję to, jak po poprawkach wygląda pierwszy rozdział; kolejne chyba na razie pozostaną bez zmian. Docelowo chciałabym rozesłać tekst do wydawnictw :)
___

Rachel odrzuciła włosy na plecy. Zazwyczaj nawet je lubiła, przede wszystkim dlatego, że wszyscy się nimi zachwycali, ale teraz wpadały jej do oczu i ust, zmierzwione po kilku godzinach imprezy i poskręcane od wilgoci. Głupio byłoby zabić kogoś przez włosy, dlatego kluczyk do stacyjki włożyła dopiero wtedy, gdy się z nimi uporała.

Spojrzała w lusterko wsteczne na tylną kanapę, na którą właśnie wtaczały się jej przyjaciółki. Tamara, siedząca już w miarę prosto na środku chichotała, starając się obciągnąć spódniczkę, która eksponowała jej koronkowe majtki. Jenna czknęła i usiadła za kierowcą, a jej oddech o silnej alkoholowej woni sprawił, że Rachel zrobiło się nieco niedobrze. Na szczęście wsiadła ostatnia z jej towarzyszek, Hope, która mimo że pijana, wydawała się jak znośna — może dlatego, że jak zwykle była cicho, a może po prostu znajdując się najdalej od Rachel, najmniej ją denerwowała.

— Pasy — warknęła, poirytowana. Pijane towarzystwo wydawało się znośniejsze, kiedy sama miała promile we krwi.
Za plecami Rachel rozległy się chichoty i przekleństwa. Potarła powieki palcem wskazującym i kciukiem, postanawiając poczekać jeszcze dwie minuty. Na nic.

— Walić to — mruknęła pod nosem. Już sam fakt, że dziewczyn nie trzeba było wnosić do samochodu, tylko same do niego wsiadły, był widocznie dużym sukcesem; nie mogła jeszcze wymagać zapinania pasów. Przekręciła kluczyk, by usłyszeć znajome mruczenie silnika piętnastoletniego Chryslera 300c.
Auto co prawda było dla niej zbyt duże, by wygodnie jej się nim jeździło, a do tego paliło jak smok, ale za to pod maską kryła się prawdziwa, rozmruczana pantera. Poza tym, przywiązała się do tego samochodu, gdy jako kilkuletnia dziewczynka spędzała długie wieczory z ojcem w garażu, podając mu narzędzia i części. Może właśnie dzięki zainteresowaniu Rachel mechaniką samochodową, Robert Green nigdy nie narzekał, że miał tylko córkę i nie doczekał się syna.

— Kogo walić? — zainteresowała się Tamara. — Poznałaś kogoś na imprezie? — Jej słowa wywołały kolejną falę śmiechów i poszturchiwań.

Rachel ruszyła dynamicznie spod klubu. Choć ulice o tej porze były niemal puste, dziewczyna i tak czuła w piersi dziwny niepokój. Dręczyły ją wyrzuty sumienia: kilka godzin wcześniej, rozpoczynając imprezowy wieczór, pozwoliła sobie na dwa drinki i zastanawiała się, czy gdyby teraz natrafiła na kontrolę trzeźwości, przeszłaby ją bez problemu. Teoretycznie powinna już przetrawić alkohol, ale z ludzkim organizmem nigdy nic nie wiadomo.

Pewnie bardziej racjonalnie byłoby powstrzymać się od picia. Ale hej, przecież wakacje trwały w najlepsze, a jej też się coś od życia należało. Nie zamierzała spędzić całego wieczoru, smętnie sącząc colę w kącie.

Ojciec się nie dowie — tłumaczyła sobie bez przekonania. Robert kończył zmianę o siódmej, więc do jego powrotu pozostały jej jeszcze cztery godziny. Całkiem sporo czasu na rozwiezienie przyjaciółek do ich domów i odstawienie ukochanego auta taty na miejsce.
Z zamyślenia wyrwał ją syk zapalniczki, dobiegający z tyłu. Zerknęła w lusterko wsteczne i w tym samym momencie jej nozdrza wypełnił znajomy smród.

— Możesz nie palić w moim samochodzie? — wycedziła przez zęby, widząc półprzytomną Jennę z kropeczką żaru między palcami. Odnalazła odpowiedni przycisk i otworzyła okno z przodu.

W to samo niebo (NIEBO #1) ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz