Po dwóch dobach, spędzonych przez nią na oddziale przy łóżku nieprzytomnego Ethana, James niemal zmusił ją, by pojechała do domu. Sama wiedziała doskonale, że musi porządnie zjeść i odpocząć, ale ktoś musiał nią potrząsnąć, by wreszcie to zrobiła.
— Na kawie z automatu i batonach długo nie pociągniesz, a od spania na krześle będziesz miała kręgosłup jak siedemdziesiąty siódmy paragraf — ofuczał ją przyjaciel jej chłopaka.
Wtoczyła się do swojego mieszkania, jakby była pijana. Zataczała się ze zmęczenia, a rozpacz popłynęła z niej szerokim strumieniem.
Do tej pory starała się jakoś trzymać, licząc, że Ethan być może ją słyszy i nie chcąc go denerwować. Poza tym, głupio jej było przed przed personelem szpitala okazywać swoje uczucia.
Teraz jednak Rachel znalazła się w bezpiecznym miejscu, we własnym pokoju, i tama puściła: dziewczyna runęła na łóżko w ubraniu i zaniosła się płaczem. Szlochała tak długo, aż zasnęła.
Obudziwszy się, spojrzała na zegarek w telefonie i odkryła, że spała aż dwanaście godzin. Przetarła oczy, wzięła prysznic i zajrzała do sypialni taty. Spał, jak zwykle zmęczony po pracy. Przygotowała zapiekankę dla siebie i dla niego, zjadła i postanowiła wrócić do szpitala. Wychodząc, zgarnęła jeszcze z regału starą książkę Kinga z zamiarem czytania jej Ethanowi na głos.
Tak naprawdę w tej chwili jego stan świadomości był dla niej zagadką. Nie miała pojęcia, czy czuł i słyszał otoczenie, a przede wszystkim, czy zdegenerowany chorobą oraz niedotleniony mózg pozwalał mu to zrozumieć. Zamierzała jednak traktować go tak, jakby wciąż był jej ukochanym.
Kiedy wchodziła do sali intensywnej opieki medycznej, w której chwilowo leżał tylko Ethan, jakaś kobieta podniosła się z krzesła na korytarzu z oburzonym wyrazem twarzy.
— Dlaczego nikt nie zatrzyma tej dziewczyny, a mnie nie pozwolono wejść? — zapytała podniesionym głosem przechodzącą pielęgniarkę.
Rachel zatrzymała się wpół kroku i odwróciła, obrzucając kobietę uważniejszym spojrzeniem. Była niemal pewna, że poznała ten nieprzyjemny, naleciały niemieckim akcentem głos, a wygląd fizyczny kobiety tylko ją w tym upewnił. Musiała przyznać, że Ethan wiele cech odziedziczył po swojej matce. Włosy z pewnością miała farbowane, ale oczu, kształtu nosa i kości policzkowych nie dało się oszukać.
— Tłumaczyłam już pani. — Głos pielęgniarki był spokojny, mówiła powoli i z uśmiechem. — Pan Reise nie uwzględnił pani jako członka rodziny w dokumentacji, natomiast jego narzeczona została upoważniona do otrzymywania informacji o jego stanie zdrowia i wskazana jako osoba decydująca i towarzysząca przy wszystkich procedurach medycznych.
— Ale to mój syn! — zaprotestowała niespełna pięćdziesięciolatka. Jej twarz, traktowana niejednokrotnie botoksem, wydawała się nieco komiczna, gdy kobieta próbowała okazywać złość.
— Przykro mi. — Pielęgniarka zawahała się. — Jako że pan Reise jest nieprzytomny, decyduje pani Green.
Obie kobiety wbiły oczekujący wzrok w Rachel. Dziewczyna kiwnęła głową.
— Proszę wejść — szepnęła przez ściśnięte gardło. W milczeniu zajęły miejsca po obu stronach łóżka chłopaka. Nastała krępująca cisza.
— To ja dzwoniłam do pani jakiś czas temu — przyznała się Rachel. — Ethan nie miał o tym pojęcia, pomyślałam, że chciałaby pani o tym wiedzieć.
Pani Wolf przewróciła tylko oczyma, nic nie mówiąc. Po chwili zaczęła bawić się ze znudzenia telefonem; nie minęło pięć minut, gdy wstała.
— Chciałabym odpocząć po podróży. Gdzie są klucze do mieszkania? — Gdy Rachel spojrzała na nią nierozumiejącym wzrokiem, postanowiła uściślić. — Do mieszkania mojej matki. Tego, w którym po jej śmierci mieszkał Ethan.
Dziewczyna podała jej je bez słowa. Nie zamierzała prostować, że babcia Ethana przepisała mieszkanie na wnuka, kiedy jeszcze żyła. Theresa ruszyła do drzwi bez choćby zwyczajowego pożegnania.
— Do widzenia, proszę pani — rzuciła Rachel do pustej sali, pozostając sam na sam z ukochanym i wzruszając ramionami.
CZYTASZ
W to samo niebo (NIEBO #1) ✓
RomanceNikt w wieku dwudziestu siedmiu lat nie powinien myśleć, że nic dobrego już go w życiu nie czeka. A jednak, Ethan Reise jest o tym przekonany. Praca pozwala mu na zamknięcie się we własnych czterech ścianach, i to właśnie robi: brak bliskich osób oz...