06.

2.2K 93 8
                                    

Igor wszedł do pokoju chwilę po 10. Wyglądał na zmęczonego i rozdrażnionego. Bez żadnego przywitania podszedł do łóżka i uwolnił mój nadgarstek. Wyciągnął z szafy bluzę i szybko wciągnął ją na głowę. Wyszedł na balkon i odpalił papierosa. Ja poszłam do łazienki ogarnąć się i przebrać. Kiedy skończyłam, Bugajczyk dalej stał na zewnątrz paląc pewnie już kolejnego papierosa, rozmawiając z kimś przez telefon. Poszłam do kuchni w celu zrobienia sobie kawy. Na blacie leżały silne leki przeciwbólowe. Zmarszczyłam brwi. Ketanolu raczej nie bierze się na kaca. Szybko odłożyłam rzecz chłopaka na miejsce, kiedy wszedł do kuchni niosąc za sobą smród papierosów.

- Uh, mógłbyś przestać palić - wyrwało mi się, kiedy włączyłam elektryczny czajnik i obróciłam się przodem do bruneta.
- Daj mi dzisiaj spokój, proszę - mruknął.

Podszedł do mnie i przyparł mnie swoimi biodrami do blatu. Jęknęłam cicho, co mu się widocznie spodobało, bo na jego twarzy pojawił się cwany uśmieszek. Otworzył szafkę nad moją głową i wyciągnął kubek dla siebie. Jego kostki były poobdzierane, a w niektórych miejscach była widoczna zaschnięta krew.

- Co ci się stało? - zapytałam wskazując na jego dłoń.
- Nic - wzruszył obojętnie ramionami i odsunął się, chowając ręce do kieszeni bluzy.

Wywróciłam oczami i zalałam swój kubek wodą, kiedy ta się zagotowała. Jak zwykle dolałam mleko i posłodziłam kawę. Igor przypatrywał mi się z uwagą, stojąc w miejscu bez ruchu.

- Kurwa, co? - nie wytrzymałam w końcu i spojrzałam na niego spod zmarszczonych brwi.
- Nawet nie kazałaś mi się odsunąć - zauważył, a lewy kącik ust powędrował do góry.
- Nie podniecaj się tak.

Faktycznie. Od razu powinnam go odepchnąć, a nie stać tak po prostu i wgapiać się w jego pieprzyki na twarzy, kolczykowi w nosie i tym cholernym wargom.

- Przy tobie ciężko, skarbie - mrugnął do mnie jednym okiem.

Pokazałam mu środkowy palec i usiadłam na kanapie w salonie. Włączyłam telewizor i przerzucałam kanały, w poszukiwaniu czegoś sensownego do obejrzenia. Jednak o tej porze leciała tylko telewizja śniadaniowa albo powtórki jakiś głupich seriali.

- Zrobiłem śniadanie - zawołał Bugajczyk wskazując na talerz z kanapkami.
- Smacznego - mruknęłam podwijając nogi pod brodę.
- Alice jesz raz dziennie. Na samej kawie nie pociągniesz długo - powiedział kładąc talerz na stole.
- Może właśnie o to mi chodzi - burknęłam zirytowana pod nosem.

Igor podszedł do mnie, wyrwał pilot z ręki i rzucił go na kanapę. Jedną ręką złapał mnie pod kolanami, a drugą za plecy i podniósł do góry, kierując się ze mną do kuchni. To stało się tak szybko, że nawet nie miałam czasu na rekację, oprócz krótkiego krzyku, kiedy unosił mnie do góry. Posadził mnie na krześle i usiadł obok.

- Jedz - rozkazał tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Nie chcę...
- Nie obchodzi mnie to. Masz zjeść! - krzyknął zaciskając ręce w pięści.

Zaskoczona jego nagłym wybuchem agresji, posłusznie wzięłam kanapkę w dłoń i wzięłam gryza. Zjadłam jedną pod uważnym spojrzeniem białych oczu bruneta. Peszył mnie strasznie. Nienawidzę, kiedy ktoś się patrzy, jak coś jem.

- Jedz jeszcze - powiedział spokojniej, ale jego palce dalej były ciasno zaciśnięte.
- Nie mogę już...
- Możesz. Zaraz będziesz wyglądać jak żywy trup - warknął.

Obróciłam głowę w drugą stronę, a w moich oczach stanęły łzy. Jedna swobodnie spłynęła po moim policzku, ale szybko starłam ją wierzchem dłoni. Chłopak westchnął i położył swoją dłoń na mojej.

- Przepraszam. Mam okropny dzień - powiedział dużo spokojniej.
- Jasne - pociągnęłam krótko nosem. - A ja życie.

Wstałam od stołu, ale Igor złapał mnie za przedramię i pociągnął w swoją stronę. Usiadłam na jego kolanach, a kiedy próbowałam wstać, brunet mnie przytrzymał.

- Nie mów tak. Muszę jakoś odreagować...
- Na mnie?
- Nie o to mi chodziło - potrząsnął głową. - Na prawdę jesz za mało. A z tym odreagowaniem chodziło mi o klub.
- Świetnie. Idź i baw się dobrze. Z resztą jak codziennie. Tylko nie złap jakiegoś syfa - poklepałam go po policzku i wstałam z jego kolan.

Brunet wstał zaraz za mną i znów przyciągnął do siebie. Splótł swoje palce na dole moich pleców i mocno trzymał, kiedy próbowałam mu się wyrwać.

- Miałem na myśli to, że idziesz ze mną. Będzie Iza ze swoim chłopakiem. Bądź gotowa na 20. Ja muszę załatwić coś jeszcze na mieście.

Klepnął mnie w pośladek i zniknął w korytarzu.

- Jeszcze raz klepniesz mnie w dupe, to ja klepnę ci w twarz! - zawołałam za nim.
- Możesz mi po prostu oddać! - odkrzyknął, a chwilę po tym usłyszałam już tylko trzask drzwi i przekręcanie kluczyk w zamku.

✓I'm A Hazard To Myself | Reto✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz