11.

2.3K 90 6
                                    

Brunet obudził się dziś pierwszy. Jeszcze w piżamie wyszłam z sypialni do kuchni, przyciągnięta przez aromatyczny zapach świeżej kawy. Igor stał przy blacie i zaparzał właśnie czarny napój w dzbanku, a na patelni właśnie dochodził ostatni naleśnik.

- Hej - mruknęłam zaspanym głosem.
- Hej - chłopak postawił dwa kubki na stole, dodatki do naleśników, dwa talerze, a na środku, kawę i talerz z naleśnikami.
- Głodna? - zapytał dziwnie na mnie patrząc.
- Trochę - przyznałam i niepewnie usiadłam przy stole.

W ciszy zaczęliśmy nakładać na swoje talerze naleśniki i dodatki. Czarna kawa nie była moją ulubioną, dlatego nalałam jej tylko trochę do przygotowanego naczynia przez chłopaka i dolałam mleka z lodówki. Bugajczyk cały czas nie spuszczał ze mnie wzroku.

- Co? - zapytałam marszcząc brwi. - Przecież nic nie zrobiłam...
- Wiem - powiedział i spuścił białe oczy na talerz.
- Czy ty śpisz w tych soczewkach? Ściągasz je kiedykolwiek? - zapytałam z irytacją.
- Właściwie, tylko kiedy śpię je ściągam i kiedy noszę okulary - wzruszył ramionami.
- Powiesz mi, dlaczego nie pokazujesz oczu? Tylko mi czy innym też?
- Innym też. Oczy to zwierciadło duszy, podobno - zaczął - a ja nie chcę, żeby ktoś, kto nie ma dla mnie znaczenia patrzył w moją duszę.

Ałć. Jestem dla niego bez znaczenia. Ale czego mogłam się spodziewać. Jaka jestem głupia. Nawet nie zdawałam sobie sparwy, że zabolało mnie to bardziej niż powinno. On też powinien być dla mnie nikim. I jest. Przynajmniej na razie tak sobie wmawiam. Zagryzłam policzki od środka i zaczęłam grzebać łyżeczką wbitą w słoik z Nutellą.

- Po prostu nie chcę pokazać nieodpowiednim ludziom, że wcale nie jestem taki twardy, jakiego udaję - wyznał cicho i westchnął odchodząc od stołu. - Za pół godziny wyjeżdżamy. Przebierz się.


Wstałam od stołu i szybko zamknęłam się w łazience. Odbyłam poranną toaletę i ubrałam się w ciepłą bluzę, dżinsowe rurki i czystą bieliznę. Iza przyniosła mi nawet kurtkę i buty, więc o nic nie musiałam się martwić. Gotowa wyszłam z pokoju i spojrzałam na bruneta, który kończył właśnie wiązać swoje buty.

- Już? - zapytał i wyprostował się, kiedy stanęłam obok niego.
- Tak - przytaknęłam i razem zeszliśmy na dół.

Poczułam przyjemne zimno na twarzy. Śniegu było po kostki, a z nieba spadały nowe płatki. W kamienicy nie było widać śladu po obecności jakichkolwiek ludzi. Nikt nie odśnieżył podjazu, a samochód Igora, był jedynym autem tutaj. W dodatku cały zawalony śniegiem. Bugajczyk westchnął z irytacją, otworzył auto i wyciągnął z niego skrobaczkę do śniegu.


- Wskauj do auta, mała. Jest zimno, będziesz chora - powiedział i odpalił papierosa.

W jednej dłoni trzymał fajke, a drugą odśnieżał szyby.

- Masz drugą? Pomogę ci, to będzie szybciej - zaproponowałam, ignorując jego słowa.
- Nie - zaprzeczył wypuszczając dym z płuc.


Wywróciłam oczami i zaczęłam zbierać śnieg dłońmi z tylniej szyby i formować kulki.


- Wsiadaj do tego cholernego auta - Igor mruknął z irytacją.
- Już - jęknęłam wywijając dolną wargę.


Kiedy stałam koło drzwi, rzuciłam w niego śnieżką i szybko wsiadłam na miejsce pasażera. Minęło kilka minut i brunet zajął miejsce obok mnie. Skrzywiłam się, bo wraz z pojawieniem się chłopaka w samochodzie, pojawił się również nieprzyjemny zapach dymu papierosowego.

- Walisz jak popielniczka - mruknęłam niezadowolona.
- Nie mam zamiaru za to przepraszać - powiedział i odpalił auto.

Poczekał kilka chwil, aż silnik się zagrzeje i ruszył z miejsca.


- Ile godzin będziemy jechać? - zapytałam zrzucając buty z nóg.

Podwinęłam kolana pod brodę i włączyłam sobie podgrzewany fotel.

- Około dziesięciu. Wynajmę nam jakiś hotel, żebyśmy nie musieli wracać nocą - powiedział i cwanie się uśmiechnął.
- Od razu poproś o dwa oddzielne pokoje - powiedziałam obracając głowę w kierunku szyby.

Brunet zignorował moje słowa i przygłosił radio. W odtwarzaczu była płyta z jego ulubionymi piosenkami. Sam rap i hip-hop. Nie neguję tego typu muzyki, ale denerwuje mnie co drugie przekleństwo w tekście.


- Będziesz tego słuchać przez dziesięć godzin? - krzyknęłam, żeby brunet mógł mnie usłyszeć.
- Idź spać.
- Nie?

Sama przyciszyłam muzykę i obróciłam się przodem do bruneta. Przyjrzałam mu się jego profilowi. Miał urocze pieprzyki na twarzy i dołeczki w policzkach, kiedy się uśmiechał. Westchnął ciężko, kiedy zorientował się, że na niego patrzę i przez kilka sekund obdarzył mnie zirytowanym spojrzeniem.


- Co? - zapytał wbijając skupiony wzrok w przednią szybę.
- W ogóle nie jesteś podobny do swojej siostry - wymyśliłam na poczekaniu.
- Co w związku z tym? - jedna z jego brwi powędrowała w górę.
- Nic - wzruszyłam ramionami. - Jak się czujesz? Nic cię nie boli?
- Trochę żebra, ale przeżyję. Dzięki za wczoraj.


Spojrzałam na jego poobdzierane kostki. Przed oczami miałam wczorajszy wieczór i jego idealnie wyrzeźbiony tors.


- Nie ma sparwy - posłałam mu delikatny uśmiech, którego chłopak i tak nie widział, bo był tak skupiony na drodze.

✓I'm A Hazard To Myself | Reto✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz