Rozdział 21

696 45 68
                                    

-Awww... Jak słodko... - usłyszałam szept Asriela.

Odwróciłam się i warknęłam w jego stronę. Azzy położył blaszkę z ciastem na podłogę i uniósł ręce nad głowę.

-Proszę nie zamykaj mnie w piwnicy... - powiedział patrząc na mnie błagalnie.

Spojrzałam na niego groźnie.

-Zastanowie się. - mruknęłam.

Asriel odetchnął z ulgą. Usłyszałam jak Frisk śmieje się cicho.

-Jakim cudem wy się jeszcze nie pozabijaliście? - spytała.

-Raz było naprawdę blisko, pamiętasz Chara?

-Zamknij się! Nie wiedziałam że te kwiatki są aż tak trujące! - powiedziałam.

-Jakbyś wtedy umarła to ja też bym chyba padł. - powiedział.

-Ale o co wam chodzi? - spytała Frisk.

-Kilka lat temu Chara najadła się takich trujących kwiatów i prawie przez to umarła. To cud że jeszcze żyje.

-Myślałeś że dam ci spokój? Nawet na to nie licz, będę cię gnębić do końca życia. - powiedziałam.

-Też cię kocham. - mruknął.

Zaczęliśmy się wyzywać, Asriel co chwilę przewracał oczami a ja o mało go nie wrzuciłam przez okno. Frisk nie przejmowała się tym kompletnie i nadal była we mnie wtulona. Po pewnym czasie usłyszeliśmy odgłos kroków i po chwili z salonu wyszła zdziwiona Toriel.

-Znowu się kłócicie dzieci? - spytała.

-Nie no skądże! - powiedział Azzy.

-To on zaczął. - mruknęłam.

Toriel spojrzała na nas niepewnie i westchnęła.

-W tym domu tylko Frisk jest spokojna, Asriel bierz z niej przykład. - powiedziała.

-A Chara to niby święta jest?! - zbulwersował się.

-Oczywiście, myślisz że dlaczego moja dziewczyna jest aniołem? - powiedziałam i pogłaskałam brunetkę po głowie.

Frisk momentalnie się zarumieniła na co ja uśmiechnęłam się lekko.

-O żesz ty! Zapomniałem ci powiedzieć Frisk! Chara ma okropne łaskotki na rękach! - powiedział i uciekł w panice do swojego pokoju.

Toriel westchnęła i podniosła blaszkę z ciastem z podłogi. Poszła do kuchni z lekkim uśmiechem na ustach.

-Naprawdę? - spytała Frisk.

Patrzyła na mnie z ciekawością w oczach.

-Asriel ty zdrajco! - krzyknęłam.

Odpowiedział mi jego głośny śmiech. Chyba zmienię zdanie co do zamknięcia go w piwnicy.

-Przynajmniej nie tylko ja mam łasotki! - zaśmiała się.

*Big Time skip*

-Czekaj moment, powtórz to jeszcze raz bo chyba nie zrozumiałam. - powiedziałam.

-Przez trzy dni będziecie same bo ja i mama mamy kilka spraw do załatwienia. - powiedział Asriel.

-A nie możemy iść z wami? - spytałam.

-Sprawy potworów a nie ludzi. - uśmiechnął się do mnie ciepło.

Spojrzałam na niego przymrużonymi oczami.

-Ale to dopiero za tydzień wyluzuj!

-Przynajmniej będzie chwila spokoju od ciebie i twojego debilizmu. - mruknęłam.

-Ej! Jak możesz?! - krzyknął.

-Cicho bądź, Frisk jeszcze śpi. - warknęłam.

-Chara nie denerwuj się!

Zasłonił się rękami jakbym zaraz miała go uderzyć, w sumie nawet mnie kusiło. Westchnęłam krótko i odwróciłam się. Poszłam do swojego pokoju. Frisk przez sen przytulała do siebie moją poduszkę, uśmiechała się delikatnie. Podeszłam do szafy i zaczęłam w niej grzebać, jak zwykle nie wiedziałam co założyć. Po chwili wyciągnęłam puchaty zielony sweterek i czarne getry. Natychmiast się przebrałam i rozczesałam włosy.
Ledwo zdążyłam włożyć grzebień do szuflady a usłyszałam ciche mruknięcie. Odwróciłam się, Frisk siedziała na łóżku i rozglądała się po pokoju. Gdy mnie zauważyła uśmiechnęła się promiennie i powiedziała:

-Dzień dobry...

Włosy miała lekko rozczochrane przez co wyglądała naprawdę uroczo. Dziewczyna wstała i przytuliła się do mnie, niemal od razu zaczęłam czule głaskać ją po głowie. Zapomniałam wspomnieć że Frisk jest moją dziewczyną od trzech miesięcy, ale ten czas szybko leci...

-Chodźmy na śniadanie, bo znowu Azzy wszystko zje. - powiedziałam.

Frisk zaśmiała się cicho i wtuliła się w mój sweter.

Jako jedyna okazałaś mi litość... [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz