-Awww... Jak słodko... - usłyszałam szept Asriela.
Odwróciłam się i warknęłam w jego stronę. Azzy położył blaszkę z ciastem na podłogę i uniósł ręce nad głowę.
-Proszę nie zamykaj mnie w piwnicy... - powiedział patrząc na mnie błagalnie.
Spojrzałam na niego groźnie.
-Zastanowie się. - mruknęłam.
Asriel odetchnął z ulgą. Usłyszałam jak Frisk śmieje się cicho.
-Jakim cudem wy się jeszcze nie pozabijaliście? - spytała.
-Raz było naprawdę blisko, pamiętasz Chara?
-Zamknij się! Nie wiedziałam że te kwiatki są aż tak trujące! - powiedziałam.
-Jakbyś wtedy umarła to ja też bym chyba padł. - powiedział.
-Ale o co wam chodzi? - spytała Frisk.
-Kilka lat temu Chara najadła się takich trujących kwiatów i prawie przez to umarła. To cud że jeszcze żyje.
-Myślałeś że dam ci spokój? Nawet na to nie licz, będę cię gnębić do końca życia. - powiedziałam.
-Też cię kocham. - mruknął.
Zaczęliśmy się wyzywać, Asriel co chwilę przewracał oczami a ja o mało go nie wrzuciłam przez okno. Frisk nie przejmowała się tym kompletnie i nadal była we mnie wtulona. Po pewnym czasie usłyszeliśmy odgłos kroków i po chwili z salonu wyszła zdziwiona Toriel.
-Znowu się kłócicie dzieci? - spytała.
-Nie no skądże! - powiedział Azzy.
-To on zaczął. - mruknęłam.
Toriel spojrzała na nas niepewnie i westchnęła.
-W tym domu tylko Frisk jest spokojna, Asriel bierz z niej przykład. - powiedziała.
-A Chara to niby święta jest?! - zbulwersował się.
-Oczywiście, myślisz że dlaczego moja dziewczyna jest aniołem? - powiedziałam i pogłaskałam brunetkę po głowie.
Frisk momentalnie się zarumieniła na co ja uśmiechnęłam się lekko.
-O żesz ty! Zapomniałem ci powiedzieć Frisk! Chara ma okropne łaskotki na rękach! - powiedział i uciekł w panice do swojego pokoju.
Toriel westchnęła i podniosła blaszkę z ciastem z podłogi. Poszła do kuchni z lekkim uśmiechem na ustach.
-Naprawdę? - spytała Frisk.
Patrzyła na mnie z ciekawością w oczach.
-Asriel ty zdrajco! - krzyknęłam.
Odpowiedział mi jego głośny śmiech. Chyba zmienię zdanie co do zamknięcia go w piwnicy.
-Przynajmniej nie tylko ja mam łasotki! - zaśmiała się.
*Big Time skip*
-Czekaj moment, powtórz to jeszcze raz bo chyba nie zrozumiałam. - powiedziałam.
-Przez trzy dni będziecie same bo ja i mama mamy kilka spraw do załatwienia. - powiedział Asriel.
-A nie możemy iść z wami? - spytałam.
-Sprawy potworów a nie ludzi. - uśmiechnął się do mnie ciepło.
Spojrzałam na niego przymrużonymi oczami.
-Ale to dopiero za tydzień wyluzuj!
-Przynajmniej będzie chwila spokoju od ciebie i twojego debilizmu. - mruknęłam.
-Ej! Jak możesz?! - krzyknął.
-Cicho bądź, Frisk jeszcze śpi. - warknęłam.
-Chara nie denerwuj się!
Zasłonił się rękami jakbym zaraz miała go uderzyć, w sumie nawet mnie kusiło. Westchnęłam krótko i odwróciłam się. Poszłam do swojego pokoju. Frisk przez sen przytulała do siebie moją poduszkę, uśmiechała się delikatnie. Podeszłam do szafy i zaczęłam w niej grzebać, jak zwykle nie wiedziałam co założyć. Po chwili wyciągnęłam puchaty zielony sweterek i czarne getry. Natychmiast się przebrałam i rozczesałam włosy.
Ledwo zdążyłam włożyć grzebień do szuflady a usłyszałam ciche mruknięcie. Odwróciłam się, Frisk siedziała na łóżku i rozglądała się po pokoju. Gdy mnie zauważyła uśmiechnęła się promiennie i powiedziała:-Dzień dobry...
Włosy miała lekko rozczochrane przez co wyglądała naprawdę uroczo. Dziewczyna wstała i przytuliła się do mnie, niemal od razu zaczęłam czule głaskać ją po głowie. Zapomniałam wspomnieć że Frisk jest moją dziewczyną od trzech miesięcy, ale ten czas szybko leci...
-Chodźmy na śniadanie, bo znowu Azzy wszystko zje. - powiedziałam.
Frisk zaśmiała się cicho i wtuliła się w mój sweter.
CZYTASZ
Jako jedyna okazałaś mi litość... [ZAKOŃCZONE]
Fanfic* * * Frisk bez wahania złapała mnie za dłoń. Gdy miałyśmy już iść ona nagle spojrzała na kwiaty a jej oczy zabłyszczały się radośnie. Zaczęła zrywać kwiatki i dopiero gdy miała całkiem pokaźnych rozmiarów bukiet podeszła do mnie i powiedziała: ...