Rozdział 25

653 50 40
                                    

Rozmawiałyśmy dobre kilka godzin, nie spodziewałam się że Undyne okaże się taką gadułą. Przebijała ją tylko Frisk, która co chwilę opowiadała o swoich próbach uspokojenia mnie podczas napadów debilizmu u Asriela. Jednak po jakiś czterech godzinach nawet ona się zmęczyła i z całych sił starała się nie zasnąć. Akurat mówiłam o tym jak kiedyś Azzy prawie spalił dom gdy poczułam jak głowa brunetki opada na moje ramię. Spojrzałam na nią, nie byłam zdziwiona że w końcu nie wytrzymała i zasnęła. Uśmiechnęłam się ciepło i pogłaskałam Frisk po policzku.

-Awww... - szepnęła Alphys.

-Chyba będziemy już iść. - powiedziałam cicho.

-A co z Frisk? - spytała Undyne.

Ostrożnie wzięłam brunetkę na ręce i uśmiechnęłam się ciepło.

-Zaniosę ją, nawet nie wiesz jaka ona jest lekka.

-W sumie na pierwszy rzut oka widać że jest okropnie chuda, więc się nie dziwię. - szepnęła Alphys.

Co racja to racja, Frisk waży chyba ze trzy razy mniej od Asriela, a jego też potrafię unieść. Pożegnałam się z Undyne i Alphys po czym powoli udałam się w stronę naszego domu. Dziewczyna opierała głowę o moją klatkę piersiową i uśmiechała się lekko przez sen. Wygląda tak niewinnie i uroczo kiedy śpi, uwielbiam wtedy na nią patrzeć. Szłam jakieś pół godziny i gdy w końcu dotarłam do domu od razu naskoczył na mnie Azzy i prawie doprowadził mnie do zawału.

-Gdzie się włóczycie po nocy?! - powiedział.

Frisk delikatnie się poruszyła ale na szczęście nie obudziła się. Gdy Asriel zorientował się że brunetka śpi natychmiast się uciszył i pozwolił mi przejść. Spojrzałam na niego z wdzięcznością, rzadko kiedy daje mi spokój w takich sytuacjach. Poszłam do swojego pokoju i delikatnie położyłam Frisk na łóżku, szybko się przebrałam i położyłam się obok niej. Niemal od razu brunetka wtuliła się we mnie, uśmiechałam się lekko. Po kilku minutach spałam jak zabita.

*  *  *

Spokojnie jadłyśmy śniadanie, gdy do kuchni wbiegł Asriel trzymając ogromne pudło. Krzyknął radośnie:

-Czekolada na promocji była! Kupiłem dwadzieścia pięć kilo!

Zakrztusiłam się kakaem.

~Ile?! - pomyślałam.

-Biorę połowę! - krzyknęłam.

-A myślisz że dla kogo to kupiłem? Uznajmy to za prezent urodzinowy!

-Urodziny mam za miesiąc. - powiedziałam.

-Ale już teraz dostaniesz ode mnie prezent! Proszę! - powiedział i wcisnął mi pudło w ręce.

-Lubisz czekoladę? - spytała Frisk.

-Chara kocha wszystko co z czekoladą związane! Co nie?

Azzy dźgnął mnie łokciem w bok, spojrzałam na niego przymrużonymi oczami.

-Akurat dzisiaj chciałam zrobić ciasto czekoladowe! - zaśmiała się.

-Ja nie mam nic przeciwko. - powiedział Asriel.

-Ty nigdy w takich sprawach nie masz nic przeciwko. - dodałam.

-A ty niby lepsza jesteś?! - zbulwersował się.

-A tak wogóle to gdzie ty kupiłeś tą czekoladę? - spytała Frisk.

-W Snowdin, ma się te znajomości co nie?

-Jak jest się księciem podziemia to wszyscy cię znają... - mruknęłam.

-Odezwała się księżniczka. - powiedział.

Frisk uśmiechnęła się szeroko i spojrzała na mnie z radością.

-Jesteś księżniczką?!

-Ale ty jesteś spostrzegawcza Frisk... - powiedział Azzy i zaśmiał się.

-Chara jest moją siostrą, więc to oczywiste że jest księżniczką. Masz szczęście że masz taką dziewczynę. - dodał.

-To ja mam szczęście... - powiedziałam i delikatne pogłaskałam brunetkę po głowie.

Frisk zaśmiała się radośnie i przytuliła mnie. Asriel nawet nic nie powiedział, jestem z niego bardzo dumna.

-Spokojnie, już się przyzwyczaiłem. - powiedział.

-Cudownie. - mruknęłam.

Jako jedyna okazałaś mi litość... [ZAKOŃCZONE] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz