12

202 15 4
                                    

-Ciekawe...

- Może i jestem teraz osłabiona, ale pamiętaj kto pokonał Wielkiego Trygona. Nie chcesz mieć we mnie wroga.

Obróciłam się do niego plecami, czekając na jakiś ruch. Do o koła nas zebrała się horda demonów.


-Rób, co chcesz braciszku...

-Dobra decyzja.


Czułam, jak podchodzi do mnie. To twoja okazja Rachel tylko jej nie spieprz. Szybko się obróciłam do niego przodem, uwalniając ze swojego wnętrza wielkiego czarnego kruka. Mężczyzna wbił się w ścianę. Upadłam na kolana, biorąc głębokie wdechy. Usłyszałam przeraźliwy krzyk demona opuszczającego opętane ciało.




                                                                   

                                                              *Wieża Tytanów*


                                                                        *Cyborg*


-Kolejna wygrana !

Rzuciłem pada na stół patrząc na zirytowanego Garfielda. Nagle przed nami otworzył się jakiś niebieski wir. Razem z Beast Boyem odskoczyliśmy, słysząc, jak alarm samoczynnie się włącza. W pokoju praktyczni od razu znalazł się Nightwing i Starfire. Na środku pokoju pokazała się jakaś kobieta w białej sukni. Wszyscy stanęliśmy do ataku. Kobieta w panice zaczęła rozglądać się do o koła siebie.


-Rachel ?

Złapała się za głowę, głęboko oddychając.
-Stójcie, wiem, kto to jest...

Wszyscy spojrzeliśmy na Richarda.

-Arella matka Raven.

Wszyscy podeszliśmy do niej, w tedy dopiero nas zauważyła.

-Jesteśmy przyjaciółmi Raven pomożemy pani.

Arella po parunastu minutach dopiero doszła do siebie i zaczęła nam opowiadać całą historię. Wszyscy siedzieliśmy, wryci nie wiedząc co robić.

-Musimy coś zrobić.

-Nie mam jak nawet się dostać na Azarath Kori...

Beast Boy odpowiedział patrząc na chodzącego w kółko Nightwinga. Był wściekły a my bezsilni.

-Musimy wierzyć w Rachel poradzi sobie.

Wstałem próbując podnieść resztę na duchu.

                                                              *Raven*


Wszytko, zaczęło się kręcić, nie mogłam się uspokoić. Poczułam, jak jeden z zebranych tu demonów mnie pod nosi do góry. Próbowałam stać o własnych siłach, ale nie dałam rady.



-Wasza Wysokość...

Wszystkie demony upadły na kolano oprócz tego jednego, który mnie trzymał.

-Czekamy na rozkazy.

No tak w końcu ja przejmuje władzę po ojcu. Przez ten czas słuchali tego dupka.

-Jeden z was zabierze mnie na ziemie reszta, wraca do piekła i nie waży się go opuszczać.

-Tak jest !

Demony zaczęły znikać.

-Jaki jest stan Azarath?

-Zero życia, budynki spalone.

Do oczu napłynęły mi łzy, kiedy usłyszałam tę informację.

-Zabierz mnie stąd.

Jak powiedziałam, tak zrobił. Zniknęliśmy z wymiaru, który był moim domem. A teraz nie ma już nic. To wszytko moja wina. Obraz zaczął mi się zamazywać, ostatnie co widziałam, to rażące światło.

#############################################

                                                             *Richard*

Nie wytrzyma więcej tej bezsilności. Gdzie ona jest? Wstałem z kanapy a w tym samym momencie wszystkich, oślepiło mocne światło. Przed nami stał jakiś stwór trzymający Rachel. Położył ją na ziemi, cofając się krok do tyłu. Beast Boy zmienił się w lwa i chciał już go zaatakować, ale znikną. Jak najszybciej podbiegłem do nieprzytomnej dziewczyny.

-Rachel...obudź się ....

Chwyciłem, jej bledszą zniż zwykle dłoń, mając nadzieje, że zaraz się obudzi. Wszyscy praktycznie od razu naleźli się obok naszej dwójki. Victor szybko przyłożył palce do jej szyi, sprawdzając puls.

-Żyje, zabierzmy ją do sali medycznej.

Wziąłem Raven na ręce i poszedłem do sali medycznej. Kiedy już dotarliśmy do pomieszczenia delikatnie, położyłem ją na łóżku. Cyborg podał jej kroplówkę i nałożył maskę tlenową.

-Opatrzę jej rany, na szczęście nie ma ich dużo.

Matka Rachel podeszła do niej kładąc dłoń na jej policzku.

-Wszytko będzie dobrze...

Tyle zdołała powiedzieć, zanim Vic kazał nam opuścić sale. W końcu po godzinę mogliśmy wejść z powrotem.

-Martwi mnie jedna rzecz... ma problemy z oddychaniem. Może spowodowały to trzy złamane żebra, bo nie wykryłem u niej żądnego urazu wewnętrznego. Na razie  stan jest stabilny.

-Ale wyjdzie z tego ?

Zapytałem z nadzieją w głosie.

-Miejmy nadzieje.

-Mogę na chwile zostać z nią sam na sam ?

Zapytałem się, patrząc na resztę. Cała czwórka opuściła po chwili salę medyczną. Zdjąłem maskę z oczu, siadając obok łóżka.

-Wszytko będzie dobrze, wyzdrowiejesz. Gdybym tylko wiedział...

Objąłem chłodną dłoń Raven.

-Jesteś, dla mnie bardzo ważna wiesz ? Zawsze byłaś i będziesz.

Odpiąłem, zapinkę od jej peleryny ściągając z niej ciemnogranatowy materiał. Chwyciłem kołdrę i ją przykryłem.

-Cały czas będę obok.

Pochyliłem się nad jej głową, lekko ściągając z jej ust maskę tlenową.

Młodzi TytaniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz