25

126 14 6
                                    

################## SZPITAL##################


Wbiegłem do szpitala nie patrząc na mijających ludzi. Podbiegłem do recepcji, którą obsługiwała starsza kobieta.

- Przepraszam, w której sali znajduje się Rachel Roth?

- Proszę dać mi chwile.

Kobieta zaczęła przeglądać komputer.

- Rachel Roth sala dwieście dwadzieścia sześć.

- Dziękuje.

-Moment muszę spisać dane każdej odwiedzającej osoby.

Zaczyna mnie to irytować.

- Proszę podać swoje dane osobowe.

-Richard Grayson.

- Yhm brat, kuzyn, mąż ?

- Mąż czy coś jeszcze ?

- Nie to wszytko dziękuję.

 Dwieście dwadzieścia sześć. Biegłem przed siebie, szukając tej sali.

-Przepraszam, gdzie znajdę sale dwieście dwadzieścia sześć?

- Piętro wyżej na samym końcu po prawej stronie.

Ruszyłem piętro wyżej. Oddział pooperacyjny. Kiedy dotarłem na miejsce, zauważyłem resztę Tytanów. Cała trójka mocno mnie przytuliła.

-Bracie gdzie ty byłeś ???

-Nieistotne Victor. Co z Rachel ? Wszytko w porządku ?

-Uspokój się. Jest już po operacji. Lekarze opanowali krwotok wewnętrzny. Miała poważną ranę na czole, ale zszyli ją.

-Ale wszytko będzie dobrze ?

- Lekarz prowadzący powiedział, że najbliższe godziny będą decydujące. Jej stan jest ciężki, ale stabilny.

Czułem jak serce z sekundy na sekundę zaczyna mi przyspieszać.

-Muszę do niej wejść.

- Załóż najpierw maskę na usta i fartuch jednorazowy.

Wziąłem od Garfielda maskę i fartuch. Ubrałem się i wszedłem powoli na sale. Zamknąłem drzwi. Kiedy zobaczyłem Rachel podpiętą do tych wszystkich szpitalnych urządzeń, poczułem mocny ucisk w klatce piersiowej. Usiadłem naprzeciwko łóżka. Przez chwile siedziałem i wpatrywałem się w monitor pokazujący funkcję życiowe. Delikatnie chwyciłem dłoń Rachel. 


-Wszytko będzie dobrze. Obiecuje ci, że wszytko się zmieni.

Wziąłem głęboki oddech, żeby się trochę uspokoić. Czuje, jak każda część mnie coraz mocniej się spina.

-Wiem, że mnie słyszysz, musisz walczyć. Będę cały czas przy tobie...

K*rwa pieprzona bezsilność. Tak strasznie chciałbym jej pomóc, ale nie potrafię tego zrobić. Położyłem głowę na jej dłoni.

-Przepraszam, jest mi tak strasznie przykro. Gdybym od razu powiedział, gdzie jadę i po co nie przylecielibyście. Nic by się nie stało. To wszytko moja wina Rachel tak bardzo cię przepraszam...


                                                  * BRUS*

-W jakim jest stanie ?

-Przeszła ciężką operację. Jej stan jest ciężki, ale stabilny.

-Rozumiem Kori. Czy lekarz coś jeszcze mówił ?

-Najbliższe godzinny będą decydujące.

Spojrzałem przez szybę na sale. Richard pewnie się obwinia za to wszystko. Zawsze mu powtarzałem, że bycie bohaterem to nie tylko zaszczyty, ale też poświęcenia. Mam nadzieje, że Raven wyjdzie z tego.

-Jesteście zmęczeni, jedźcie do Wayne Manor. Ja zostanę jeszcze w szpitalu z Richardem, zobaczymy się później.

-Brus informuj nas o wszystkim.

-W porządku.

Cała trójka wyszła z oddziału.

-Witam Panie Wayne.

Obróciłem się, przede mną stał lekarz. Uścisnąłem jego dłoń.

-Co Pana sprowadza do naszego szpitala?

-Rachel Roth. Mogę się dowiedzieć czegoś więcej o jej stanie zdrowia?

-Jest Pan spokrewniony z pacjentką?

-Nie, ale jest to ważna osoba dla mojego najstarszego syna.

-Niestety nie mogę udzielić...

-Myślę, że możemy się jakoś dogadać.

Przez chwile mężczyzna był, zaskoczony moją wypowiedzą, ale po chwili zaprosił mnie do swojego gabinetu.

##########Godzinę później#############

Wyszedłem z gabinetu.

-Dziękuje Panie Wayne. To naprawdę wielka szansa dla tego szpitala.

-Jutro proszę, naszykować papiery mój pracownik je odbierze.

-Dobrze.

Ponownie uścisnąłem dłoń lekarza. Dowiedziałem się wszystkiego o stanie Rachel. Nie jest dobrze. Dwa razy reanimowali ją na sali operacyjnej. Lekarz powiedział, że jeżeli z tego wyjdzie, to będzie cud. Muszę porozmawiać z Richardem. Uchyliłem lekko drzwi od sali.

-Richard możemy porozmawiać?

-Yhm.

Kiedy wyszedł z sali, spojrzał mi w oczy. Chciałem zacząć tę rozmowę, ale coś mnie zablokowało. Nie mogę mu tego powiedzieć, musi mieć nadzieje.

-O co chodzi Brus ?

-Odwiedziny są do dwudziestej drugiej. Porozmawiałem z lekarzem, zgodził się, żebyś został na noc.

-Dzięki a mówił coś o Rachel?

-Nic nowego. Zostajesz w szpitalu ?

-Tak.

-Rano przyjadę. Jak będziesz, czegoś potrzebował, to dzwoń.

-Yhm.

Pożegnałem się z nim, po czym ruszyłem w stronę wyjścia.

Młodzi TytaniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz