17

172 12 3
                                    

*Nightwing*

Cholera Slade nie odpuści, muszę coś zrobić, zanim skrzywdzi Rachel. Może jakaś zasadzka...nie jest na to za sprytny. Może powinienem poprosić Batmana o pomoc. W sumie dawno nie rozmawialiśmy. Wyjąłem komunikator i wybrałem numer do nietoperza. Po paru sekundach mężczyzna odebrał.

-Witaj Bruce tu Richard.

-Richard ?

-Tak słuchaj, moglibyśmy się spotkać w cztery oczy?

-Kiedy i o której?

-Może być jutro? O dwudziestej na dachu Wayne Enterprises.

-Nie ma sprawy. Miło cię słyszeć.

-Ciebie też. Wszytko w porządku? Po twoim głosie wnioskuje, że nie za bardzo.

-Ostatnio dużo mam na głowie do tego Joker uciekł z Arkham i nie mogę go namierzyć.

-Rozumiem a jak Damian ?

-Dobrze jest teraz u Ligi Młodych. A u ciebie jak ?

-Nie najgorzej, ale wole o wszystkim porozmawiać jutro.

-W porządku. Trzymaj się.

-Do jutra.

Rozłączyłem się, siadając na łóżku.

-Na pewno znajdzie się jakiś sposób na tego psychola.

Wyjąłem wszystkie informacje o Wilsonie. Próbowałem znaleźć jego najsłabsze punkty. Nawet nie zauważyłem, kiedy na zegarku pojawiła się dwudziesta druga. Wstałem od biurka i wyprostowałem plecy. Wyszedłem z pokoju, żeby sprawdzić co u Raven. Coś czuje, że raczej w pokoju jej nie spotkam. Dziś jest pełno gwiazd na niebie a ona, kocha ten widok. Tak jak się spodziewałem, znalazłem ją na dachu wieży.

-Nie za zimno trochę ?

Spojrzała, na mnie lekko się uśmiechając. Usiadłem obok niej.

-Jest idealnie.

-Nie...nie jest.

Ponownie spojrzała w moją stronę zaskoczona moją wypowiedzią. W tym momencie pocałowałem ją w usta.

-Teraz jest idealnie.

Przewróciła oczami, przytulając się do mnie.

-Co tak długo robiłeś w pokoju ?

-Spałem. Byłem wykończony po dzisiejszym dniu.

Nie wiem, czy powinienem mówić jej o jutrzejszym spotkaniu z Batmanem. Nie chce jej stresować i tak ostatnio za dużo przeszła. Będzie zła jak się, dowie, że za jej plecami robię zasadzkę na Slade'a. Reszta w sumie też.

-Rozumiem.

Siedzieliśmy jeszcze z półgodziny na dachu, po czym weszliśmy do środka.

-Dobranoc.

Pocałowałem Rachel w czoło i mocno przytuliłem.

-Dobranoc.

Weszła, do swojego pokoju a ja ruszyłem do swojego.

################ 12:34######################

*RAVEN*

Razem z mamą poszłyśmy do mojego prywatnego domu. Burmistrz Jump City zaopatrzył każdego tytana w posiadłość. W sumie nie wiem czemu skoro mamy wieżę. Może w taki sposób chciał się nam odwdzięczyć za pomoc. Mój dom jest położony blisko plaży. Jeżeli chodzi, o mnie to jest, trochę za duży a na razie nie mam w planach się wprowadzać. Otworzyłam drzwi i obie weszłyśmy do środka. Ostatni raz tu byłam z jakieś dwa miesiące temu.

-To jest twój dom ?

Zdjęłam kurtkę, rzucając ją na kanapę w salonie.

-Teraz jest twój.

Salon jest w kolorze granatowym. Na środku stoi szklany stolik a przed nim znajduje się duża szara kanapa. Na ścianie wisi plazma. W kącie znajduje się duży regał z książkami. Najbardziej podoba mi się duże okno z widokiem na plaże. W sumie cały dom jest zrobiony pode mnie. Ciemne kolory.

-Mam nadzieje, że nie przeszkadzają ci kolory ścian.

Angela spojrzała na mnie zszokowana.

-Ale...ja nie mogę...

-Daj spokój ja i tak z niego nie korzystam.

-Musiałaś na niego wydać majątek.

Poszłam do kuchni nalać sobie wody.

-Nie włożyłam w niego ani centa. Dostałam ten dom.

-Od kogo ?

Stanęła obok mnie.

-Burmistrz zaopatrzył nas w prywatne domy.

-Aha rozumiem.

-Na górze są trzy sypialnie. Kiedy wejdziesz, po schodach do góry od razu po lewej stronie jest łazienka. Przyzwyczaisz się.

-Dziękuję.

Przytuliła mnie mocno, całując w głowę. Odwzajemniłam gest.

-Nie musisz mi za nic dziękować. Będę często wpadać. Masz mój numer telefonu. Jakby coś się działo, od razu dzwoń.

-Dobrze.

-Będę lecieć. Trzymaj się.

-Kocham cię skarbie.

Ponownie zamknęła mnie w żelaznym uścisku.

-Ja ciebie też.

Po chwili opuściłam dom, kierując się do centrum. Muszę kupić parę nowych książek. Idąc, ktoś zahaczył mnie ramieniem, przez co prawie upadłam.

-Wybacz, nie zauważyłem cię.

Spojrzałam na mężczyznę, który na mnie wpadł.

-To ty...

-Jason tak ?

-Tak, myślałem, że cię już nie spotkam Raven.

-No widzisz.

-Gdzie idziesz ?

-Muszę kupić parę książek nic ciekawego.

-Mogę iść z tobą?

-Raczej kupowanie książek cię nie jara.

-Skąd wiesz ?

-Nie wiem, po prostu głośno myślę.

-No to dużo o mnie nie wiesz. Dasz się zaprosić na kawę ?

-To nie jest dobry pomysł.

Chciałam już iść, ale lekko złapał mnie za ramie.

-Proszę, daj się zaprosić.

Wzięłam głęboki wdech.

-Ok.

-Super, tutaj zaraz za rogiem jest kawiarnia.

Po minucie byliśmy już w środku. Usiedliśmy przy wolnym stoliku.

-Witam.

Przed nami pokazał się kelner z małym notatnikiem i długopisem.

-Prosimy dwie kawy Café Latte.

-Już się robi.

Mężczyzna odszedł od nas, żeby przygotować zamówienie Jasona.

-Mam nadzieje, że lubisz Café Latte.

-Może być.

Spojrzałam prosto w oczy Jasona. Są tak intensywnie zielone. Jako mężczyzna jest przystojny. Za barem nie za bardzo było widać jego sylwetkę.

-Powiesz mi coś o sobie.

Z rozmyśleń wyrwał mnie jego głos.

-Lubie czytać. W sumie to tyle.

-Rozumiem. Podobała ci się ostatnia impreza ?

-Nie było najgorzej. Ja po prostu nie lubię, przebywać w pomieszczeniach gdzie jest dużo ludzi plus do tego głośna muzyka.

-Pewnie znajomi cię zmusili?

-Niestety.

-Praca barmana też nie jest moją wymarzoną pracą, ale trzeba sobie jakoś radzić.

Naszą rozmowę przerwał kelner, który postawił przed nami dwie filiżanki kawy.

-Smacznego.

Odszedł, zostawiając na samych.

-Bycie Tytanem chyba też nie jest takie zaje*iste.

-Nie jest źle. Czasami jest ciężko.

-Podziwiam cię Raven.

-Dlaczego ? Nic niezwykłego nie robię.

-Ratowanie ludzi to nic niezwykłego ?

-Nie o to mi chodziło.

Uśmiechną się do mnie popijając kawę.

-No dobrze zostawmy prace w spokoju. Ile masz lat ?

-22

-Jestem od ciebie o trzy lata starszy. Myślałem, że jesteś trochę starsza.

Zakrztusiłam się kawą, na co Jason zaczął się śmiać.

-Dzięki.

Przewróciłam oczami.

-Wybacz, śmiesznie to wyglądało.

Młodzi TytaniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz