24

127 15 7
                                    


Słowa Brusa przywróciły u mnie trzeźwe myślenie. Rzuciłem spluwę na ziemie.

- Zawsze postępujesz słusznie Grayson...to cię zgubi.

Slade szybko chwycił kryształ i podciął nogi Batmanowi. Zaczął wyprowadzać szybkie ataki.

- To koniec Wilson. Oddaj kryształ.

-Widzisz Batmanie to, co wydaje się końcem, jest zaledwie początkiem.

Nagle z dachu budynku zeskoczyła postać, która stanęła u boku Wilsona.

-Poznajcie Rose...

Kobieta, długie białe włosy. Szczupła sylwetka i oczywiście ma na sobie ten sam strój co Slade.

-Miło poznać.

Na jej ustach pokazał się ostry uśmiech. Skierowała miecz w moją stronę. Razem z Brusem stanęliśmy do ataku.

- Chcieliście zacząć zabawę beze mnie?

Dobrze znam ten głos.

- Damian.


                                                          *Damian*

Nie jestem w formie, ale z chęcią skopie dupę Wilsonowi.


- Rose Wilson. Tatuś wreszcie wypuścił cię z jaskini ?

- Znasz ją ?

- Zbyt dobrze Grayson.

Nie czekając na dalszą gatkę ruszyłem na Sladea. Na drodze jednak stanęła mi Rose. Będzie ciekawie.

- Widzisz Damianie za zdradę, trzeba płacić.

- Mówisz o sobie ?

Zaczęła wyprowadzać ciosy, które za każdym razem blokowałem.

- Widzę, że niczego nowego się nie nauczyłaś przez ten czas.

Zrobiłem salto do tyłu i wyjąłem swój miecz.

- Jesteś głupi Damianie. Miałeś taką szansę u boku Ra'sa al Ghula...zdradziłeś Ligę Zabójców.

- Nie rozśmieszaj mnie. Myślisz, że przez ten cały czas, kiedy przebywałem, w Lidze nie zauważyłem twoich nocnych wypraw do sali narad ? Uważasz, że kopiowanie danych nie jest zdradą ?

 Na moich ustach pokazał się cwaniacki uśmiech. Zaczęliśmy walkę na miecze. W tym samym momencie Brus razem z Nightwingiem walczyli ze Sladem. Dostałem dwa mocne ciosy na żebra. Złapałem się dłonią za bolące miejsce. 

- Chyba się jednak czegoś nauczyłam.

- Ty się nigdy nie zmienisz Rose...

Kiedy kolejny raz chciała mnie zaatakować, chwyciłem jej rękę i zgiąłem ją tak mocno, że aż „Panna" Rose upadła na kolana. Złamany nadgarstek. O ile dobrze pamiętam to zawsze, był jej słaby punkt. Wykorzystałem moment i wybiłem jej z prawej dłoni miecz.

- To koniec. Mam cię zakuć czy sama sobie poradzisz ?

Rzuciłem przed nią parę kajdanek. Pewnie któryś z cywilów widząc naszą walkę, wezwał policję, bo zaczęło się od niej roić jakby ktoś, chciał wysadzić co najmniej połowę miasta.

-Ręce to góry !!! Jesteście otoczeni.

Przewróciłem oczami. Jak byśmy mieli, taki refleks jak gliniarze z Gotham to miasto dawno by upadło. Batman z Nightwingiem też szybko poradzili sobie ze Sladem. Wilson się starzeje. Kiedyś walka potrwałaby co najmniej godzinę. Chyba sam siebie oszukiwał, myśląc, że w przyszłości córeczka zajmie jego miejsce. To wciąż ta sama dziewczyna, która kieruje się tylko agresją i gniewem. Liga zabójców nie miała innych sposobów na wychowanie. A mając za ojca psychopatę, niczego się nie nauczy.


                                        *Nightwing*

Spojrzałem na kryształ, który trzymałem w dłoni. Dokoła zebrało się pełno policji i służb wojskowych. Slade i Rose są, unieruchomieni więc poradzą sobie.

- Wracajmy do domu.

- Muszę lecieć do szpitala.

- Najpierw się ogarnij. Wyglądasz jakbyś...

- Damian.

Na szczęście Brus przerwał uwagę młodego. Nie chce rozpętać tu następnej walki.

- Najpierw wrócimy do domu. Alfred cię opatrzy i pojedziemy do szpitala.

Zgodziłem się na to. Przed nami pojawił się Batmobil. W trójkę wskoczyliśmy do środka i ruszyliśmy do Wayne Manor. Przez całą drogę myślałem tylko, czy Rachel jest cała. Muszę ją zobaczyć. Kiedy dotarliśmy do domu Alfred od razu, zajął się moimi ranami. Oczywiście nie obyło się bez tabletek przeciwbólowych. Przebrałem się szybko w jeansy i czarną koszulkę. Zszedłem na dół gdzie, czekał już Brus.


- Gotowy ?

- Jedźmy.

Młodzi TytaniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz