13

200 18 2
                                    

Nie wiem, czy powinienem ją pocałować. Chciałbym to zrobić, kiedy będzie zdrowa i powie mi czy coś czuje do mnie. Ponownie nałożyłem maskę na jej usta.


-Przyjdę później. Mam nadzieje, że się obudzisz.


Wyszedłem z sali, przed którą stała Arella i Cyborg.


-Victor obiecaj mi, że Rachel się wybudzi.

-Nie mogę ci tego obiecać, ale jej stan jest stabilny. Jest silna, poradzi sobie.

-Wiem...


Arella razem z Cyborgiem weszła na sale. Spojrzałem ostatni raz na drzwi od sali medycznej i poszedłem do pokoju wspólnego.


*Victor*


Przejrzałem jeszcze raz wyniki badań. Arella siedziała obok łóżka, trzymając dłoń Rachel.


-Musimy być dobrej myśli. Pani córka tak łatwo się nie poddaje. Przekonałem się o tym przez ostatnie siedem lat. Jest dla mnie jak siostra, mam nadzieje, że jest pani z niej dumna.


Kobieta spojrzała na mnie ze łzami w oczach.


-Jestem z niej dumna, mimo że nigdy jej tego nie powiedziałam. Nigdy nie miałyśmy dobrego kontaktu. Byłam, chłodna próbowałam blokować wszystkie uczucia. To wszytko było dla mnie trudne, bo jest moim dzieckiem. Kiedy mnisi przepowiedzieli jej proroctwo, czułam się strasznie, nie wiedziałam co robić. Ona cały czas szukała sposobu, żeby proroctwo się nie spełniło. I udało się pokonała Trygona, chociaż czasami wciąż w to nie wierze.



Stałem i słuchałem uważnie to, co mówiła.


-Wszystko skończyło się dobrze. Niech się pani nie martwi.

-Nie mów do mnie pani mam na imię Angela.


Na moich ustach pokazał się lekki cień uśmiechu.


-Dobrze, przyjdę później sprawdzić, czy wszytko w porządku.


Odłożyłem na biurko wyniki i wyszedłem z sali.


##############Następnego dnia###############


*Rachel*

Otworzyłam lekko oczy od razu, poczułam ból promieniujący do moich pleców. Powoli zdjęłam maskę tlenową z ust. Spojrzałam w bok... sala medyczna jestem w wieży.

-Rachel?


Spojrzałam w stronę głosu.


-Na szczęście się obudziłaś. Jak się czujesz ?


Metalowa dłoń ponownie nałożyła na moje usta maskę tlenową.


-Dobrze... Victor ?

Próbowałam się podnieść, ale Cyborg mi zabronił.


-Nie podnoś się, masz złamane żebra z prawej strony. Potrzebujesz czegoś?

-Nie...co z zemną ?

-Nie jest źle, powoli się regenerujesz.

-Arella?

-Wszytko z nią w porządku jest z resztą w pokoju wspólnym. Zaraz po nich pójdę.

-Nie...

Cyborg, staną, słysząc mój sprzeciw. Podniosłam się, wytrzymując ból.


-Raven nie ruszaj się, bo to jeszcze ci zaszkodzi.

-Uleczę się, pomóż mi.


Przyjaciel patrzył na mnie przez chwile, po czym pomógł mi, trzymając mnie lekko za plecy. Pozbyłam się maski z ust i przełożyłam dłoń do złamanych żeber. Z mojej dłoni wyleciała niebieska moc. Po dłużej chwili wyleczyłam swoje obrażenia.


-Wyjmij mi wenflon z ręki.


Zrobił, tak jak powiedziałam.


-Wciąż jesteś osłabiona, powinnaś przez jakiś czas być podłączona do kroplówki.

-Poradzę sobie.


Wstałam, powoli z łóżka czego pożałowałam, bo nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Victor w ostatniej chwili mnie złapał.


-Mówiłem...uparta kobieto...

-Daj spokój Stone...


Uśmiechną się, słysząc swoje nazwisko.


-Muszę się przebrać.


Wziął mnie pod rękę i razem poszliśmy do mojego pokoju.


-Poczekam przed pokojem i pójdziemy do reszty.

-yhm...


Spróbowałam w miarę sprawnie zrobić wszystkie czynności higieniczne. Jednak nie wyszło. Wykąpana i przebrana z pokoju wyszłam po czterdziestu minutach. Miałam na sobie czarne rurki z wysokim stanem i szarą bluzę z kapturem + czarne skarpetki. Nie mam siły zakładać butów. Powoli wyszłam z pokoju, przed którym cały czas czekał Cyborg.


-Wybacz, trochę to zajęło.

-Rozumiem, chodźmy.


Znów wziął mnie pod rękę i poszliśmy do reszty. Kiedy weszliśmy do środka każdy, skierował swój wzrok na naszą dwójkę.


-Raven !!


Kori podleciała do mnie i lekko mnie przytuliła.


-Wszytko w porządku ?

-Tak...


Potem na lot na mnie zrobił Garfield z Richardem. Na koniec Arella podeszła do mnie przytulając mnie. Czuje się strasznie. To wszytko moja wina. To przeze mnie Azarath zostało zniszczone. Przy pomocy Kori usiadłam na kanapie. Błagam, niech tylko teraz nie pytają, co się wydarzyło.


-Jesteś głodna?

-Nie...


Starfire poszła do kuchni a mnie coraz bardziej, dobijały wyrzuty sumienia.


-Dobrze, że wszystko jest w porządku.


Nie wytrzymałam, wstałam gwałtownie.


-Nic nie jest w porządku !!


Krzyknęłam na Richarda ze łzami w oczach. Reszta spojrzała na mnie, nie wiedząc, o co chodzi. Moja moc połamała stół, który stał przed nami. Usiadłam, łapiąc się za głowę i głęboko oddychając. Spokojnie... nie trać kontroli...


-Co się dzieje ?


Poczułam dłonie Nightwinga na swoich ramionach.


-Nic.


Mocą przeniosłam się do swojego pokoju, upadając na ziemie. Moc za dużo zabiera mi siły...Jakoś doszłam do łóżka. Położyłam się, podciągając kolana do klatki piersiowej i chowając głowę w poduszce. Nie mogłam, powstrzymać łez po prostu się im poddałam.


Młodzi TytaniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz