11

196 17 5
                                    

Po jakieś godzinie w świątyni byli wszyscy mnisi, razem z zemną i moją matką.
Na środku przed nami płoną Ogień Odrodzenia. Mnisi ustawili się dokoła niego, podnosząc lekko ręce do góry.


-WIELKI OGNIU ODRODZENIA MY LUD AZARATH BŁAGAMY CIĘ O ODPOWIEDŹ. MATKO AZARATH DAJ NAM SIŁĘ I MĄDROŚĆ.


Mnisi wypowiedzieli tę formułkę jeszcze sześć razy, dopóki ogień nie zmienił swojej barwy na niebieski.

-Rachel...

Wszyscy rozstąpili się przede mną. Podeszłam do ognia i włożyłam w niego swoje dłonie. Przeszedł mnie chłód. Moje ręce z sekundy na sekundę stawały się zimniejsze.

-Azarath Metrion Zintos

Wypowiedziałam zaklęcie i w tej samej chwili moje oczy zmieniły swój kolor na biały. Czułam, jak całe moje ciało przechodzą dreszcze.

-Ja Rachel Roth chce wiedzieć, czy mój ojciec Trygon żyje ?


Poczułam, mocne szarpnięcie a ogień rozrósł się do ogromnych rozmiarów, ukazując mojego ojca. Pokazany został także dzień proroctwa i moja walka razem Tytanami. Nagle wszytko zniknęło. Przed nami pokazał się obraz jakiejś postaci.W pierwszej chwili powiedziałabym, że jest to Trygon, ale przed nami pokazał się człowiek.Miał długie białe włosy i przepaskę na oku. Drugie oko było, czerwone a z całej jego postaci unosiła się czarna moc.


-Głupia dziewczyno myślisz, że to koniec ? Syn wielkiego Trygona zniszczy ziemie ! Zniszczę wszystko !!


Stałam jak sparaliżowana. Jaki syn ? To, to niemożliwe...


-HAHAHAHAHAH !


Jego śmiech brzmiał jak głos mojego ojca. Wszystkie wspomnienia nagle przeleciały, mi przez głowę sprawiając, straszny ból głowy. Chciałam wyjąć dłonie z ognia, ale nie mogłam. Z moich oczu zaczęły spływać łzy.

-Azarath Metrion Zintos !!!!


Wykrzyczałam, to zaklęcie a wtedy nastąpił wybuch. Uderzyłam, o ścianę świątyni tracąc widoczność. Upadałam na ziemie. Czułam tylko ból i czyjeś dłonie na swoje głowie. Ktoś coś do mnie mówił, ale nie wiedziałam, kto to jest. No dalej Raven dasz rade ! Spróbowałam się jakoś pozbierać co po krótkiej chwili, przyniosło rezultat. Nade mną klęczała Arella. Trzymała moją głowę na kolanach.

-Proszę cię Rachel, musimy uciekać !


Nie zrozumiałam, o co jej chodzi, płakała, ale nie wiedziałam czemu. Dlaczego mamy uciekać? Spróbowałam, wziąć głębszy oddech co poskutkowało kaszlem.

-Rachel... Rachel błagam cię, musimy uciekać!!

-Ale...dlaczego ?


Spojrzałam, dookoła siebie gdzie walały się gruzy świątyni. Niedaleko nas leżało dwóch mnichów. Nie wiem, czy żyli. Trzech ocalałych podbiegło do nas.


-Wasza wysokość musimy opuścić wymiar !


Wstałam przy pomocy matki i jednego z mnichów.

-Co się dzieje ?

-Zostaliśmy zaatakowani przez demony. Połowa Azarath została spalona.


Stałam zszokowana. Usłyszałam za sobą dobrze mi znany śmiech. Wszyscy w tym samym momencie obróciliśmy się za siebie.

-Nic was nie uratuje.


Przed nami pojawiła się ta sama postać, która jeszcze parę minut temu pokazała się w Ogniu Odrodzenia.


-Kim jesteś i czego chcesz ?


Stanęłam o własnych siłach przed matką i mnichami.

-To sprawa między nami Raven. Moja droga siostrzyczko.


Poczułam mocne ukłucie w klatce piersiowej, kiedy usłyszałam jego wypowiedź.

-Jeżeli to sprawa między nami to nie mieszaj ich do tego.

-Dlaczego ? To tylko ludzie bezwartościowe istoty, które i tak czekają na śmierć.


Zaczął w nas strzelać mocą. Utworzyłam przed naszą piątką tarcze, która blokowała wszystkie ataki.

-Nie wytrzymam tak dłużej muszę was przeteleportować w bezpieczne miejsce.

-Nie Rachel my odwrócimy jego uwagę a ty razem z Arellą uciekajcie.


Nawet nie zdążyłam nic powiedzieć ani zareagować, kiedy mnisi pobiegli w stronę mężczyzny.

-Nie !

Krzyknęłam za nimi, ale nic to nie dało. Postać w sekundę uśmierciła całą trójkę.

-Uciekaj Rachel ja zostanę nie dasz rady nas obie przenieść.

-Nie, nie mogę cię stracić.

-Kocham cię.


Powiedziała łamiącym się głosem. Mocno mnie przytuliła, wykorzystałam ten moment.

-Nie pozwolę ci zginąć Azarath Metrion Zintos!

-Nie!


Tyle zdążyła powiedzieć, zanim cała zniknęła. Przeteleportowałam ją na ziemie.

-Zostaliśmy tylko we dwójkę siostrzyczko.
-Nie mów tak do mnie !

-Trzeba była się nie sprzeciwiać ojcu. Wciąż nie rozumiem, jak ktoś taki jak ty może być jego córką. Gdybyś się przyłączyła do mnie, moglibyśmy władać razem piekłem. Uczyniłbym cię silną wszyscy by byli pod naszą kontrolą.

-Nigdy w życiu!

-Zły wybór...


Zaczął mnie atakować. Z trudem unikałam każdego z pocisków. Jestem z byt osłabiona na mocniejszą walkę.

-Zabicie ciebie będzie łatwiejsze niż się spodziewałem.


Skoro jestem za słaba do walki to może, spróbuje przeznaczyć resztę siły na jeden, ale skuteczny atak. Tylko muszę znaleźć się blisko niego.

-Masz rację...



Stanęłam gdzieś z trzy metry od niego. Na moment przestał mnie atakować.

-Co proszę ?

-Masz, rację jesteś silniejszy i tak mnie, zabijesz prędzej czy później.


Moje oczy zmieniły się w dwie pary oczu demona. Moja blada skóra przybrała czerwony odcień.

-Czy twoja propozycja jest aktualna ?


Przyglądał mi się z szyderczym uśmiechem.

-I tak po prostu chcesz przejść na moją stronę ?

-Zawsze byliśmy po tej samej stronie...braciszku.

Młodzi TytaniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz