Rozdział 2

1.6K 84 5
                                    


- Emm to pan znał moją mamę? - spytała Mionka zdziwiona
- Niestety tak. W teorii grzeczna Krukonka, a w praktyce diablica ze szlabanami tyle samo co Black i Potter. - odparł Snape prychając nieco
- To dlatego mnie pan tak nie lubi. - westchnęła Gryfonka
Snape widząc minę dziewczyny przewrócił oczyma z irytacji. To, że jej nie lubi było największym fałszem jaki słyszał. Fakt, była irytująca, ale lubił tę dziewczynę z dzikim zapałem do nauki. A poza tym, szanował młodą Gryfonkę. Była dla niego istnym geniuszem, podobnym do jej wujka Sherlock'a. No bo jaki zwykły drugoroczny jest na tyle bystry aby odgadnąć hasło do skrytki ze składnikami eliksiru wielosokowego, zwędzić je na lekcjach pod jego czujnym okiem, a następnie być na tyle zdolnym by uwarzyć ten eliksir w łazience Jęczącej Marty?
- Nie nie lubię cię Granger. Owszem jesteś podobna do matki. Ale jesteś o wiele większym geniuszem od niej jak i jej zupełnym przeciwieństwem. - odpowiedział Snape kładąc rękę na ramieniu Gryfonki
Hermiona podniosła głowę i zobaczyła pięknie, czarne niczym onyksy, oczy Mistrza Eliksirów. Zaskoczona jego słowami i zarumieniona wpatrywała się w cudne oczy. Nigdy jeszcze nie usłyszała pochwały od Snape'a za cokolwiek. A teraz gdy ją dostała, usłyszała z jego ust coś takiego!
- Ekhm. Czy możemy wrócić do głównych tematów? - spytał Mycroft
- A tak, tak. Pytałaś nas kiedy to się stało. Otóż, z tego co wiadomo, pożar wybuchł dziś w środku nocy. Twoi rodzice najpewniej próbowali wydostać się z domu, ale nie zdążyli. Zaczadzili się zanim zdołali odpowiednio zareagować. Byli zbyt zaskoczeni pożarem. - powiedział Dumbledore
Sherlock słuchając jego wypowiedzi, tonu i zachowania zauważył, że dyrektor niby spokojny, ale jednak powoli i dziwnym trafem ostrożnie, dobiera każde słowo.  Od razu w głowie zaświeciła mu się lampka ostrzegawcza. Zerknął na pozostałych. Mycroft był poważny jak zawsze, choć gdzieś tam było widać w grymasie, że boli go strata ukochanej kuzynami. McGonagall siedziała na krześle obok podopiecznej, całkowicie blada na wieści i zmartwiona o Hermione. Hermiona była smutna, ale jej uroczo zmarszczony nosek mówił wyraźnie, że też coś zauważyła dziwnego po zachowaniu dyrektora. Severus z krzywym grymasem patrzył na Dumbledore'a, jakby i on zauważył, że coś tu nie pasuje.
- A co z...- zaczęła Gryfonka
- Pogrzebem? Odbędzie się on jutro około południa. Od dzisiaj, aż do wyjazdu na przerwę świąteczną, jesteś zwolniona z zajęć. Tak jak ustaliliśmy, zanim przyszłaś z profesor McGonagall, pojedziesz wcześniej, czyli jutro, do domu. Z którym wujkiem będziesz chciała mieszkać, sama zdecydujesz. - odpowiedział Snape 
- Tak. Domyślam się, że nie masz nic na pogrzeb, więc ustaliliśmy z Severus'em, że pójdziesz razem z nim do Hogsmead po zakupy jeszcze dzisiaj po południu.  - powiedział starszy Holmes
- Masz być przyjść gotowa o 17. Do tego czasu możesz robić co ci się podoba. Masz się jedynie nie włóczyć  bezczynnie po korytarzach w czasie lekcji. Po powrocie z Hogsmead masz się od razu spakować i iść spać. Jutro po śniadaniu będę czekał na ciebie przed głównym wejściem do Wielkiej Sali. Masz być gotowa i spakowana. Zaraz po śniadaniu ruszamy do Londynu. Najpierw pójdziemy do ruin twojego domu, byś mogła zabrać cokolwiek chcesz z tego co się ostało. Później pójdziemy pogrzeb twoich rodziców. Czy to jasne, co powiedziałem? - powiedział Severus
- Tak profesorze. I dziękuję. - odpowiedziała dziewczyna
- I jeszcze jedno Hermiono. Jako, że jesteśmy bardzo zajęci pracą, razem z bratem poprosiłem Severusa, aby w szkole miał na ciebie oko i informował nas o twoich postępach w nauce jak i wybrykach. - powiedział Mycroft
Dziewczyna słysząc o " jej wybrykach" przygryzła wargę lekko zawstydzona, a jej policzki oblał rumieniec.  Sherlock widząc to podszedł do niej i przytulił ją dodając jej otuchy, po tym co przez ten czas w gabinecie dyrektora przeszła. Dziewczyna lekko spięta, niepewnie objęła wujka w pasie. I w tym momencie ponownie uderzyła ją fala wszystkich emocji i po znowu po jej policzkach, a teraz i ubraniu młodszego Holmesa, popłynęły łzy. Moc się w niego wtuliła szukając wsparcia. Sherlock, co do niego podobne i niepodobne, zaczął nieudolnie ją pocieszać.
- Będzie dobrze. To minie. Wszystko na nowo się ułoży. Mycroft nie taki diabeł straszny jak go malują. - szeptał pocieszająco Sherlock do jej ucha
Hermiona przestała płakać, a przy ostatnim zdaniu Sherlock'a, nawet delikatnie się uśmiechnęła, bo Holmes ją trochę rozśmieszył.
- Czy mogę już iść? - spytała Gryfonka gdy uwolniła się z objęcia wujka
- Tak panno Granger. Możesz już iść. Ja muszę jeszcze porozmawiać z profesor McGonagall, profesorem Snape i twoim ojcem chrzestnym. - powiedział Dumbledore -  Sherlock'u możesz ją odprowadzić i zostać z nią na chwilę? Nie powinna być teraz sama. Mycroft da ci znać jak będziecie wracać do siebie. - dodał z udawaną troską o Gryfonkę
- Oczywiście Albusie. - odparł młodszy Holmes zbierając się do wyjścia
Pożegnał się z profesorami, a następnie posłał jakieś znaki bratu kierując się do wyjścia
- Chodź Hermiono. Opowiesz mi co tu się zmieniło.- powiedział Sherlock zgarniając dziewczynę - I oczywiście wyspowiadasz mi się z tego co zmalowałaś w szkole za te cztery i pół roku. Chcę znać wszystkie szczegóły. - dodał szeptem i szelmowskim uśmiechem gdy byli sami i zjeżdżali po schodach od gabinetu dyrektora

Granger!! Czyś ty zdurniała?! SevmioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz