Rozdział 3

1.8K 77 26
                                    


Hermiona na ten komentarz również się uśmiechnęła, pomimo sytuacji, w jakiej się znalazła. Lekcje trwały, więc szybko bez przeszkód dotarli do dormitorium dziewczyny. W pokoju lekko skołowana Gryfonka usiadła na łóżku.
- Dlaczego was nie pamiętam? - zapytała Hermiona
- Byłaś zbyt mała. Miałaś kilka miesięcy, kiedy Helen odcięła się od nas. Nie raz i nie dwa, razem z Mycroftem próbowałem jakoś się z tobą zobaczyć. Choć się to nie udało, zawsze mieliśmy na ciebie oko. Zawsze, gdy miałaś urodziny wysyłaliśmy ci coś małego. Powiedz mi, jakie najbardziej lubisz książki, bo widzę, że masz ich tutaj mnóstwo. - powiedział Sherlock
- Lubię wszystkie. Ale kryminały i zagadki kocham najbardziej. Wszystkie, jakie mam mają na pierwszej stronie dedykację. I ten podpis. Na zawsze twoi MH i SH. Nigdy nie mogłam rozgryźć inicjałów. - odparła Hermiona
- Te książki były od nas Hermiono. Ode mnie i Mycrofta. Nie wiedzieliśmy za bardzo, co lubisz, więc zawsze obstawialiśmy na książki.- powiedział Sherlock
- Dziękuję. Od rodziców nigdy nie dostawałam książek. Kupowali mi wszystko, co nie było książką. No może oprócz tych dla dzieci. Och pamiętam jak w wieku pięciu lat chciałam na urodziny książki o fizyce kwantowej i chemii. Rodzice się wkurzyli i zamiast tego kupili mi kota, który nam trzy miesiące później uciekł. Ale tylko, że zwariowana ciotka Marlena przysyłała mi pieniądze jako prezent urodzinowy i mogłam je sobie kupić. - opowiedziała Gryfonka
- Pod tym względem jesteś do mnie podobna. A teraz mów. Co zmalowałaś  od pierwszej klasy? Dobrze to wiem. - powiedział Sherlock
- Ech... No dobrze. No to na pierwszym roku miała spotkanie z trollem, nielegalnie grzebałam w dziale ksiąg zakazanych i zwinęłam książkę o Nikolasie Flamelu. Na drugim szukałam coś o potworze z Komnaty Tajemnic, który okazał się bazyliszkiem, zwinęłam na lekcjach ze Snape'em składniki do eliksiru wielosokowego i ważyłam go w łazience Jęczącej Marty. Na trzecim roku ratowałam razem z Harry'm Syriusza Black'a przy pomocy zmieniacz czasu, którego użyłam na lekcjach, które były w tym samym czasie. Oczywiście nie oddałam go i nadal go mam. Odkryłam też, że profesor Lupin to wilkołak. Bardzo go polubiłam. Było mi go żal i od tego czasu postanowiłam się nauczyć animagii. O dziwo nauczyłam się tego w krótkim czasie. Najpierw dużo o tym czytałam i jak spróbowałam się przemienić, to udało mi się to za pierwszym razem! Od tego momentu pomagam profesorowi Lupinowi podczas pełni. Dzięki temu nie jest taki samotny. - powiedziała podekscytowana Hermiona
- No proszę. A jaką masz postać animagiczną? - spytał Sherlock
- Lis. Jestem lisem. - odpowiedziała dumnie Mionka
- No proszę, czyli idziesz w moje ślady. – zaśmiał się detektyw
- No dobrze, a czwarty i piąty rok?- spytał młodszy Holmes
- W zeszłym roku nic nie zmalowałam. Pomagałam jedynie Harry'emu przy zadaniach Turnieju Trójmagicznego. – powiedziała Miona
- Na pewno? Coś kręcisz. Dobrze to widzę. – odparł Sherlock
- Ugh.. przed tobą nic się nie ukryje. No dobra. Parę razy wychodziłam nielegalnie do Hogsmade. – bąknęła dziewczyna
- Tak,? A jak często było to parę razy?-  dopytywał detektyw
- No dobra. Masz mnie.  Było to co weekend. – przyznała się Miona
Sherlock widząc jej minę zaczął się śmiać jak wariat, którym chyba raczej jest.
-  Przepraszam Herm. Przypomniało mi się jak sam to robiłem będąc w Hogwarcie. – odpowiedział Sherlock- A Mycroft nawet o tym nie wie do dzisiaj. – dodał
Oboje zaczęli się śmiać.
- A w tym roku? Co zmalowałaś?- zapytał młodszy Holmes
-  W tym roku.. Hmm może zacznę od tego, że profesorką z OPCMu w tym roku jest wstrętna różowa landryna i ropucha Umridge z ministerstwa. Już od pierwszej lekcji mam jej dość. Uczymy się tylko  z jakiego durnego podręcznika, w którym nie ma nic o zaklęciach obronnych. Na lekcjach z nią robimy tylko teorię. Praktyki nie mamy z nią w ogóle. Dużo teorii, a zero praktyki. Jedynym sposobem żeby nadrobić materiał było założenie tajnego i nielegalnego klubu, który założyłam z Ronaldem i Harry'm. Spotykamy się co tydzień wieczorem.  Dokładnie nigdy nie mamy w tym samym dniu, tylko ustalamy we trójkę datę i przekazujemy je pozostałym członkom naszej grupy przez zaczarowane galeony. W międzyczasie pomagam bliźniakom Weasley wkurzaniu landryny i uprzykrzaniu jej żywota w naszej zacnej szkole. Oprócz tego znalazło się parę osób, które mi podpadły i zostały ukarane małym dowcipem albo klątwą. Na przykład jedna dziewczyna z Huffelpafu śmiała się z Luny Lovegood więc za karę została skompromitowana naszym kawałem i wszyscy się z niej śmiali przez cały listopad. - opowiedziała Hermiona
- No, no. Nieźle ci poszło. - zaśmiał się Sherlock

Granger!! Czyś ty zdurniała?! SevmioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz