Rozdział 11

1.3K 70 1
                                    


Chwilę jeszcze obserwowali to, co działo się za oknem. Potem nie tracąc czasu, wrócili do reszty. Przez ten czas rozmowy ciągnęły się aż do późna. Potem wszyscy udali się do siebie, aby odpocząć. Przez następne dni, życie na Baker Street płynęło 'spokojnie' swoim tempem wraz z wieloma zawiłymi zagadkami. Harry porozmawiał spokojnie z Łapą i Lunatykiem o tym, co dowiedział się wcześniej od Sherlock'a. Remus był bardzo zaskoczony, że to on jest ojcem chrzestnym Harry'ego, za to Łapa zasmucony, bo bardzo kochał czarnowłosego chłopaka niemalże   własnego syna. Teraz powstała kolejna zagadka do rozwiązania. A mianowicie kim dla Harry'ego jest tak właściwe Syriusz. Hermiona wzięła sobie za punkt honoru, aby się tego dowiedzieć i rozwiązać tę sprawę. Któregoś dnia, po skończeniu gry na skrzypcach, usiadła na kanapie w salonie na przeciwko Mistrza Eliksirów z podręcznika do eliksirów z zamiarem powtórki części materiału do SUMów. Zaczęła powtarzać materiał z całego, ostatniego semestru, w międzyczasie oczywiście rozwalając się wygodnie na brzuchu. Co chwila jednak zerkała na profesora, który pogrążony był w czytaniu jakiejś lektury. Mimo, że robiła to dyskretnie, to jednak Snape i tak to zauważył.
- Czegoś potrzebujesz ode mnie panno Granger? - spytał Severus kiedy przyłapał Hermionę jak na niego patrzy
- Emm... Znaczy... Czy mógłby pan przepytać mnie na wyrywkę z materiału, który przerabialiśmy w ostatnim semestrze? - zapytała w końcu lekko zarumieniona dziewczyna
- Powtórki do SUMów? - odparł Snape - A pan Potter nie byłby lepszy do tego? W końcu i jemu by się to przydało. - dodał gdy dziewczyna chwilę wcześniej pokiwała głową w odpowiedzi na poprzednie pytanie
- Ech... Harry'ego nie ma. Wyszedł gdzieś zanim zdążyłam go o to zapytać. - odpowiedziała Mionka - A Sherlock'a też nie ma. Poszedł chyba do doktora Watsona i jego żony Merry i nie wiem kiedy dokladnie wróci. - dodał szybko
Severus popatrzył na nią, po czym zamknął czytaną wcześniej książkę i odłożył ją na stolik.
- No dobrze. Daj podręcznik, przepytam cię jak tak bardzo tego chce. - powiedział uśmiechając się złośliwe
Dziewczyna oddała w jego ręce swój podręcznik i z uśmiechem zaczęła odpowiadać na zadane pytania. Snape starał się zadawać jak najbardziej skomplikowane pytania, ale dziewczyna odpowiadała na nie szczegółowo i wyczerpująco. Nagle jednak Hermiona zaczęła się mylić, co nie uszło uwadze Nietoperza. Przy trzeciej z rzędu pomyłce doskonale stwierdził, że Gryfonkę dręczą jakieś pytania i przez to nie może się skupić na odpowiedzi.
- Granger, co jest do cholery  tak bardzo ważne, że nie możesz się skoncentrować? - zapytał Nietoperz nieco zirytowany
- Co? To... Ja ... Przepraszam profesorze. Nie wiem. Rzadko mi, się takie coś zdarza. - odpowiedziała Gryfonka speszona
Severus westchnął ciężko i odłożył na stolik podręcznik. Przysunął fotel, na którym siedział, nieco bliżej dziewczyny i popatrzył na jej zamyślone oczy, które patrzyły nie wiadomo gdzie.
- No, wyduś to z siebie wreszcie. -  powiedział Severus gdy ich oczy się spotkały
- Ja... Ja myślę o tym co się stało z rodzicami. Ten pożar... On wydaje mi się jakiś dziwny.. Taki podejrzany. - zaczęła rozmowę dziewczyna
- Cóż... Minie też tak się zdaje, ale mówi dalej. - odpowiedział Snape
- No więc jak mówiłam to jest dziwne. Wręcz podejrzane. Niby to przez zaczadzenie zmarli rodzice ale... Przecież ciała ofiar wyciągniętych z pożarów wyglądają całkiem inaczej. Są całe poparzone, a niekiedy nadpalone.. Wiem to, bo jeden z facetów ciotki Marleny był strażakiem i opowiadał mi czasami jak pytałam go akcje na, które wyruszał. Zatem dziwne jest, że ciała rodziców były bardzo dobrze zachowane. Profesorze,  one nie miały żadnych i  jakichkolwiek śladów po oparzeniach. A budynek? Przecież po takim pożarze zostałoby samo pogorzelisko w środku, bo było dużo drewnianych elementów, a z zewnątrz był murowany. Po zwykłym pożarze przecież od tak, nie zostaje prawie nie tknięta 1/3 pozostałych części domu! Nie możliwe jest też aby budynek zawaliłby się aż do gruzów do połowy! No a poza tym jest nie możliwe, żeby nie zdołali się obudzić i uciec na czas. - odpowiedziała Mionka
- Czyżby?- dopytywał profesor
- No oczywiście! W całym domu były porozmieszczane najnowszej generacji czujniki przeciwpożarowe i anty czadowe. To jest niemożliwe aby się nie uratowali. Wszystkie zaczęłyby wyć na alarm ostrzegając ich i zawiadamiając straż pożarną,  jakoby taki pożar wybuchł. Ale za dużo też by nie spłonęło. Dwie ulice dalej od mojego starego domu stoi remiza i szybko strażacy pojawiliby się z całym sprzętem. - powiedziała Hermiona
- Faktycznie coś jest nie tak. Jesteś bardzo spostrzegawcza. - odpowiedział Severus- Co jeszcze wydaje ci się nie tak? - dodał szybko
- Hm... Zachowanie dyrektora Dumbledore'a było strasznie dziwne. Nawet na mnie nie patrzył gdy coś mówił do mnie. Ale... Najdziwniejsze było to, że był dziwnie nerwowy. A to, co mówił... Brzmiało to trochę podejrzanie. Bo kto normalny w takich okolicznościach dobiera każde słowo? A dyrektor tak to właśnie robił. Dobierał każde słowo bardzo ostrożnie. Tak jakby się kontrolował wtedy, aby czegoś nie powiedzieć. Jakby... Jakby chciał coś... Ukryć? Zataić coś, co według niego jest albo zbędne... Albo wcale nie miałoby wyjść na jaw? - odpowiedziała Mionka
- Hmmm. Tak. Masz całkowitą rację. Mnie również coś w tym wszystkim nie pasuje. Hmm- powiedział Snape zamyślając się
- Wie pan, profesorze, jest coś jeszcze... Co do tej historii mi nie pasuje... Zauważyłam to jeszcze przed pogrzebem rodziców, jak byliśmy w moim starym domu... To było... No nie wiem... Nie będzie się pan śmiał jak o tym powiem? - powiedziała Gryfonka
- Nie, nie będę się śmiał. Co zauważyłaś?- zapytał Severus
- No... Właściwie to nie zauważyłam tylko... Coś wyczułam. Dziwnie to zabrzmi ale... Kiedy tam weszliśmy, poczułam czyjąś magię. Myślałam, że mi się tylko coś zdawało, że ktoś... Że jakieś czarodziej albo czarownica była tam w przeciągu ostatnich kilku dni. Że coś się wydarzyło w tamtym rejonie... Nie wiem, może jakaś walka? I dlatego pozostała po nich magia unosząca się w powietrzu? Tak myślałam na początku, ale jak byliśmy w sypialni moich rodziców, a potem jak weszłam do swojej... Zdałam sobie sprawę, że tam też to było czuć.- odpowiedziała dziewczyna
Snape ponownie się zamyślił. Przez jakiś czas wpatrywał się to na dziewczynę, to znów w okno. Kiedy jej słuchał, chłonął każde słowo wypowiedziane przez nią jak gąbka wodę.  Analizował wszystko to, co usłyszał od dziewczyny.
- Czyli nie ja jeden to poczułem. - powiedział profesor
- Pan też to poczuł? Czyli jednak wcale mi się nie zdawało! Jak pan myśli profesorze? Co to może być? - zapytała Hermiona z nadzieją
- To jednak Panna - Wiem -To-Wszystko czegoś nie wie?- zapytał Snape zaczepnie
- Nie jest panną Wiem- To- Wszystko! Ech.. I tak, czasem czegoś nie wiem. - odpowiedziała oburzona Gryfonka
- No już Granger. Uspokój się. - przywołał ją Snape do porządku
- Przepraszam profesorze. - odparła Hermiona - Ale wie pan co to może być?- dodała
-Hmm, gdzieś niedawno czytałem o czymś podobnym. Jakby się tak dobrze zastanowić... To mogła być sygnatura. - odpowiedział powoli Mistrz Eliksirów
- Sygnatura? Jaka? I czego?- dopytywała dziewczyna
- Magiczna. Wszystko co żyje, chodzi, mówi, czy inaczej się porusza po tym Świecie Bożym posiada swoją sygnaturę. To coś na kształt pewnych, specjalnych cech osobowości, dzięki którym można je odróżnić od pozostałych. Dzieli się je na grupowe i indywidualne. Standardowe grupy sygnatur pozwalają nam określić czy to jest mugol czy czarodziej lub czarownica. Albo człowiek czy też zwierzę magiczne bądź nie. Możemy dzięki temu wyczuć na przykład, dana osoba w naszym otoczeniu jest innym czarodziejem czy też raczej inna istotą magiczną. To jest czy przypadkiem nie natknęliśmy się na wilkołaka, wampira, zmiennokształtnego i tak dalej. Dla każdej tej grupy jest inna charakterystyczna sygnatura. Na przykład... Powiedzmy, że widzisz przed sobą pierwszy raz Lupina. Nie wiesz nic o jego futerkowym problemie. Obok niego stoi inny mężczyzna, również widzisz go na oczy pierwszy raz. Oboje są jako ludzie. Nie ma pełni, ani tym podobnych rzeczy. Twoim zdaniem jest wskazać, który z nich jest zmiennokształtnym, a który to wilkołak. Jak ich rozpoznasz? Właśnie po sygnaturze. Wilkołaki i zmiennokształtni pachną podobnie. Jednak jeśli dobrze wytężysz węch i poczujesz smród zmokłego psa, to będziesz wiedziała, że to zmiennokształtny. Jeśli tego nie poczujesz, to będzie wilkołak. Z resztą, sama magia też ci w tym pomoże. Tak jak to było wtedy w twoim starym domu. Inną grupową sygnaturą są magiczne  sygnatury rodów. W tym przypadku, jest to natężenie mocy magicznej danego rodu. Istnieje gdzieś spis sygnatur rodów. Jednak o ile się nie mylę, leży on gdzieś w Archiwum Ministerstwa. Jednak bardzo ciężko sie do niego dostać, między innymi trzeba się zmierzyć Ministrem i biurokracją.  - odpowiedział Severus
- Hmm, czyli jakby dałoby się sprawdzić w tym spisie do czyja jest ta sygnatura, to udałoby nam się dowiedzieć kto tam wtedy był? A jest tylko jeden egzemplarz czy jest ich więcej? - zapytała Panna - Wiem - To - Wszystko
-Hmm. Z tego co wiem istnieje także drugi egzemplarz. Ale niestety nie mam pojęcia gdzie on może być.- odpowiedział Mistrz Eliksirów - Ale dobrze myślisz. Coś by to nam pomogło rozwiązać tę zagadkę i moglibyśmy działać dalej. Najpierw trzeba by było wrócić na miejsce zdarzenia i zebrać odczyt natężenia magii. Ale aby zebrać odczyt, trzeba znaleźć zaklęcie do tego. Niektórzy mają zdolności do rozpoznawania sygnatur przez zapamiętanie  siły energii zaklęć z jaką dany czarodziej lub czarownica wykorzystała. Inni, czysto krwiści lub ci pół krwi mogą rozpoznać sygnaturę poprzez z wyuczenie się ich. Wiedzę tę młodsze pokolenia otrzymują od swoich rodziców, dziadków bądź jeszcze innych członków rodziny. Jednak to jest bardzo myląca w przypadku gdy kilka rodów ma bardzo zbliżone do siebie natężenie magii rodowej. A tych sygnatur jest bardzo wiele. Ród Black'ów, Malfoy'ów czy innych starych rodów z pokolenia na pokolenie mają niezmienną sygnaturę. Inna tworzy się w przypadku poślubienia mugolki lub mugola, czy też elfa, zmiennokształtnego, wilkołaka, wampira, olbrzyma i karła. Dzieje się tak, ponieważ  ich dwie naturalnie odmienne sygnatury mieszają się i łączą w jedną. Każda nowa taka sygnatura automatycznie w magiczny sposób zapisuje się właśnie w księdze spisu sygnatur. - odpowiedział profesor - W naszej sprawie, ja jako tako posiadam trochę tej wiedzy od mojej zmarłej matki. Ale najlepiej zacząć od znalezienia tego zaklęcia jeśli chcemy być bardzo dyskretni i precyzyjni zarazem. Ono, wykaże nam bezpośredni i 100% odczyt natężenia magii i wskaże odpowiedni zakres rodów, który będzie trzeba sprawdzić następnie w spisie. A że jest ono dość rzadko używane, prawie nigdy, to trochę czasy nam na to zejdzie jeśli mielibyśmy zacząć robić coś w tej sprawie. Nawet jeśli weźmiemy sie za to w czwórkę czy też nawet i ósemkę...- dodał ciągnąc dalej
- Ósemkę? - zapytała zdziwiona dziewczyna
- Chyba mi nie powiesz, że panna Parkinson oraz panowie Potter, Malfoy i Zabbini nie dołączą się do poszukiwań by tylko ci pomóc? Jeśli nie wiesz, to powiem ci, że ta czwórka stała się dość zgraną paczką, która robi wszystko aby pomóc ci rozwiązać tę zagadkę. - odpowiedział Severus
- Tak.. Ma pan rację profesorze. Harry,  Pansy, Draco i Blaise na pewno zgłosiliby się jako pierwsi do ekipy detektywistycznej. Oni uwielbiają takie zagadki. - odparła Hermiona
Po chwili milczenia znowu wzięli się za odpytywanie. Jednak Snape dalej wyczuł, że dalej coś jest nie tak. Że jest jeszcze coś, o czym mu nie powiedziała.
- Granger. Jest coś jeszcze o czym chcesz porozmawiać? No nie patrz tak zdziwiona na mnie. Dobrze to widzę. Błądzisz wzrokiem nie wiadomo gdzie i  zbyt długo zastanawiasz się co powiedzieć. - powiedział Snape przerywając odpytywanie jej
- Nie... To znaczy ... Tak. Martwi mnie ta cała sytuacja z Harry'm. Kiedy Harry poznał Syriusza na naszym trzecim roku i dowiedział się, że jest jego ojcem chrzestnym, był szczęśliwy. Teraz nagle dowiaduje się, że tak na prawdę to Remus jest jego ojcem chrzestnym, a nie Łapa. Z jednej strony Harry się cieszy, że to jest akurat Lunatyk, a nie ktoś inny. Ale... W taki razie... Kim dla Harry'ego jest Syriusz? - odpowiedziała Hermiona
- Hmmm. Czyli kolejna zagadka do rozwiązania.. A ty pewnie wzięłaś sobie za punkt honoru aby się tego dowiedzieć. Zgadza się?- powiedział Snape
- Tak. - odpowiedziała Mionka - Może...skoro takie akta dyrektor ukrył to może jest coś jeszcze? Kiedy Sherlock pokazał tamte akta, to właśnie tego mi w nich brakowało. Zauważyłam. Że w metryce Harry'ego jest coś nie tak. Wszystko było napisane starym czerwonym tuszem, chodź teraz z upływem czasu on przyjął barwę burgundowo - brązowego. A miejsca, gdzie były napisane dane ojca i nazwisko Harry'ego, miały inny kolor tuszu. Coś pomiędzy brązem i czernią używaną w ostatnich ....dwunastu lat! A papier? Też był inny. Nowszy od pozostałych o jakieś... Góra trzy lata. - ciągnęła dziewczyna swoje racje
- Hmm. Faktycznie, faktura pergaminu była zupełnie inna. Podobna, ale nie ta sama. - powiedział Severus
- Myśli pan, że metryka z teczki jest podrobiona? A ta prawdziwa może być ukryta gdzieś w czeluściach starej części archiwum? - zapytała Hermiona nakręcona do działania
- Nie nakręcaj się tak. Spróbuję pogrzebać trochę w biurze Albusa jutro. Niestety musze iść na coroczne zebranie noworoczne. Dumbledore organizuje je zawsze dzień przed sylwestrem. Okropna nuda. Cały dzień stracony na statystykach wszystkich roczników, omawianie dalszego planu lekcji, rozkładu godzin tematów na drugi semestr  i stosy wszelakiej, cholernej biurokracji. Merlinie... Ten dzień jest gorszy od wszystkich lekcji Gryfonów ze Ślizgonami. - powiedział Snape jęcząc cierpiętniczo
Hermiona wpatrywała się w niego w tej chwili oniemiała z szeroko otwartymi oczyma, jak Brown na wyprzedaży w sklepie odzieżowym w Hogsmead. Nigdy nie widziała swojego  profesora w takim stanie. Nie miała uwierzyć, że na własne oczy widzi jak Wielki Postrach Hogwartu cierpiętniczo jęczy i marudzi, jak dziecko przed tegorocznym i noworocznym spotkaniem kadry.
- Naprawdę jest aż tak źle? - zapytała Hermiona lekko się śmiejąc
Snape popatrzył na nią. Zrobił swoją standardową minę do straszenia uczniów, ale coś mu to za bardzo nie wyszło.
- Nawet nie wiesz jak bardzo...- ponownie jęknął Snape
Przez jakiś czas panowała cisza. Ale chwilę później ktoś ją przerwał odzywając się zza pleców Gryfonki.
- Miona, żadnych wycieczek do Archiwum Ministerstwa Magii nie będzie.- odezwał się ktoś
Dziewczyna podskoczyła spadając z kanapy, lądując tuż przed fotelem, w którym siedział Mistrz Eliksirów.
- Sherlock!! Jeszcze raz tak zrobisz to strzelę sobie z twojego zabytkowego rewolweru do twojej ukochanej czaszki leżącej na kominku!- krzyknęła wściekle Hermiona
Severus patrzył na nią zdziwiony.
- Nie!! Tylko nie moja kochana czaszka! - zawołał Sherlock lamentując
Tego było już za wiele. Snape'a tak ta sytuacja rozbawiła, że nie mógł już wytrzymać i zaczął się głośno śmiać. Pozostała dwójka popatrzyła na niego i na siebie zdezorientowana, ale szybko dołączyli do śmiejącego się profesora.

Granger!! Czyś ty zdurniała?! SevmioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz