Rozdział 9

1.2K 66 8
                                    


Harry wraz z Draco wyszli z pociągu. Chwilę pogadali i pożegnali się. Harry razem ze Snape'em ruszyli w poszukiwaniu  burzy kasztanowych loków .
- Harry ! Tutaj jestem! - usłyszeli z lewej strony
Oboje ruszyli w tamtym kierunku. Hermiona od razu rzuciła się przyjacielowi na szyję.
- Cześć Harry! Jak ja się stęskniłam za te dwa tygodnie. Co tam w szkole słychać?- powiedziała Hermiona
- Cześć Mionka. Ja też stęskniłem. W szkole nic nowego. Trochę nudno było, ale z Draco jakoś daliśmy radę to wytrzymać. - odpowiedział Harry
Hermiona odkleiła się od przyjaciela i podeszła, już spokojniej, do Snape'a.
- Dobry wieczór profesorze. - powiedziała
- Dobry wieczór panno Granger. - odparł Snape z lekkim ledwo zauważalnym uśmiechem

Hermiona i tak to zauważyła. Stwierdziła, że jest to spowodowane spędzenia tegorocznych święta poza Hogwartem i brakiem użerania się z Dumbledore'em. Jednak nie tylko to zauważyła. Przyjrzała się bacznie ubiorowi Mistrza Eliksirów. Nie miał in na sobie swojej nietoperzej szaty, rozpięty płaszcz, niemal identyczny jak u Sherlock'a, spod którego widać było elegancki, oczywiście czarny, garnitur. Nie wiedziała jaką miał koszulę, ponieważ zasłaniał ją ciepły i jakże nie inaczej, ciemnozielony szalik. Zaskoczona takim widokiem oblała się nieco rumieńcami, które starała się ukryć pod kurtyną loków.  Po kilku minutach wyszli z dworca.  Wszyscy wpakowali się do limuzyny i wrócili na Baker Street. Mycroft oczywiście od razu zmył się, zapowiadając, że przyjdzie dopiero na Wigilię. Zebrani siedzieli jeszcze przez jakiś czas w salonie i rozmawiali na różne tematy. Oczywiście ku uciesze wszystkich wpadła na górę Martha Hudson z swoją słynną herbatą. Za jej zgodą w mieszkaniu Sherlock'a za pomocą jednego zaklęcia pojawiły się jeszcze dwa dodatkowe pokoje dla Snape'a i Harry'ego. Gdzieś koło jedenastej wszyscy zmęczeni udali się spać do swoich sypialni. Poranek był bardzo miły. Koło godziny 9 męska część osobników znajdująca się w owym mieszkaniu została obudzona dźwiękami skrzypiec. Sherlock uśmiechnął się, wiedział dobrze, że nastała godzina, w której Hermiona zwykle grała na skrzypcach. Harry z cichym jękiem wstał nie za bardzo wiedząc co się dzieje. Dla Severus'a jednak była to bardzo miła pobudka. Mało kto wiedział, ale on również potrafił grać na skrzypcach. No i nie tylko na nich. Eleen Prince perfekcyjnie zadbała  edukację muzyczną swojego syna. Dzięki temu Snape potrafił rozpoznać każdy instrument, jaki znalazł i słyszał. A o tym mało kto wiedział. Wstał leniwie z łóżka, na piżamę, rzecz jasna szmaragdową, narzucił czarny szlafrok. Usłyszał tupot dwóch par stóp zmierzających na górę z dołu. Otworzył drzwi i wystawił ciekawy głowę na korytarz. Tak, jego tymczasowa sypialnie była na górze obok tej, która należała do Hermiony. Spojrzał wymownie na Holmesa.
- To nic takiego Severus'ie. To tylko Hermiona gra. A jeśli gra, to jest po dziewiątej. Ona zawsze o tej porze gra. - powiedział Sherlock
- A więc jak widzę zapowiadają się niezłe pobudki. - powiedział Harry szczerząc się
- Jak widać. - mruknął Snape
Hermiona grała dalej nie zauważając gości w swoim pokoju. Nie zauważyła ich ponieważ miała zamknięte oczy. Gdy je otworzyła, widząc, że ma widownię oblała się rumieńcami.
- Piękne to było Hermiono.- odezwała się pani Hudson stojąca obok
-Emm. Dziękuję . - powiedziała zarumieniona dziewczyna
Snape'owi nie uszedł ten widok. Po chwili stwierdził, że Gryfonka wygląda uroczo gdy się rumieni. Sekundę później skarcił srogo za te myśli. Przez resztę dnia trwały przygotowania do świąt. W wigilijny poranek i południe wszyscy uwijali się. A to jeszcze poprawki w wystroju, a to znowu coś innego. Martha Hudson w swojej kuchni gotowała wigilijne potrawy razem z Sherlock'iem i Harry'm do pomocy.  Natomiast wypieki spadły o zgrozo, na Snape'a i Hermionę. W tle leciały świąteczne piosenki i kolędy. W kuchni natomiast panował Armagedon. Dwójka winowajców tak jak wszystko dookoła była cała w mące i innych rzeczach. W pewnym momencie kiedy Hermiona wsypywała mąkę na następne ciasto, Severus nie chcący ( no raczej odwrotnie) przestraszył ją stojąc za nią i nagle coś do niej mówiąc.
- Granger, zaraz ci się sernik przypali. - powiedział Severus
 Hermiona podskoczyła, a cała mąka wysypała się na nią.
- Nic mi się nie przypala. - powiedziała zezłoszczona wyjmując ciasto z piekarnika i odstawiając czarami w bezpieczne miejsce
Kiedy Severus stał pochylony nad swoim ciastem,  Hermiona podeszła do niego od tyłu i w akcie zemsty wysypała na niego drugi worek innej mąki. I tak to się zaczęło...rzucali w siebie produktami jakie tylko wpadły im w ręce. Hermiona biegała po kuchni uciekając przed nim i  piszcząc. Oboje śmiali się robiąc sobie na wzajem na złość. W końcu Gryfonka poślizgnęła się na mokrej podłodze z mieszanki mleka i mąki, przez co wpadła na Nietoperza rozpędzona. Oboje wylądowali na podłogę. Oczywiście ona wylądowała na nim. 
- Granger! Złaź ze mnie!- wrzasnął Snape
- A co jak mi tak wygodnie?-  spytała Mionka zaczepnie
On w akcie desperacji zrzucił ją z siebie. Wstał i podał jej rękę, aby pomóc jej wstać. Hermiona złapała oferowaną dłoń. Uśmiechnęła się złośliwe i pociągnęła go w dół. Teraz to on wylądował na niej. Chwilę się śmiała.
- I co teraz zrobisz? - spytał złowieszczo Snape
Hermiona oblała się cała rumieńcami i gdy tylko wstała popędziła do siebie aby się uspokoić i przebrać. Snape został w kuchni. Machnął różdżką dwa razy i kuchnia była w stanie sprzed ich bitwy ze składników na ciasta. Potem ruszył do siebie aby się przebrać. Na szczęście gdy ich bitwa trwała, następne dwa placki zdołały się upiec i teraz chłodziły się w piekarniku.
W końcu nadszedł czas kolacji wigilijnej. Wszyscy odświętnie ubrani zeszli do powiększonego magicznie salonu. Martha Hudson w swojej wiśniowej garsonce siedziała na kanapie. Obok niej siedział Harry w jeansach i eleganckiej koszuli w niebieską kratkę. Sherlock w białej koszuli i marynarce siedział rozwalony w swoim ulubionym fotelu. Przy oknie stał Mycroft w jednym ze swoich garniturów. Chwilę później zszedł do salonu Severus. Miał on na sobie czarne spodnie i tego samego koloru koszulę. Nie miał jej jej jednak zapiętej aż pod szyję. Ostatnie dwa guziki miał odpiętą. Usiadł w dawnym fotelu Watsona i pogrążył się w rozmowie z Sherlock'iem. Brakowało tylko  Hermiony. Lecz i ona zawitała. Miała na sobie śliczną, ciemnozieloną sukienkę. Góra była dopasowana dekoltem, który nie odkrywał za dużo, ale za to ładnie eksponował jej piersi. Dół sukienki był kloszowy, a gdy okręciła się na prośbę pani Hudson, tworzyło się piękne, dużo koło. Gdzieniegdzie pobłyskiwały srebrne zdobienia. Jako dodatki założyła delikatny srebrny wisiorek w kształcie serca tworzące przez dwa małe węże i kolczyki. Do tego miała nie zbyt wysokie srebrne szpilki....
Gdy Snape ją zauważył, oniemiał. Jego tętno znacznie przyspieszyło, a źrenice nieco się rozszerzyły. Zrobiło mu się dziwnie duszno i gorąco, że jego dłoń powędrowała do góry i rozpięła kolejne dwa guziki, mimo iż miał swoją maskę obojętności na twarzy. A co najgorsze, w spodniach poczuł lekko napinający się problem....

Granger!! Czyś ty zdurniała?! SevmioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz