13

1.1K 122 113
                                    

Niezręczna cisza. Właśnie taka, której nienawidziłam. W tym momencie żałowałam, że Tomek, który może dlatego, że się na mnie obraził, pojechał do kumpla z pobliskiej miejscowości i nie został chociaż na kawie. 

Siedziałam na sofie przed telewizorem, trzymając w ręku wielki kubek z miętową herbatą i oglądając niemieckie studio, gdzie za chwilę miał lecieć konkurs indywidualny w Wiśle. Pociągnęłam nosem, próbując powstrzymać katar, który pojawił się podczas rozmowy z Kubą. Tak, popłakałam trochę w kącie. Nie trwało to długo, bo po chwili do pokoju, gdzie miałam zamieszkać, przyszedł Stephan z pytaniem, czy chciałabym z nim obejrzeć skoki. Zgodziłam się, bo co innego miałam zrobić? Gdybym zamknęła się w pomieszczeniu, to pomyślałby, że jestem wariatką.

Tak więc siedziałam i starałam się zrozumieć ekspertów rozmawiających na ekranie ogromnego telewizora wiszącego na ścianie. Słyszałam, jak Leyhe krząta się za moimi plecami w kuchni. Westchnęłam cicho, mojemu oddechowi towarzyszyły małe spazmy. Musiałam je opanować. Tymczasem w telewizji na belce pojawił się pierwszy skoczek – Czech Lukas Hlava.

Kątem oka dostrzegłam, jak obok mnie siada Niemiec. Wychylił się trochę z sofy i na okrągłym szklanym stoliku położył talerz z ciastem oraz dwa inne z malutkimi widelczykami, abyśmy oboje mogli się poczęstować.

- Proszę, weź sobie chociaż kawałeczek – odezwał się do mnie po angielsku mężczyzna. Czułam, jak bada mnie wzrokiem. - Mówiłaś, że nie jesteś głodna, ale po takiej podróży na pewno musisz być. Ciasto malinowe, specjał mojej mamy, która zresztą wpadnie na kolację. 

Odwróciłam głowę w stronę bruneta. Nasze spojrzenia zetknęły się. Miał taki sam kolor oczu jak Kuba. Nie mogłam tego znieść, więc sięgnęłam po kawałek wypieku. Kiedy wróciłam na swoje miejsce, znów spojrzałam na Stephana, który uśmiechnął się. Zaraz oboje skierowaliśmy wzrok na telewizor, gdzie od belki odepchnął się Andreas Schuler.

- Długo interesujesz się skokami? - spytał Leyhe, a ja wzięłam kęs. To ciasto było niebiańskie!

- Właściwie to nie – odpowiedziałam, przełknąwszy jedzenie i starając się trochę pociągnąć rozpoczęty temat. - Często oglądałam treningi, ale w domu nie mieliśmy telewizji, więc nie posiadałam innej możliwości. Ale kolega wprowadził mnie w specyfikę tego sportu.

- Kolega, czyli Kuba Wolny? - zapytał, a ja próbując nie okazać zdziwienia, przypomniałam sobie, że w końcu chociaż tyle musiał o mnie wiedzieć, kiedy przed przyjazdem nie znał nawet mojego imienia.

- Tak, właśnie – mówiłam. - To mój przyjaciel jeszcze ze szkoły podstawowej.

- Wow – wydusił z siebie zaskoczony Leyhe. - Długo trzymacie się razem. To nawet ja z moim najbliższym kumplem tyle się nie znamy. David, jak ładnie! - przerwał nagle, krzycząc, a ja lekko podskoczyłam na kanapie nieco wystraszona nagłym wybuchem Niemca. Zauważył to. - O kurczę, przepraszam cię. Właśnie skakał mój kolega z kadry. Czasami mnie ponosi. 

- Nic się nie stało – burknęłam. - Po prostu trochę mnie to zaskoczyło.

- Więcej to się nie powtórzy, obiecuję – oznajmił i posłał mi uśmiech, który, muszę przyznać, był nieziemski. Jak można tak cudownie się śmiać? Prawie tak samo jak Kuba. - Poznałaś może kogoś oprócz polskiej kadry przez te kilka dni w Wiśle?

- Powiedzmy – odrzekłam, przypominając sobie dwóch niemieckojęzycznych skoczków. Szczerze, obydwaj przyprawiali mnie o ciarki.

- Tak? Kogo? Może ich znam - ciągnął Stephan.

- Andreasa Wellingera i Philippa Aschenwalda.

- Wellingera? - nie dowierzał chłopak. - Nie chwalił mi się, żeby poznał jakąś dziewczynę, tym bardziej, że on zawsze w zwyczaju ma... 

lauf mit mir weg | s.leyheOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz