11

1.1K 126 82
                                    

Obudziło mnie pukanie do drzwi. Zdenerwowana, że ktoś każe mi wstawać z łóżka, przeciągnęłam się leniwie i podeszłam do wrót. Otworzyłam je i zobaczyłam Kubę. Był już ubrany, uczesany i bił od niego ten sam zapach, który miał na sobie zeszłego dnia. Uśmiechnął się i wyciągnął ręce zza pleców. Ujrzałam kwiaty. Białe róże. Moje ulubione. 

- Na dobre rozpoczęcie dnia – powiedział chłopak i pocałował mnie w policzek, tak jak ja jego wczoraj.

Wzięłam bukiet w swoje dłonie i spojrzałam zaskoczona na przyjaciela. On tylko się uśmiechał. Uniosłam kwiaty ku twarzy i powąchałam je. Pachniały cudownie. Przesunęłam się w drzwiach, żeby wpuścić Wolnego do pokoju.

- A co to za okazja? - spytałam, wiedząc, że coś musi być na rzeczy. Kuba nigdy nie dawał mi kwiatów, bo twierdził, że tak robią tylko zdesperowani zakochani chłopacy. Czemu wybrał akurat białe róże? Mówiłam mu kiedyś, że je uwielbiam. Ale dlaczego akurat teraz, tego dnia taki bukiet?

- Żadna – odrzekł i położył się na moim łóżku. - Po prostu stwierdziłem, że się ucieszysz, więc je kupiłem. Taka niespodzianka w sobotni ranek. 

- To do ciebie niepodobne – stwierdziłam i westchnęłam. - Skąd ja teraz wezmę wazon?

- Kamil ma ich dużo od zeszłego sezonu, na pewno ci pożyczy – powiedział i zaśmiał się z własnego żartu, po czym wstał i podszedł do mnie. - Daj mi je, pójdę do recepcji, może coś wymyślą. Wrócę za moment.

Chłopak wyszedł, a ja postanowiłam szybko wziąć poranną toaletę, póki go nie było. Wyjęłam z walizki kosmetyczkę, dresy i poszłam do łazienki. Kiedy tam wyjmowałam z saszetki szczoteczkę do zębów, wypadła z niej jakaś kartka. Zmarszczyłam brwi i podniosłam ją. Była złożona na kilka części. Rozłożyłam ją i moim oczom ukazała się cyfra jeden. Zawahałam się. Na chwilę przestałam oddychać.

Co to miało znaczyć?

Nagle bicie mojego serca przyspieszyło. Od razu w głowie pojawiło się wiele najróżniejszych myśli. Co oznaczała ta jedynka? O co chodziło? Zaczęłam wiązać wszystkie wydarzenia z ostatniego tygodnia. To nie mogło oznaczać tego, co robił mi ojciec, bo dopuszczał się masy takich czynów. Zabójstwo matki? Nie był to również pierwszy raz. A więc... Co? Mój wyjazd na skoki? Skoczek, którego poznałam najpierw, odkąd tutaj przyjechałam? A może to coś zapowiadało? Jakąś niedaleką przyszłość? Może mój pierwszy wyjazd do Niemiec? Albo... Coś dużo gorszego? I skąd to tu się wzięło? Nikt poza Kubą nie wchodził do mojego hotelowego mieszkania. Przynajmniej tak mi się wydawało.

Z rozmyślań wyrwało mnie donośne walenie w drzwi od pokoju. Zmięłam kartkę w dłoni i włożyłam z powrotem do kosmetyczki, po czym nałożyłam pastę na szczoteczkę i zaczęłam szorować zęby. Wyszłam z łazienki i otworzyłam drzwi, do których ktoś walił. Ledwo je uchyliłam, wleciał przez nie Wolny, prawie się przewracając i upuszczając wazon z kwiatami. Tak się wystraszyłam, że serce prawie wyskoczyło mi z klatki piersiowej, ale dzięki swemu refleksowi udało mi się uratować naczynie z bukietem przed potłuczeniem. Złapałam je idealnie kilka centymetrów przed podłogą. Niestety, woda wylała się na wykładzinę, a zaraz na nią upadł Wolny. 

Zastygłam w miejscu. Trzymałam wazon i kwiaty, szczoteczkę miałam w ustach, Kuba leżał dosłownie przy moich nogach. Pomyślałam sobie, że gdyby ktoś to właśnie widział, umarłby ze śmiechu. I od razu kiedy przebiegło to przez moje myśli, zauważyłam przez otwarte drzwi mignięcie jakiejś sylwetki na korytarzu. Odetchnęłam głęboko, gdyż prawdopodobnie ta osoba nie dostrzegła nas. Jednak zaraz moim oczom ukazała się głowa wyglądająca zza ściany i patrząca prosto na mnie i Jakuba. Spojrzałam na człowieka i rozpoznałam w nim Wellingera. Odwróciłam wzrok i przeklęłam pod nosem soczyście. Zaraz usłyszałam głośny śmiech Niemca i kątem oka ujrzałam, jak Wolny podnosi się z podłogi.

lauf mit mir weg | s.leyheOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz