14

1.1K 126 80
                                    

Obudziłem się i usiadłem na łóżku. Byłem cały spocony. Oddychałem ciężko. Czułem, jak koszulka klei mi się do ciała. Spojrzałem na okno, gdzie w moim koszmarze miała znajdować się ta postać.

Nikogo nie było.

Odetchnąłem i przetarłem spocone czoło dłonią. Wstałem z łóżka i uniosłem wysoko ręce, rozciągając skurczony podczas spania kręgosłup. Zastygłem chwilę w bezruchu, baczniej przypatrując się oknie. Za nim wiatr kołysał drzewa. Wyglądało to dość upiornie. Bicie mego serca przyspieszyło, ale zaraz otrząsnąłem się. 

To był tylko sen.

On nie wróci.

Wyszedłem z sypialni i skierowałem się do łazienki, aby nieco się odświeżyć, bo, trzeba przyznać, nieprzyjemnie byłoby pójść dalej spać całym spoconym. Kiedy przechodziłem obok pokoju Alissy, zauważyłem, że drzwi są uchylone. Zaniepokoiło mnie to. Gdy dziewczyna szła spać, widziałem, jak je zamknęła. Zapukałem do wrót. Nikt nie odpowiedział. Otworzyłem je.

Pokój oświetlała lampka zapalona przy łóżku. Ale w nim nikogo nie było. Kołdra leżała na podłodze, poduszki zostały wymiętolone. Zegar stojący pod lampą na szafce wskazywał godzinę trzecią czterdzieści dziewięć. Idealny środek nocy. Wszedłem do pomieszczenia i zacząłem szukać dziewczyny, która nagle zniknęła. Nigdzie jej nie było. Wystraszony wybiegłem z pokoju na korytarz i zatrzymałem się przy schodach, naprzeciw których znajdowała się łazienka.

- Alissa? - krzyknąłem przerażony nie na żarty.

Zamiast jej głosu usłyszałem jakiś dźwięk dobiegający z toalety. Spojrzałem na drzwi. Spod nich dobiegała smuga światła. Musiała tam być. Bez uprzedzenia nacisnąłem klamkę. Otwarte. Wszedłem powoli.

Od razu w moje oczy rzucił się obraz klęczącej przed toaletą na białych kafelkach ubranej na czarno dziewczyny. Jej włosy zwisały bezwładnie wzdłuż twarzy. Z płuc wydobywał się charczący odgłos. Zaraz potem zwymiotowała.

- Boże święty, Ali, co się dzieje? - spytałem, podbiegając do niej. 

Ukląkłem obok. Zebrałem włosy dziewczyny, zrobiłem szybkiego warkocza i wsadziłem go pod mokrą koszulkę. Spojrzałem na jej twarz. Była cała blada, a blizna znajdująca się na policzku poczerwieniała. Wyglądało to upiornie. Działo się coś złego.

- Matko boska, poczekaj tutaj, skoczę po szklankę wody, zaraz wrócę – powiedziałem i z prędkością światła wybiegłem z łazienki i zleciałem na parter do kuchni. Wyjąłem butelkę wody z lodówki i nalałem napoju do pierwszej z brzegu szklanki, po czym wróciłem do łazienki.

Dziewczyna siedziała oparta o ścianę naprzeciwko toalety. Miała zamknięte oczy i ciężko oddychała. Szeroka czarna koszulka przylegała do jej ciała. Na czole zauważyłem krople potu. Wyglądała jak śmierć.

- Hej, Ali, wszystko dobrze? - spytałem, siadając obok niej i podając jej szklankę z wodą. 

- Nic nie jest dobrze – wyszeptała i sięgnęła po naczynie, otworzywszy oczy. Jej ręce tak się trzęsły, że asekurowałem ją, aby nie wypuściła szkła z dłoni. Wzięła dwa duże łyki i postawiła wodę na podłodze.

- To co się stało? - spytałem, naprawdę się martwiąc i trochę panikując. Nigdy nie byłem w takiej sytuacji. Nie wiedziałem, co robić, jak się zachować. Ta sytuacja wystawiła mnie na próbę. Musiałem jej podołać. 

- Nic – odpowiedziała szeptem, jednocześnie dając mi do zrozumienia, że nie mam wtrącać się w jej sprawy i po prostu sobie pójść.

- Przecież widzę, że coś się dzieje – odparłem, patrząc na dziewczynę, która wpatrywała się w podłogę i bawiła palcami u rąk. - Wymiotowałaś. Muszę wiedzieć, dlaczego.

lauf mit mir weg | s.leyheOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz