18

1.2K 116 130
                                    

Siedzieliśmy przy kolacji prawie całą ekipą. Jak zwykle śmialiśmy się i żartowaliśmy. Radość promieniowała od nas na cały hotel, mógłbym się o to założyć. Były ku temu powody, w końcu nasz Wellinger zajął drugie miejsce w konkursie. Ryoyu Kobayashi znów triumfował podczas weekendu w Kuusamo, oddawał najdalsze skoki nawet z obniżonej belki. Chłopaka nikt ani nic nie było w stanie zatrzymać. Po prostu deklasował rywali. Nikt się tego nie spodziewał.

- Freitag chyba gdzieś przepadł - odezwał się w końcu Karl i odwrócił do drzwi prowadzących na hol, w stronę których siedział plecami. - Zgubił się czy co? Może do niego zadzwonić?

- Zwariowałeś? - mruknął Markus. - Wczoraj dotarł z ciuchami dla Stephana i żarciem, to i teraz da radę. To jest jeszcze łatwiejsza sprawa.

- No, nie nazwałbym tak tego - dodał Pius, a ja przytaknąłem z uśmiechem.

- To może poszlibyśmy mu pomóc? - zaproponował Siegel, ale wtedy jak na zawołanie drzwi od stołówki uchyliły się.

W maleńkim otworze pojawiła się głowa Freitaga. Na jego twarzy malowało się przerażenie. Siedzący obok Andreas posłał mi kuksańca w bok, po czym usłyszałem jego duszący śmiech. Sam prychnąłem pod nosem, nabijając się z wąsatego kolegi. Ten natomiast przebiegł wzrokiem po całej sali i kiedy upewnił się, że nikt go nie obserwuje oprócz nas, kiwnął głową, dając znak, aby któryś z naszego teamu do niego poszedł. Jednocześnie wszyscy zgodnie pokręciliśmy głowami, przez co rozbawiliśmy Constantina. Spojrzałem na stolik, gdzie siedzieli trenerzy. Schuster patrzył na nas z uniesioną pytająco brwią. Uśmiechnąłem się do niego i dałem znak, że nie ma czym się przejmować. Ten tylko zmarszczył czoło i odwrócił się do rozmawiającego ze Stöcklem Horngachera.

Powróciłem myślami do kolegów, którzy śmiali się do rozpuku. Inni ludzie znajdujący się w pomieszczeniu musieli szczerze mieć nas dosyć. Ale opinia najzabawniejszej kadry zobowiązywała do podtrzymywania tej tradycji.

Richard znikł, lecz nikt z nas nie ruszył się, aby mu pomóc. W końcu drzwi otworzyły się na oścież i wszedł przez nie Freitag z wypukłym brzuchem. Wellinger wybuchł śmiechem, a ja przyłożyłem mu dłonie do ust, żeby nikt nie zwrócił na żadnego z nas uwagi. Richi przebiegł dystans między wejściem a naszym stolikiem i usiadł z impetem na miejsce obok Constantina. Schmid zaraz wyciągnął ręce po rzecz, którą przenosił pod bluzą Freitag.

- Nie dla psa kiełbasa! - powiedział Richard, wyjął jedną puszkę piwa spod ubrania i podał Markusowi. - Dzieci nie upijamy.

- Kiedy w końcu zrozumiecie, że nie jestem dzieckiem? - burknął obrażony brunet.

- Dawajcie, ściśnijcie się trochę, żeby nikt nie widział - wtrącił Eisenbichler, a my posłuchaliśmy go.

- Jak nas Schuster zobaczy, to nam nogi z dupy powyrywa, tak jak chciał temu lekarzowi z Oberstdorfu po upadku Stephana - zaśmiał się Geiger, otworzył piwo i wziął łyka. - Ach, tęskniłem za tym smakiem.

- Została mi jedna puszka - oznajmił Freitag.

- Boże, daj ją już Constantinowi, nie bądź taki - powiedziałem, obracając alkohol w dłoni.

- Dobra, jak chcecie, ale ja nie mam zamiaru zbierać szpadlem z podłogi jego zwłok - westchnął Richard i podał piwo Schmidowi, który zaczął cieszyć się niczym małe dziecko na widok nowej zabawki.

- Za dzisiejsze podium Andreasa! - wzniósł cicho toast Markus.

- Za Andreasa! - zawtórowaliśmy mu szeptem i wzięliśmy po łyku, strasznie siorbiąc i śmiejąc się. Wellinger tak przyssał się do swojego trunku, że wypił go za jednym zamachem. No ale jemu było wolno. On dziś spisał się z naszego teamu najlepiej.

lauf mit mir weg | s.leyheOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz