3

1.4K 123 68
                                    

Nie miałam pojęcia, jak znalazłam się w domu Kuby. Wiedziałam, że po naszej rozmowie telefonicznej odpłynęłam. Straciłam przytomność. Resztę pamiętałam jak przez mgłę. Wiedziałam, że leżałam na podłodze przy drzwiach. Ktoś, prawdopodobnie Jakub, próbował mnie wybudzić, co stało się tylko na chwilę. Dalej urwał mi się film.

Kiedy już naprawdę się obudziłam, był ranek. Ujrzałam szare ściany pokoju, który od razu rozpoznałam, bo należał do Kuby. Przetarłam oczy i spróbowałam się podnieść, lecz uniemożliwił mi to przenikliwy ból. Zasyczałam i nagle znikąd pojawił się przy łóżku Wolny. Wyglądał okropnie. Miał nieułożone włosy i zaczerwienione oczy. W ogóle cały był jakby postarzały o kilkanaście lat.

- Co się dzieje? Wszystko dobrze? - spytał roztrzęsiony, wpatrując się we mnie jak w ducha. Przetarł oczy i spojrzał na mnie już bardziej obecnym wzrokiem. - Boże, przepraszam cię. Nie mogłem spać przez to wszystko i dopiero nad ranem mi się udało – wyszeptał i wstał z podłogi. Ujrzałam, że miał tam rozłożony koc i poduszkę. 

- Nie dziwię się, że nie mogłeś spać na takim czymś – powiedziałam, wskazując legowisko na podłożu. Kuba pokręcił głową.

- Nie mogłem postąpić inaczej. Kiedy zobaczyłem twoje rany... - zawahał się, biorąc głęboki oddech i klękając przy łóżku. - Stwierdziłem, że należą ci się największe wygody.

Skrzywiłam się i kiwnęłam głową. Sama nie widziałam nowych blizn, a chłopak tak. Uprzedził mnie w tym. Przełknęłam gulę powstałą w gardle. Nie obędzie się bez kolejnej rozmowy o tym.

- Alissa, ja wiem, że... - zaczął znów Kuba, ale przerwało mu ciche pukanie do drzwi.

Wrota otworzyły się i stanęła w nich mama Jakuba. W rękach trzymała tackę z jedzeniem, konkretnie kanapkami, oraz piciem, czyli herbatą. Na jej twarzy widniał promieniejący uśmiech, lecz w oczach dostrzegłam smutek.

Pani Wolna była przemiłą kobietą, pana Wolnego również zawsze widziałam w doskonałym humorze. Wiedzieli, co dzieje się u mnie w domu, ponieważ Kuba informował ich o tym na bieżąco, czego nie miałam mu za złe, jednak rodzice mojego przyjaciela nie zadawali niepotrzebnych pytań. Szanowali moją i Kuby wolę. Ceniłam to. Chciałabym mieć takich rodziców.

- Przyniosłam śniadanie, bo usłyszałam wasze głosy – powiedziała spokojnie. Uśmiech nie znikał jej z twarzy. - Częstujcie się. - Podeszła bliżej, a Jakub odebrał od niej tackę. - Kubuś, włożysz potem naczynia do zmywarki i ją włączysz, dobrze? - spytała. Chłopak od razu pokiwał energicznie głową. Kobieta spojrzała na mnie i złapała za moją dłoń, a następnie ścisnęła. - Będzie dobrze, Alisso, wierzę w to.

- Dziękuję – odpowiedziałam, posyłając matce przyjaciela uśmiech.

- Trzymaj się kochana – dodała i zwróciła się do syna. - Jadę do pracy, mam drugą zmianę, tata wróci pierwszy. Dziś nie masz treningu, siłownia w domu, więc możesz coś upichcić. Będzie w domu około piętnastej. - Kuba pokiwał głową i również się uśmiechnął. - Cześć, synuś, do zobaczenia, Ali – pożegnała się i wyszła, a mnie grom z jasnego nieba strzelił na słowa o pracy. Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie. Mój oddech przyspieszył. Spóźniałam się!

- Kuba, zapomniałam iść do pracy! - zawołałam wystraszona, ponieważ bardzo lubiłam pracować i przykładałam do tego dużą wagę. W dodatku wczoraj taka uroczystość, a ja nie stawiłam się w Kamilandzie! - Na co czekasz, podaj mi mój telefon! - krzyknęłam, widząc, jak Kuba stoi niczym słup soli i rozczesuje palcami u dłoni rozczochrane włosy. - Podaj mi!

- Już dałem znać Kamilowi, że cię nie będzie – powiedział spokojnie. Wziął talerzyki z śniadaniem i usiadł na brzegu łóżka. Podał mi jeden z nich. - Jedz, musisz nabrać sił. - I ugryzł swoją kanapkę.

lauf mit mir weg | s.leyheOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz