34

977 98 138
                                    

Pamiętam, kiedy to wszystko się zaczęło. Był pierwszy września, rok dwa tysiące drugi. Zaczynała się wieloletnia przygoda ze szkołą. Wszedłem do budynku z rodzicami, ponieważ nie wiedziałem, gdzie miała miejsce zbiórka. Uroczysty apel odbył się na sali gimnastycznej. Wszędzie tłumy. Inni uczniowie, zdecydowanie więksi ode mnie. Ja, który zawsze byłem kozakiem i nikt nigdy mi nie podskakiwał, spłoszyłem się. W klasie tłok okazał się mniejszy. Pani Wiesia sprawiała wrażenie przemiłej nauczycielki, a przede wszystkim wychowawczyni. Każde dziecko się przedstawiło i mówiło coś o sobie. Siedziałem sam w ostatniej ławce i w końcu przyszła kolej na mnie. Oczywiście nie mogło się obyć od mojego pochwalenia się tym, że na koniec wakacji tata zapisał mnie do klubu, w którym miałem trenować skoki narciarskie. Sport towarzyszący mi jeszcze od czasu, kiedy byłem połączony z moją ukochaną mamą przez pępowinę.

Nie wiedziałem, czy wywarło to na tobie jakiekolwiek wrażenie. Na początku sam w ogóle cię nie dostrzegłem ani nawet nie słyszałem, gdy przedstawiałaś się w klasie. Mówiłaś bardzo cicho. Za cicho. Zawsze. A przynajmniej przez pierwsze tygodnie, odkąd się poznaliśmy. Jak to się stało, że złapaliśmy jakikolwiek kontakt? Mam nadzieję, że pamiętasz. Ja nigdy nie zapomniałem żadnej sytuacji związanej z tobą.

Wyszedłem ze szkoły razem z rodzicami. W ręku trzymałem plan lekcji, którym wymachiwałem na prawo i lewo. Podskakiwałem, ciesząc się, że rozpoczęcie roku szkolnego nareszcie się skończyło i już za kilka godzin tata miał zawieźć mnie na trening na skocznię. Jednak moją uwagę przykułaś ty. Stałaś przed szkolnym ogrodzeniem, otulając się ramionami, jakby było ci zimno, a tak naprawdę nie dało się wytrzymać w pełnym słońcu, w którym przebywałaś. Jeszcze miałaś na sobie pogniecioną koszulę z długim rękawem i króciutką spódniczkę, ukazującą twoje posiniaczone, chude nóżki. Wtedy nic o tobie nie wiedziałem. Myślałem, że fioletowe plamy na twych kończynach są skutkiem łażenia po drzewach i innych zabaw. Tak, ja zawsze byłem pokaleczony z tego powodu. Pchałem się tam, gdzie nie miałem. Ale twój przypadek okazał się później zupełnie inny.

Mijając cię, widziałem na twej twarzy wymalowany smutek. Spuszczałaś głowę i wpatrywałaś się w bruk, jakby zupełnie odcięta od tego świata. Kiedy już znalazłem się przy samochodzie i mieliśmy odjeżdżać, odezwałem się do rodziców. Powiedziałem, że chciałbym, abyśmy podwieźli cię do domu. Wyglądałaś na zagubioną. Mama zgodziła się od razu. Tata na początku się sprzeciwiał, lecz później kiwnął głową, żebym po ciebie poszedł.

Tak zaczęła się nasza przyjaźń. Tego dnia nie byłaś zbyt rozmowna, ale w trakcie następnych tygodni powoli otwierałaś się. A ja zaopiekowałem się tobą w pierwszej klasie, jak i potem, w kolejnych latach swojego życia. Przywiązałem się do ciebie tak bardzo, że nie mogłem nie odezwać się do ciebie chociaż przez jeden dzień. Ty czułaś to samo. Zaprzyjaźniliśmy się. Ja opowiadałem ci na okrągło o skokach i moich postępach podczas treningów. Tłumaczyłem ci zasady, których przez długie lata nie rozumiałaś. Dopiero niedawno, w Wiśle, udało ci się załapać, o co chodzi. Ale w dzieciństwie wiedziałaś o każdym pobitym przeze mnie rekordzie życiowym. Z dnia na dzień wydłużałem swoje skoki. Z kolei ty ciągle opowiadałaś mi o rysowaniu. Uwielbiałaś to robić. Przez całą podstawówkę pokazywałaś mi swoje rysunki. Potem, w gimnazjum, przestałaś. W liceum już nawet o nich nie wspominałaś, mimo iż wiedziałem, że nadal rysujesz i robisz to wyśmienicie. Nigdy nie brałaś udziału w konkursach plastycznych, do których cię namawiałem. Stwierdzałaś, że to głupi pomysł i nic ci to nie da. Byłem innego zdania. Nigdy nie zrozumiałaś, że mogłaś się jeszcze bardziej rozwinąć. Nie wiedziałaś, jak dobrze jest czasami usłyszeć pochwałę od kogoś obcego. Moje komplementy traciły u ciebie na znaczeniu, bo stawałem się tobie coraz bliższy. Słowa uznania od kogoś innego zawsze bardziej smakowały satysfakcją.

lauf mit mir weg | s.leyheOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz