W końcu Gryfoni byli zmuszeni skierować swoje kroki w stronę lochów, gdzie czekały ich dwie godziny eliksirów w towarzystwie Ślizgonów. Hermiona, Harry i Ron szli jako jedni z ostatnich, aby mieć jak najmniej czasu na rozmowy z uczniami Slytherinu, a zarazem nie spóźnić się na lekcję z najmniej lubianym przez siebie nauczycielem. Posępne miny towarzyszyły im cały czas w drodze po schodach. Hermiona widziała, jaki brunet był spięty. Chyba cała ich trójka wiedziała, że nie ważne jak późno znajdą się pod salą, to i tak zdążą usłyszeć parę uwag. Dziewczyna błagała w duchu, aby tylko Ślizgoni nie wytrącili z równowagi ani Rona, ani Harry'ego.
Kiedy pokonali ostatnie stopnie, do ich uszu dotarły już krzyki i śmiechy uczniów. Minęli zakręt i zobaczyli dwie grupy nastolatków, którzy jeśli już ze sobą rozmawiali, to tylko po to, aby powymieniać kąśliwe uwagi.
Gdy tylko trochę się zbliżyli, większość od razu zwróciła na nich uwagę. Pomiędzy Ślizgonami rozbrzmiały ironiczne uśmiechy i nie tak ciche szepty, a Gryfoni jedynie wodzili wzrokiem za sensacyjną trójcą. Zarówno Harry, jak i Hermiona oraz Ron przyspieszyli, chcąc jak najszybciej zniknąć w tłumie uczniów ze swojego domu. Nie wyszło im to jednak, ponieważ błyskawicznie zatrzymał ich głos znienawidzonego Ślizgona.
— No, Potter — blondyn wyłonił się z grupki przyjaciół — słyszałem, że miałeś ciekawą noc.
Harry stanął w pół kroku i zacisnął powieki, chcąc pochamować emocje. Hermiona posłała Draco nienawistne spojrzenie, jednak ten całkowicie ją zignorował.
— Skąd ty to niby możesz wiedzieć? — warknął w jego stronę Ron. Sama nastolatka, stojąca obok, nie miała pojęcia, o czym chłopcy mówią.
— Powiedzmy, że lwy można łatwo podsłuchać. — Uśmiechnął się ironicznie, a za jego plecami Crabbe, Goyle i Pansy zachichotali. Hermiona czuła, jak rośnie w niej pogarda. Harry natomiast postanowił nie skomentować zaczepki chłopaka, jednak Gryfonka wiedziała, że Malfoy tak łatwo nie odpuści. Po jego twarzy można było rozpoznać, że ignorancja ze strony bruneta wprowadzała go w irytację. Zrobił dwa kroki w kierunku Pottera, ale ten nadal stał do niego odwrócony plecami. Ron wychylił się z ich grupki, aby odgrodzić Draco od Harry'ego. Spotkało się to z rozbawieniem ze strony nastolatka.
— Nowy rycerz? Jak na taką sławę to marną masz obstawę, Potter. Szlama i biedak, nie stać cię na kogoś lepszego? — Wśród Ślizgów ponownie rozbrzmiał śmiech. Najwyraźniej świetnie się bawili, przypatrując zaistniałej sytuacji.
— Może mnie nie stać na ochronę — przemówił w końcu Harry drżącym głosem — ale przynajmniej stać mnie na przyjaciół, a nie tak jak ty i te twoje pieski, które nawet wybuchają śmiechem na komendę.
Wokół zapanowała cisza, a Crabbe i Goyle przybrali złowieszcze miny. Hermiona wstrzymała oddech, patrząc, jak oczy Draco płoną. Była pewna, że za chwilę coś się wydarzy i to do tego zaledwie kilka sekund przed przybyciem profesora Snape'a.
— Mnie za to stać na bycie normalnym, nie potrzebuje ciągle o sobie przypominać całemu światu, zmyślając jakieś historyjki — warknął — Wielki Harry Potter, biedna sierotka, Chłopiec, Który Przeżył. Dobrze się bawisz, Potter?
Minęła zaledwie sekunda, gdy Harry chwycił swoją różdżkę i odwrócił w stronę Dracona. Gdyby chciał rzucić jakiekolwiek zaklęcie, nawet niewybaczalne, Malfoy nie zdążyłby nawet mrugnąć. Skończyło się jednak na zwykłym grożeniu w twarz, choć i to zmusiło blondyna do zrobienia kroku w tył. Gdy pierwszy szok i przerażenie minęły, Draco roześmiał się dla zabicia napięcia.
— Nie prowokuj mnie, Malfoy — wysyczał brunet przez zaciśnięte zęby, a ręka mu zadrżała. Na ten gest wargi Draco wygiął jeszcze większy uśmiech. Chłopak także wyciągnął swoją różdżkę.
CZYTASZ
Harry Potter i miłość przyjaciela z wrogiem
Fanfic*Pierwsza część trylogii "Dramione"* Przeciwieństwa się przyciągają? To można powiedzieć, że są dla siebie stworzeni. Dwa różne domy. Dwie różne rodziny. Dwa różne statusy krwi. Dwa różne podejścia do życia. Dwa różne charaktery. A jednak jedna rzec...