Rozdział 10 - Zagadka rozwiązana

501 23 6
                                    

— Na pewno nic ci nie jest? — dopytywał Ron, krzywo patrząc na przyjaciela. Ten machnął tylko ręką w odpowiedzi i nadal kreślił kolejne zdania na pergaminie. Rudzielec wymienił podejrzliwe spojrzenia z brunetką.

— Coś poszło nie tak w gabinecie Umbridge? Trochę później dzisiaj wróciłeś... — Zauważyła Hermiona.

— Mówiłem już wam. Dostałem dodatkową godzinę za to, że się spóźniłem – warknął rozdrażniony natarczywością przyjaciół. Zacisnął szczękę, a Hermiona postanowiła dać mu chwilę spokoju. Nadal pisała swoje wypracowanie z historii magii, ale ukradkiem ciągle spoglądała w stronę chłopaka obok. Pomimo jego wszelkich starań, co jakiś czas widziała, jak zaciska powieki albo cicho wzdycha. Zupełnie tak, jakby coś go bolało.

Jeszcze raz wymieniła podejrzliwie spojrzenia z Ronem.

— Harry, ale... nie boli cię blizna, prawda? — zapytała szeptem, aby inni uczniowie, którzy również odrabiali lekcje w bibliotece, niczego nie usłyszeli.

— Hermiona, nic mnie nie boli! — syknął dosadnie. Dziewczyna mu jednak nie uwierzyła.

Napisała ostatnie zdanie na pergaminie, a następnie poszła poszukać ksiąg, które pomogłyby jej przy wypracowaniu z eliksirów. Przeczesując odpowiednie półki, nadal myślała o brunecie. Po pojedynku z Malfoyem nie było widać, aby z jakiegoś powodu cierpiał. Otępiały wrócił dopiero ze spotkania z nową nauczycielką. Nie chciała od razu oskarżać kobiety, jednak nie wierzyła w taki dziwny zbieg okoliczności.

Wróciła na miejsce, gdzie chłopcy nadal męczyli się nad lekcjami. Zwinęła swój pergamin i odstawiła na bok, a potem rozłożyła nowy.

— Jak ty to tak szybko piszesz? — zapytał z niedowierzaniem rudzielec, a zmęczoną twarz Hermiony ozdobił blady uśmiech.

— Mobilizuje mnie chęć szybkiego pójścia spać. — Wzruszyła ramionami, patrząc na Harry'ego. Syknął cicho, ale zawzięcie pisał dalej. Wzięła głęboki wdech, aby opanować się przed komentarzem. Nie chciała bardziej go denerwować. W takich chwilach najlepiej było zostawić nastolatka samego sobie. Zgadywała, że pewnie znowu wkurzyłaby go, a w nerwach chłopak wypowiedziałby parę słów za dużo.

Gryfoni napisali jeszcze po jednym wypracowaniu, a później cała ich trójka musiała przenieść się do Pokoju Wspólnego. Ron ciągle narzekał, że zostawiłby resztę zadań na następny dzień, ale Hermiona kategorycznie odwodziła go go od tej myśli. W rezultacie rozłożyli swoje rzeczy przed kominkiem, na małym, zniszczonym już stoliczku.

Inni uczniowie Gryffindoru pomału znikali w swoich dormitoriach. Dochodziły już późne godziny nocne, a całej trójce coraz bardziej doskwierało zmęczenie. Chłopcy chcieli pójść spać, ale Gryfonka mobilizowała ich do kolejnych zdań.

— Dobra, chcesz to sama sobie jeszcze tutaj siedź — prychnął Ron, gdy jego oczy same się zamknęły, przez co poplamił pergamin. Jednym zaklęciem usunął atrament przysłaniający słowa w wypracowaniu i z wyczerpaniem schował pióro.

— Cicho! — Harry przerwał ich małą sprzeczkę. Obydwoje popatrzyli na niego zaskoczeni, ale posłuchali go.

— O co ci chodzi? — zapytał po chwili Ron, jednak brunet szybko mu przerwał morderczym spojrzeniem. Wstał ze swojej sofy i zrobił cicho i delikatnie parę kroków po Pokoju Wspólnym.

— Harry... — Rozległo się po pomieszczeniu, a Hermiona gwałtownie podskoczyła na swoim siedzeniu.

— To... z kominka? — Zasugerował Ron, sam nie wierząc w swoje słowa. Mimo to, wzrok nastolatków właśnie tam zawędrował i niemal wstrzymali oddech na to, co zobaczyli.

Harry Potter i miłość przyjaciela z wrogiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz