EPILOG

560 21 17
                                    

Droga Hermiono,

  Nie wiem nawet, od czego zacząć, chociaż powinienem od początku. Kiedy jednak był ten początek? Coś czuję, że sporo czasu zajmie mi pisanie tego listu, jeszcze więcej pergaminów zapełnię naszą historią (aczkolwiek nie wiesz nawet, od którego momentu brałaś w niej udział), dlatego lepiej rozsiądź się wygodnie.

  Pierwszy rok w Hogwarcie. Wróć, pierwsza podróż do Howartu. Jeszcze wcześniej - gdy z roztargnieniem i widocznym strachem wodziłaś wzrokiem po peronie. Wtedy po raz pierwszy Cię ujrzałem. Coś w Tobie mnie zaintrygowało, przez co nie mogłem oderwać wzroku. Nie mogę powiedzieć, że to była sympatia, bynajmniej także nie mogę powiedzieć, iż uznałem Cię za ładną osobę. Takie odruchy dojrzewały wraz ze mną latami, ale potrafiłem się przed nimi wzbraniać.

  Pierwszy raz Cię znienawidziłem - a przynajmniej taki obrót spraw sobie obiecałem - gdy pierwszy raz stanęłaś u boku Pottera. Chłopaka, który ośmieszył mnie po kilku minutach przebywania na terenie szkoły. Gdybyś wtedy nie postanowiła wybrać go na towarzysza, być może sprawy wyglądałyby inaczej. Ty jednak nie miałaś pojęcia o tym, co robisz. Ja sam nie miałem pojęcia, dlaczego poczułem gorąc wewnątrz siebie, kiedy was zobaczyłem. Od tamtej pory byłaś złem wcielonym, moim koszmarem - a uwierz, śniłem o Tobie nader często. Krew wrzała mi z wściekłości na wasz widok, dlatego też te lata zamieniłem w prawdziwe piekło (a przynajmniej ze wszystkich sił próbowałem).

  Wiele razy podczas naszych spotkań pytałaś mnie, w którym momencie ta wajcha wewnątrz nas przeskoczyła. Dlaczego nagle zmieniliśmy nastawienie. Co spowodowało, że potrafiliśmy wytrzymywać w swoim towarzystwie tak długo. Zawsze odpowiadałem, że nie wiem lub wzruszałem ramionami. Rzucałem tekstami, iż tak po prostu musiało być. Kłamałem. Byłem świadomy tego, co sprawiło taki przebieg wydarzeń.

  W którymś momencie - sam nie mam pojęcia, w którym - zacząłem zwracać uwagę na Twoje bliskie stosunki z Potterem i Weasleyem. Nie potrafiłem określić tego, co odczuwałem. Po prostu wypalałem wtedy dziurę w Waszych ciałach, o czym nie mieliście pojęcia. Z pogardą zaciskałem pięści, ale nie umiałem określić, co wywołuje we mnie takie wzburzenie. Ponad to, kiedy sprawiałem Ci przykrość, nigdy nie myślałem o tym, że mogłabyś przez to uronić chociażby jedną łzę. Wiem, egoistyczne podejście, ale naprawdę nie zdawałem sobie z tego sprawy. Gdy doszedłem do tego, że dla własnej rozrywki i przyjemności, dla wewnętrznego zaspokojenia zadałem Ci tyle bólu... gdy po raz pierwszy miałem możliwość ujrzeć łzy spływające po twoich policzkach... wtedy po meczu nie panowałem nad sobą. Gorycz zalała moje serce. Nie myślałem, działałem wręcz można powiedzieć instynktownie. Chciałem jak najszybciej przerwać ciąg Twoich brutalnych słów, przerwać łamiącym głosem wykrzykiwanie prawdy. Zrobiłem coś tak naprawdę wbrew sobie, pozwalając pierwszy raz zadziałać w taki sposób, w jaki pewnie od początku marzyłem, ale nie potrafiłem tego dostrzec. Tkwiłem pod kopułą nienawiści. Wmawiałem sobie najgorsze rzeczy na Twój temat, jednak nigdy tak naprawdę nie myślałem w ten sposób.

Harry Potter i miłość przyjaciela z wrogiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz