— Nie płacz już — powiedział czule, ścierając łzę z jej rozgrzanego czerwonego policzka. Dziewczyna gwałtownie pociągnęła nosem, nie mogąc zapanować nad szlochem. Poczuła wargi blondyna na swoim czole, a następnie jego dłoń łagodnie zaczęła jeździć po długich włosach Gryfonki. Próbował uciszyć ją na wszelakie sposoby, zamykając w swoich ramionach i kołysząc na boki. Ona jednak, pomimo szczerej chęci, nie potrafiła przestać lamentować. Czuła, jak od środka gnije. Wszystko wokół ją przytłaczało. Śmierć Syriusza, pożegnanie z Draconem na wakacje...
— Będziemy chociaż ze sobą pisać? — Z trudem wyszlochała, drżąc na całym ciele. Poczuła, jak Draco jeszcze mocniej zaplata ręce wokół niej.
— Nie, skarbie — wyszeptał, na co fale kolejnych łez zalało jej policzki. Załkała głośno, mocniej czepiając się szaty Ślizgona.
— Będę tęskniła. — Zacisnęła powieki, chcąc wyrzucić z siebie wizję wakacji spędzonych bez Malfoya. Wraz z przekroczeniem murów szkoły, zostanie sama ze swoimi problemami i rozterkami. Demony wydarzeń z ostatnich dni nawiedzą ją, nie dając w nocy spać. Twarz Syriusza nikła tylko w objęciach chłopaka.
— Ja jeszcze bardziej. — Ponownie cmoknął ją w czoło i potarł ręką jej ramię. Szata Dracona była już całą mokra od łez. Nie zwracał jednak na to uwagi. Nucił cicho jakąś piosenkę, a Hermiona nawet nie pomyślała o tym, że po raz pierwszy w życiu miała okazję usłyszeć jego śpiew. Nie obchodziły ją słowa, które wypływały z ust Ślizgona. Sam ton głosu dawał jej ukojenie. Działał jak środki nasenne. Powoli uspokajała się.
— Przepraszam... — wyszeptała w końcu, walcząc z chrypą. Jej ciało nadal lekko drgało, ale nowe łzy nie wypływały już na twarz brunetki. Mokre smugi po tych wcześniejszych powoli wysychały, pozostawiając lśniące sznity na policzkach.
— Za co? — prychnął, wiedząc doskonale, o czym Gryfonka mówiła.
— Za wszystko — wzięła głęboki wdech i utkwiła spojrzenie w losowym punkcie w oddali — za wszystkie przykrości, za brak zaufania, za to, że nigdy cię nie słucham...
Jej monolog przerwał gwałtowny śmiech Dracona. Ten cudowny dla niej dźwięk przemknął po Wieży Astronomicznej, czyli po jedynym miejscu, w którym mogli teraz zaznać chwili spokoju. W pozostałych częściach Hogwartu panował gwar uczniów, którzy pakowali wszystkie swoje rzeczy i powoli szykowali się do podróży. Prawdziwe zamieszanie zapanowało na kilka godzin w szkole, a kolejnego można było oczekiwać po dwóch długich miesiącach rozłąki.
— Co prawda, to prawda. Miło by było, jakbyś mnie słuchała — parsknął śmiechem — na przykład wtedy, gdy ci mówię setny raz, że to nie twoja wina.
— Moja — rzuciła twardo, a świeże łzy oświetliły jej oczy, gdy wspomnieniami znowu wróciła do tego okropnego dnia — mogłam temu zaradzić. Jakimkolwiek sposobem, chociażby mocnym zaklęciem.
— A pomyślałaś, jak wtedy zareagowaliby Śmierciożercy? — zapytał niespodziewanie, czym zaskoczył brunetkę. Zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc, do czego chłopak zmierzał.
— W jakim sensie? — Uniosła wyżej głowę, spoglądając z dołu na jego twarz. Długie, opadające na czoło włosy lśniły w blasku promieni słonecznych.
— Jakimś cudem zatrzymałaś przyjaciół, tak jak ci to w beznadziejny sposób zasugerowałem. Nie pojawiacie się w Departamencie Tajemnic. Śmierciożercy czekają i czekają, wiedząc, że ich plan jest doskonały. Nie było takiej możliwości, nawet cienia szansy na niepowodzenie. A jednak Potter nie pojawił się. Jaka jest ich pierwsza myśl?
Hermiona starannie odtworzyła taką możliwość w głowie. Niemal widziała, jak Bellatrix, Lucjusz i cała pozostała zgraja chodzi po Departamencie zniecierpliwiona. Nikt jednak nie wpada w ich sidła ani w ciągu najbliższych godzin, ani nawet dni.
CZYTASZ
Harry Potter i miłość przyjaciela z wrogiem
Fanfiction*Pierwsza część trylogii "Dramione"* Przeciwieństwa się przyciągają? To można powiedzieć, że są dla siebie stworzeni. Dwa różne domy. Dwie różne rodziny. Dwa różne statusy krwi. Dwa różne podejścia do życia. Dwa różne charaktery. A jednak jedna rzec...