Noc Hermiona spędziła bardziej na główkowaniu niż na spaniu. Dzięki wiadomości od Neville'a poczuła nagły napływ energii i dawkę chęci do działania. Zastanawiała się, jak powinna o tym wszystkim powiedzieć Ronowi, aby również chciał wziąć udział w całej tej organizacji. W końcu już przypadkowo przedstawił jej, jakie ma zdanie na ten temat - głupota i nic więcej. Bez niego jednak Hermiona wiedziała, że nie miała szans na przekonanie Harry'ego, a wtedy wszystko poszłoby na marne.
Wstając z łóżka o świcie postanowiła, że jeszcze tego samego dnia porozmawia z rudzielcem. Wierzyła w swoje zdolności i w to, że chłopak zgodzi się brać udział w tajnych lekcjach. Mimo wszystko ciągle nawiedzały ją jakieś niepewności. Ron mógł przez wiele powodów obstawać przy swoim i za wszelką cenę nie wstąpić do organizacji. I wcale nie byłaby jakoś bardzo zdziwiona. Sama nadal miała jeszcze pewne wątpliwości, ale wiedziała, że ktoś musiał zadziałać i akurat padło na nią.
Wzięła głęboki wdech i zaczęła szykować się do śniadania. Tego dnia pogoda nie sprzyjała nikomu. Ciemne deszczowe chmury, które co jakiś czas rozjaśniał jedynie blask błyskawic, sprawiały, że wszyscy chodzili ponurzy i zaspani bardziej niż zwykle. Po okiennicach spływały ciężkie krople deszczu, a pomimo wczesnej pory wszędzie paliły się świece i lampiony, jak w czasie podwieczorku.
Hermiona zajęła wraz z przyjaciółmi swoje stałe miejsce, jednak nie miała ochoty niczego jeść. Spojrzenie utkwiła w niczego nieświadomym rudzielcu, który był za bardzo zajęty swoimi problemami, by na to zwrócić uwagę. Rozmyślała, co mu powie, jakich argumentów użyje i co zrobi, jeśli nie wszystko pójdzie po jej myśli.
— Coś mam na twarzy? — zapytał w końcu, unosząc głowę znad talerza. Czerwone rumieńce wpłynęły na policzki brunetki. Chrząknęła pod nosem i od razu uciekła wzrokiem.
— Nie, nie... zawiesiłam się tylko — bąknęła i zmusiła do zjedzenia tosta. Nie umknął jej jednak przenikliwy uśmiech chłopaka, który niespodziewanie rozpromienił jego twarz. Ze zmarszczonymi brwiami patrzyła, jak przyjaciele wymieniają porozumiewawcze spojrzenia. Zostawiła wszelkie uwagi dla siebie, nie chcąc ingerować w ich tajemnice. W końcu sama miała ich nie mało.
I w ten sposób powróciła wspomnieniami do pocałunku z Draco. Przeszył ją przenikliwy dreszcz, a żołądek skręcił się w supeł na myśl o Ślizgonie. Potem czarne chmury następnych wydarzeń przysłoniły tamte chwile, które zawsze powodowały u nastolatki te same dziwne emocje. Ich ostatnia rozmowa przywracała pogardę i nienawiść, jaką darzyła Malfoya. Ona i on w związku. I to jeszcze wyimaginowanym przez Hermionę. Głupota.
Mimowolnie spojrzała za siebie w kierunku stołu Ślizgonów. Nie było trudno wśród nich odnaleźć Dracona. Siedział zgarbiony, grzebiąc widelcem w swoim talerzu. Wyraz twarzy podpowiadał nastolatce, że w jego głowie toczy się jakaś bitwa myśli. Nie uczestniczył w rozmowach rozbawionych kolegów, a wszelkie zaczepki urywał paroma słowami. Było to zupełnie do niego niepodobne.
Po chwili jednak uniósł głowę, jakby odczuwał natarczywy wzrok dziewczyny. Od razu spojrzał na nią. Podkrążone oczy w tym momencie już nie wyglądały na tak bardzo wyczerpane. Pomimo tego, że siedział na drugim końcu sali, Hermiona mogła przysiądz, że zobaczyła zapalające się ogniki w jego szarych tęczówkach. W sekundzie odwróciła głowę, przerywając dziwny prąd, jaki ponownie ich połączył, pokonując stoły Krukonów i Puchonów. Policzki dziewczyny na nowo zalśniły czerwienią od zawstydzenia i nagłego gorąca.
— To co, zbieramy się na eliksiry? — zapytał Ron, odsuwając od siebie talerz pełny jedzenia.
— Z przyjemnością — prychnął brunet obok, a następnie cała ich trójka wstała od stołu. Odprowadzani wzrokiem przez większość uczniów, zmierzali do wyjścia.
CZYTASZ
Harry Potter i miłość przyjaciela z wrogiem
Fanfiction*Pierwsza część trylogii "Dramione"* Przeciwieństwa się przyciągają? To można powiedzieć, że są dla siebie stworzeni. Dwa różne domy. Dwie różne rodziny. Dwa różne statusy krwi. Dwa różne podejścia do życia. Dwa różne charaktery. A jednak jedna rzec...