Pociąg do Hogwartu w końcu ruszył i nabierając prędkości, zostawiał za sobą peron przepełniony zatroskanymi rodzicami. Wewnątrz niego słychać było gwar podnieconych rozmów. Uczniowie, widząc się po dwóch, długich miesiącach mieli sobie wiele do opowiedzenia. Ze śmiechem poszukiwali wolnych przedziałów, w których spokojnie mogliby spędzić resztę podróży.
Wśród nich wszystkich stała trójka najlepszych przyjaciół, którzy nadal nie ruszyli na poszukiwania wolnych miejsc. Przez chwilę panowała pomiędzy nimi krępująca cisza. Z daleka dało się wyczuć napięcie i zakłopotanie. W głowach mieli masę myśli i pytania, na które nie potrafili znaleźć odpowiedzi, a to niezmiernie irytowało Hermionę Granger. Nie lubiła poczucia pustki. Jak nigdy, stała tak po prostu bez słowa pomiędzy swoimi dwoma przyjaciółmi. Ukradkiem spojrzała na wyższego, niemal o głowę, rudzielca, ale ten wzruszył jedynie ramionami. Widać było, że Harry Potter jest rozżalony powrotem do Hogwartu, a to jeszcze nigdy się nie zdarzyło. Jego zaciśnięte dłonie w pięści coraz bardziej bielały, gdy do jego uszu dochodziły szepty uczniów, stojących w pobliżu. W tym roku był prawdziwą sensacją, jeszcze większą niż zwykle.
— Chodźcie poszukać jakiegoś wolnego przedziału. — W końcu odezwał się Ron, a bariera napięcia i skrępowania, jaka między nimi powstała, nagle zniknęła. Nieśmiały uśmiech zagościł na jego dojrzalszej twarzy, a włosy, które urosły podczas wakacji, opadały na oczy, połyskując w świetle słońca.
Brunet, stojący tuż za nim, wykrzywił wargi w bladym uśmiechu. Skinął niezauważalnie głową i ostatni raz obdarzył niemiłym spojrzeniem cicho rozmawiające kilka metrów od nich dziewczyny. Niespiesznie ruszył za przyjacielem.
Nadal tkwiąca na tyle nastolatka chrząknęła głośno, chcąc dyskretnie zwrócić uwagę Rona. Jej próby jednak poszły na marne, więc zanim chłopcy przepadli w tłumie innych osób, wzięła głęboki wdech i zawołała go. Obydwoje niemal od razu się odwrócili.
— Nie zapomniałeś o czymś? — Zapytała, stukając paznokciem w blaszkę przyczepioną do jej czarnej szaty.
— Ochh, no tak... — Ron ominął Harry'ego i ponownie wrócił na swoje poprzednie miejsce.
— O co chodzi? — Zapytał brunet, którego Hermiona nie zdążyła jeszcze o wszystkim poinformować. Wiedząc, że chłopak nie jest teraz w najlepszym stanie psychicznym, spuściła wzrok i zaczęła bawić się palcami.
— No wiesz Harry... prefekci zawsze na początku mają takie małe spotkanie w osobnym przedziale i... — Nim dokończyła, nastolatek przerwał jej.
— Tak, wiem, musicie tam iść. — Dziewczyna obserwowała, jak jego wyraz twarzy ulega zmianie. Jeszcze bardziej zmarkotniał, a to, parę sekund wcześniej, wydawało się niemal niemożliwe. Nawet nieszczery uśmiech zniknął i jedyne co dostrzegła to osamotnienie, które płonęło w jego oczach. Zrobiło jej się głupio, a zarazem przykro. Zdawała sobie sprawę z tego, że jej przyjaciel nie miał lekko. Wszyscy wkoło uważali go za wariata i potrzebował ich wsparcia jak nigdy wcześniej.
— Od razu do ciebie wrócimy, jak się to zakończy. — Zapewniła go pospiesznie, a w odpowiedzi usłyszała jedynie ciche prychnięcie. Potem widziała już tylko plecy odchodzącej postaci. Jeszcze bardziej zmarkotniała. Poczuła niemiłe ukłucie w sercu. Jednak nie mogła olać tego spotkania, nie mogła zawieść Dumbledore'a.
— Poradzi sobie, chodź. — Na jej ramieniu spoczęła dłoń rudzielca, który dalej stał koło niej. Hermiona zapomniała o jego obecności, przez co wzdrygnęła się wystraszona, jednak chłopak musiał nie odebrać tego gestu w odpowiedni sposób i szybko cofnął rękę. Bez słowa zawrócili i poszli w stronę odpowiedniego przedziału zajmowanego przez prefektów.
CZYTASZ
Harry Potter i miłość przyjaciela z wrogiem
Fanfic*Pierwsza część trylogii "Dramione"* Przeciwieństwa się przyciągają? To można powiedzieć, że są dla siebie stworzeni. Dwa różne domy. Dwie różne rodziny. Dwa różne statusy krwi. Dwa różne podejścia do życia. Dwa różne charaktery. A jednak jedna rzec...