Draco zawsze wiedział, jakie są w Hogwarcie ulubione miejsca Hermiony. Potrafił przewidywać każdy jej ruch. Wyprzedzał kroki, pojawiając się tam, dokąd sama w ciągu następnych kilku minut trafiała. W tym aspekcie miał nad nią znaczną przewagę. W końcu po jakiejś sprzeczce, gdyby tylko miał życzenie porozmawiać z Gryfonką, wiedziałby gdzie iść. Ona natomiast takiej możliwości nie miałam. Gdy Ślizgon chciał ją unikać, to po prostu to robił, a nastolatka musiała cierpliwie czekać.
Jednak w ciągu tych kilku tygodni, kiedy to ich spotkania nie mogły już odbywać się w Pokoju Życzeń, a korytarze non stop patrolowali nauczyciele albo prefekci, brunetka poznała parę ciekawych nawyków Ślizgona. Zauważyła, że po każdym posiłku zawsze od razu szedł do swojego Pokoju Wspólnego. W bibliotece bywał tylko w skrajnych przypadkach (a w zasadzie tymi przypadkami była tylko chęć zobaczenia nastolatki). Mając teraz do dyspozycji ładną pogodę, wolny czas ze znajomymi spędzał na błoniach.
Ale najważniejsze to to, że gdy chciał przebywać w odosobnieniu, mieć chwilę tylko dla siebie i nie widzieć ani nie słyszeć nikogo, uciekał na Wieżę Astronomiczną.
Właśnie tam teraz zmierzała Hermiona. Pokonując masę schodów, rozmyślała, dlaczego nigdy nie ustalali spotkań właśnie w tamtym miejscu. W końcu na Wieżę mało kto wychodził. Zwykle stała pusta, oblana promieniami słońca lub skroplona deszczem. Czasami chłodna od wiatru lub z przysypanymi śniegiem balustradami. Wokół rozpościerały się przepiękne widoki, a nadal nie było to zachętą dla wielu uczniów. Czyżby Draco jednak lubił te długie dni rozłąki? Może wcale nie zależało mu na spotkaniach z Gryfonką...
Gdy jednak pokonała ostatni stopień, a przed dziewczyną wyrosła sylwetka odwróconego do niej plecami blondyna, zrozumiała dlaczego nie zamierzał widywać się tutaj z nią. To był jego azyl. Oaza spokoju. Chwila wytchnienia, odskocznia od wszystkich wokół. Oparty o barierkę wychylał się nieco, wpatrując w piękny krajobraz. Jego przestrzeń osobista, cisza i spokój, które właśnie Gryfonka zakłóciła.
Zagryzła wargę i już miała z powrotem skierować swoje kroki na dół, gdy powstrzymał ją jego głos.
— Mówiłem ci kiedyś, że zaskakująco głośno chodzisz?
Jej serce mocniej zabiło, a wnętrzności oblała fala gorąca. Ten kojący, ledwo ukrywający śmiech ton głosu wzbudzał na skórze nastolatki ciarki i wywoływał dreszcz w całym ciele. Ponownie spojrzała w stronę Ślizgona, który nadal stał odwrócony plecami. Chrząknęła nieznacznie i poczuła, jak jej policzki przybierają czerwonego koloru.
— Nie i nie tylko o tym zapomniałeś mi powiedzieć. — Szeroki uśmiech ozdobił twarz Hermiony. Niepewnie zrobiła krok do przodu.
— A o czym jeszcze zapomniałem? — Chłopak w końcu odwrócił się w jej stronę. Oparł plecy o balustradę i posłał w kierunku nastolatki szeroki uśmiech. Skrzyżował przy tym ręce na piersiach i wyzywająco zlustrował jej wygląd. Takim gestem kolejny raz wywołał u Gryfonki nagłą nieśmiałość i niepewność. W promieniach słońca wyglądał jeszcze lepiej niż w blasku nocnego księżyca. Sama Hermiona nie mogła uwierzyć, że tak długo nie dostrzegała jego atrakcyjności.
— O tym, że lubisz tutaj przebywać. — Wymusiła jeszcze szerszy uśmiech, nie chcąc, by chłopak pomyślał, że go o to oskarża. Wywrócił teatralnie oczami i wyciągnął w jej stronę swoją dłoń. Nastolatka od razu splotła ich palce. Pozwoliła chłopakowi na pociągnięcie do przodu i odwrócenie jej w stronę barierki. Oparła o nią ręce, przyjmując jego wcześniejszą pozę, a w tym czasie Ślizgon objął ją w pasie i stanął tuż za dziewczyną. Słyszała, jak zaciąga się zapachem jej włosów, przez co gwałtownie wciągnęła powietrze. Szybko jednak powróciła do zachwycającego widoku świata wokół nich.
![](https://img.wattpad.com/cover/181092679-288-k229643.jpg)
CZYTASZ
Harry Potter i miłość przyjaciela z wrogiem
Fanfic*Pierwsza część trylogii "Dramione"* Przeciwieństwa się przyciągają? To można powiedzieć, że są dla siebie stworzeni. Dwa różne domy. Dwie różne rodziny. Dwa różne statusy krwi. Dwa różne podejścia do życia. Dwa różne charaktery. A jednak jedna rzec...