Rozdział 15 - Dobry początek

512 29 28
                                    

Czas spędzony na podłodze w otchłani ciemności niemiłosiernie dłużył się Hermionie. Myślała nad tym, co zrobi Malfoy, kiedy ponownie stanie w progu otoczony swoimi kumplami. W końcu nikt nie może wiedzieć, że pragnie okazać jakąkolwiek litość wobec dziewczyny i na dodatek dobrowolnie oddać jej cenną pelerynę Pottera. Chyba że to, co mówił, było tak naprawdę oszustwem? Może wszystko dokładnie obmyślał i chciał ją zbić z tropu? Może zamierzał tylko omotać Gryfonkę, by teraz uderzyć ze zdwojoną siłą?

To nie wchodziło w grę. Nawet przez chęć mordu chłopak nie zdobyłby się na tyle szalonych rzeczy. Na dwa pocałunki ze szlamą. Na takie mocne słowa.

Pogrążona w ciemnościach dziewczyna w końcu usłyszała kroki i śmiechy, które z czasem były coraz głośniejsze. Nim się obejrzała, zaklęcie zostało zdjęte z drzwi, a te na nowo stanęły otworem, wpuszczając smugę światła do wnętrza pomieszczenia. W progu widniała sylwetka Draco, a tuż ponad jego ramionami wyglądały głowy jego kolegów. Obojętny wyraz twarzy blondyna nie odzwierciedlał niczego, co wcześniej. Na nowo stał się zwyczajnym, chłodnym Malfoyem "bez uczuć". Podszedł do dziewczyny i szarpnął za jej łokieć, by ta wstała. Ponuro pomyślała o tym, że i tak był delikatniejszy niż kiedykolwiek wcześniej.

— Co z nią teraz zrobimy? — zapytał podekscytowany Goyle, kiedy Hermiona opuściła skrytkę. Draco spoglądał na dziewczynę z wyższością. Gryfonka wlepiła w niego swoje natarczywe, wręcz błagające o pomoc spojrzenie, które nie wywołało żadnej skruchy u chłopaka. Przynajmniej nie na zewnątrz.

— Proponuję zamknąć na trochę dłużej — zasugerował blondyn — niech się Potter martwi o swoją dziewczynkę.

— Głupota — prychnął Zabini — mamy doskonałą okazję, by pobawić się szlamą i odegrać za parę rzeczy. To wystarczająco wkurzy biednego Potterka.

Nastolatkowie wymienili pomiędzy sobą spojrzenia. Brunetka starała się nie okazywać strachu, ale sytuacja wyglądała fatalnie. Ona sama na pięciu chłopaków, bo przecież Draco nie miał możliwości pomóc jej. Nawet gdyby chciał, w co nadal nie do końca wierzyła.

— Co więc proponujesz? — zapytał z wyrzutem Malfoy, który nienawidził, gdy ktoś mu się sprzeciwiał. Zapanowała chwila ciszy.

— Myślę, że trochę zaklęć wystarczająco ją przekona do tego, żeby nie węszyła po naszym terenie. I jeszcze kilka, aby zakleić jej buźkę. Dobrze by było, jakby nic nie rozeszło się po szkole.

Zabini wyciągnął różdżkę, którą wymierzył w dziewczynę. W przypływie strachu ona również wyjęła swoją, jednak jakie miała szanse?

— Tylko o to ci chodzi? — zapytał zdziwiony Draco. Jego kolega zbity z tropu, spojrzał na niego pytająco.

— My nie kręcimy się wokół ich Wieży — powiedział tak, jakby to było oczywiste.

— W zasadzie to kręcimy — wtrącił Nott, co wyraźnie zirytowało chłopaka.

— Zamknij się! — warknął w jego stronę Zabini, na co zmieszany Ślizgon zrobił krok w tył, unosząc ręce w geście obronnym — a tobie, o co chodzi? — syknął tym razem na Dracona.

— Mi? — udawał zaskoczonego — nie mam pojęcia, o czym mówisz.

— Boli cię, że mam lepsze pomysły od twoich? — Chłopak nieznacznie podszedł do blondyna, unosząc wysoko głowę i prostując postawę. Patrzył na niego, nie kryjąc dumy i wyższości. 

— Lepsze pomysły? Nie rozśmieszaj mnie — chłodny śmiech Malfoya odbił się od ścian lochów — uważam tylko, że ostatnio za bardzo zadzierasz nosa. Nie zapomnij, kto tutaj ma tatusia wyższej rangi.

Harry Potter i miłość przyjaciela z wrogiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz