17. Taka głupiutka

892 50 2
                                    

SHAWN

Pogłębiłem uścisk i stałem tak kiwając nami na boki. Cassie cała się trzęsła, a ja nie byłem w stanie stwierdzić czy bardziej działa na nią zimno czy może strach. Czułem jej przyspieszony oddech i bicie serca. Mógł bym ją tak trzymać już zawsze, ale wiedziałem, że jest w szoku i gdy tylko zorientuje się co się dzieje odsunie mnie od siebie.
- Shawn...
- Tak?
- Moja mama, ona... Ona zaraz wróci z pracy.
- Zajmiemy się tym.
Drzwi po raz kolejny się otworzyły i stanęła w nich moja rodzicielka.
- Coś się stało? - zapytała zdejmując płaszcz.
- Można tak powiedzieć. Zajmiesz się przez kilka minut Cassie?
- Oczywiście, ale co się...
- Potem ci powiem. Pożyczę samochód i być może wrócę z kimś jeszcze.
Jak najszybciej wyszedłem z domu, wsiadłem do czarnego Jeepa i skierowałem się na osiedle Cassie.
Martwiłem się o nią jak cholera, nie byłem pewien czy zostawianie jej z moją mamą u mnie w domu to aby na pewno dobry pomysł, ale najważniejsze jest teraz to aby upewnić się, że z jej mamą wszystko w porządku.
Jechałem zdecydowanie za szybko, ale dla niej jestem w stanie zapłacić każdy mandat, byle by była bezpieczna.
Pod jej domem byłem kilka minut później i zapewne gdybym przyjechał z malutkim opóźnieniem musiał bym wzywać pogotowie.
- Pani Viste. - odezwałem się podchodząc do kobiety.
Była przestraszona i jedyne co ją teraz obchodziło to znalezienie córki.
W środku wszystko było porozwalane i zniszczone, a ja z trudem znosiłem to, że to wszystko moja wina.
- Pani córka jest bezpieczna.
- Skąd możesz to wiedzieć.
- Jest u mnie w domu.
Zatrzymała się i spojrzała na mnie, a jej twarz lekko złagodniała.
- Shawn, prawda?
- Tak.
- A-ale co ona u ciebie robi...
- Dowiedziałem się tylko tyle, że byli tu jacyś ludzie. Przybiegła do mnie i...
- Dobrze, że ma kogoś takiego jak ty. - przytuliła mnie.
- "Nie jestem pewien." - pomyślałem.
- Zabierzesz mnie do niej?
- Oczywiście.

***

- Jestem! - krzyknąłem wchodząc do domu.
Z salonu prawie wybiegła Cassie i od razu przytuliła mamę, a moja rodzicielka patrzyła na mnie z dosyć dziwną emocją. Coś jakby złość, troska i radość jednocześnie.
Nagle poczułem jak czyjeś ramiona oplatają moją szyję, a następnie poczułem lekki pocałunek na policzku.
- Dziękuję. - powiedziała cicho- Mamo, zaczekasz tu chwilę? Muszę porozmawiać z Shawnem.
- Zapraszam. - moja rodzicielka wskazała salon, a pani Viste poszła za nią.

Usiedliśmy na łóżku w moim pokoju. Nie wiem czemu, ale bałem się tej konfrontacji.
- Przepraszam. - powiedzieliśmy równocześnie.
- Cassie, jak to się stało?
- Oni poprostu weszli, nie otwierałam im więc wywarzyli drzwi i weszli. Uciekłam na górę, ale poszli za mną i... - po jej policzkach zaczęły spływać łzy - I wtedy Sivan mnie złapał i uderzył. Najpierw raz, potem drugi...
- Mówili czego chcą?
- Mówił tylko, że złamałeś jakąś zasadę, więc za to zapłacisz.
- Cass... Jest coś o czym powinnaś wiedzieć.
- Tak?
- Gdy się z nim pracuje, to żeby to zakończyć trzeba spełnić pewne zasady. On wybiera sobie ofiarę z twojego otoczenia i jeśli robisz coś źle mści się za jej pośrednictwem.
- Czyli, ja...
- Dlatego chciałem cię chronić.
- Przepraszam.
- Cass... - ukucnąłem przed nią- Ty nie masz za co przepraszać. To ja popełniłem błąd kilka lat temu. Najlepiej będzie jeśli zostaniesz u mnie, nic ci wtedy nie...
Usłyszałem dzwonek do drzwi.
Automatycznie wyjrzałem za okno, na podjeździe stał czarny samochód. Mustang. Tylko jedna osoba, którą znam jeździ takim.
- Ja otworzę! - krzyknąłem i zbiegłem na dół.
Gdy tylko uchyliłem drzwi poczułem na brodzie czyjś uścisk, a chwilę potem zauważyłem twarz Sivana.
- Złamałeś zasadę.
- Odpierdol się! Mam gdzieś twoje jebane zasady! - odepchnąłem go.
Spojrzał w punkt za moimi plecami, wiedziałem, że zauważył tam kogoś.
- Gdzie jest dziewczyna?
- Nie twoja sprawa.
- Właśnie, że moja. Miałeś proste zadanie i go nie wykonałeś, więc jest moja.
- Nie wydaje mi się.
Poczułem jak zaciska dłonie na mojej szyi przez co zaczęło mi brakować powietrza.
- Puszczaj. - wychrypiałem.
- Zostaw go! - usłyszałem znajomy głos.
- Cass, nie...- zaciskał pięść.
- Zrobię co chcesz, tylko go puść. - głos jej się łamał - Nie rób mu nic.
- Zrobisz wszystko?
- Co tylko chcesz.
Puścił mnie, przez co upadłem na kolana, a następnie wyminął mnie i wszedł do środka.
Podszedł do Cassie stojącej na schodach i uniósł jej podbródek.
- Taka głupiutka, jeszcze bardziej niż on...
Ktoś mnie pchnął i stanął przede mną.
Sivan dał mu znak by się mną zajął, a ja już wiedziałem co to oznacza.
Podniósł mnie, a chwilę potem zostałem przyciśnięty do ściany.
Widziałem strach w oczach mojej mamy i Cassie, ale nie mogłem nic z tym zrobić.
Widziałem jak pięść nieznanego mi dotąd mężczyzny przybliża się do mojej twarzy, a chwilę potem poczułem ją na swojej skórze i tak kilka razy. Ostatnie co usłyszałem to coś jakby syreny i głosy, poczułem w ustach metaliczny posmak krwi, a potem już tylko ciemność i cisza.

Nooo to mamy następny rozdział maratonu.
Mam nadzieję, że się wam to podoba i nie wyszło to najgorzej.
Postaram się wstawić jeszcze dwa, aczkolwiek nic nie obiecuję.
Hope you enjoy

If you're honest/ Shawn Mendes |ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz