20. Kocham cię

968 55 24
                                    

SHAWN

Unikałem jej przez ostatnie dni kary podczas, których przebywała w szpitalu nieco dłużej. Rozmawiałem z nią raz i to tylko dlatego, że jednorazowo przyniosła mi jedzenie.
Nie przychodziła, zresztą nie byłem pewien czy miałem na to ochotę. Lekarze mówili, że z moim zdrowiem jest w porządku i przed weekendem być może wypiszą mnie do domu, a to dodało mi tylko siły bo w przyszłym tygodniu trener miał wybierać skład na następne zawody, a z tego co mówił Jasper mam spore szanse, nawet mimo tego co się stało. Jedynym problemem było to, że będę musiał spojrzeć w oczy Cassie i zmierzyć się ze swoimi słabościami.
- Hej. - na krzesełku obok mojego łóżka usiadła Jennifer.
- Cześć.
- Jak się czujesz?
- Dobrze. - zmusiłem się do uśmiechu.
- Coś cię gryzie.
- Skąd ten pomysł?
- Shawn, nie jestem ślepa. Ma się ten damski dar, co nie? A teraz mów co jest na rzeczy.
- Czy... Czy Cassie zachowuje się normalnie?
Na jej ustach pojawił się nagły uśmiech.
- Ja się dziwię, że wy jeszcze nie jesteście razem. Ona pytała o dokładnie to samo. I dla twojej wiadomości, nie, nie zachowuje się normalnie. Co ty jej takiego powiedziałeś? Całymi dniami chodzi przybita.
- Dziwnie się czuję mówiąc o tym, ale... Nikt ma o tym nie wiedzieć, jasne?
- Jak słońce.
- Cass mi się podoba, już od dawna. Jakiś czas temu zapytała co jest pomiędzy nami, a ja powiedziałem jej coś w stylu "Lubię cię ale to nie ważne bo i tak nie wyjdzie." głupie, prawda?
- Bardzo. Słuchaj, jesteś moim przyjacielem, ale czasem zapominasz jak działa mózg, albo poprostu zatracasz zdolność używania go. Jeśli nie powiesz jej prawdy, to obiecuję Ci, że zrobię wszystko żebyś płonął w piekle.
- Zaczynam się ciebie bać.
- I prawidłowo. Nie ma nic gorszego niż skrzywdzona dziewczyna, a i jeszcze jedno. Nie pojawiaj się w szkole bez jakiejś dobrej czekolady. Powiem Ci tyle, Cass kocha Oreo.
- Zapamiętam.
- Ale jest tylko jedno co kocha bardziej.
- Co?
- Ciebie deklu. Jeśli to spieprzysz to będziesz miał doczynienia ze mną, a uwierz mi. Nie chcesz tego.
- Tylko... Jenn. Jest jeden chaczyk.
- Jaki?
- My nie możemy być razem.
- A to czemu?
- Ja trafiłem do szpitala, co jeśli ją też to czeka?
- Jak poznam historię będę wiedziała więcej i będę mogła pomóc.
- Niech ci będzie.
Opowiedziałem jej jak to było, pomijając wątki o Murphym i o moim byciu w gangu Sivana zastępując tą drugą informację tym, że byłem mu coś winien, co poniekąd było prawdą.

***

Gdy trzy dni potem pojawiłem się w szkole miałem wrażenie, że wszyscy na mnie dziwnie patrzą. Zapewne przez ten korytarz przeszło już mnóstwo plotek na temat tego co się ze mną stało.
Pierwszą zauważoną przeze mnie zmianą było to, że Jay stoi z kimś zupełnie innym. Gdy obok niego przechodziłem posłał mi dziwny uśmieszek po czym wrócił do rozmowy z nowymi znajomymi. Po drodze zaczepiła mnie jeszcze Jessica Black pytając czy wszystko ze mną w porządku. Czułem się dziwnie idąc samemu przez szkołę. Po kilku minutach takiej wędrówki zauważyłem przeszklone drzwi prowadzące do siedziby klubu koszykarskiego. Nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka. Na kanapach jak zwykle siedzieli moi przyjaciele. Nie wiedzieli, że dziś wrócę, nie mogli wiedzieć. Nikomu o tym nie mówiłem. Kilkoro z nich na mnie spojrzało, jednak w momencie kiedy otworzyli usta by coś powiedzieć, dałem im znak by byli cicho i podszedłem do dziewczyn zakrywając oczy dwóm z nich.
Cass cicho pisnęła, a Jenn uśmiechnęła się.
- Zgadujcie kto to. - powiedział Jasper bym nie zdradził się swoim głosem.
Zanim brunetka powiedziała moje imię Cass zdążyła obrócić się i wbić we mnie swoje błękitne tęczówki.
Lekko zmarszczyła nos i założyła kosmyk włosów za ucho.
- Hej. - przywitałem się, a chłopaki od razu zrobili mi miejsce pomiędzy sobą.
- Czemu nie powiedziałeś, że wracasz?
- Jakoś tak pomyślałem, że was zaskoczę.
Poczułem na sobie wzrok Jennifer, która próbowała mi dać znak bym porozmawiał z siedzącą obok niej dziewczyną.
Po serii pytań opowiedziałem jak to wszystko się wydarzyło, jednak tak samo jak w poprzednim przypadku pominąłem kilka rzeczy.
Zadzwonił dzwonek więc zostaliśmy zmuszeni do wstania i przeniesienia się do klasy lekcyjnej. Pierwsza była chemia. Normalnie siedzę na nim z Cassie, jednak ku mojemu zdziwieniu dziś siedziała z kimś innym. Chłopak o błękitnych końcówkach rozmawiał z nią o czymś co powodowało jej śmiech, a jeśli nie to chociaż uśmiech.
- Kto to jest? - zapytałem szeptem Jaspera siedzącego obok mnie.
- Daveed. Jest nowy. Odkąd się pojawił nie odstępuje Cassie na krok. Mamy od niego spokój tylko na niektórych przerwach gdy siedzimy w klubie.
- Coś mi w nim nie pasuje.
- anie tobie jednemu. Dla mnie od początku jest podejrzany.
Jasne, że byłem zazdrosny. Co prawda spieprzyłem sprawę wtedy w szpitalu, ale to nie znaczy, że nie będę walczył.
- Pan Mendes. Zapraszam do tablicy.
Wstałem ze swojego miejsca i poszedłem wykonać zapisane czarnym mazakiem zadanie. Wracając do ławki posłałem chłopakowi siedzącemu obok Cass ostrzegawcze spojrzenie.
Wydawał się to ignorować jednak chwilę potem powiedział coś do dziewczyny na co posłała mi dosyć dziwne spojrzenie.
Po lekcji złapałem ją na korytarzu.
- Cass ja wiem, że... Nawaliłem.
- To mało powiedziane.
- Wiem.
- Za każdym razem będziesz uciekał przed tym tematem?
- Nie. Chcę o tym porozmawiać. Teraz. I mam coś dla ciebie. - sięgnąłem do plecaka po duże opakowanie Oreo i pomachałem jej nim przed nosem.
Przechyliła lekko głowę i z uśmiechem wzięła je ode mnie.
Poszliśmy na tyły szkoły, gdzie były stoliki, które gdy było ciepło pełniły funkcję małej, zewnętrznej stołówki.
Ja usiadłem na ławeczce stawiając nogi po obu jej stronach, a Cass podciągnęła kolana pod brodę i otworzyła pudełko smakołyków.
- Więc, o czym chciałeś rozmawiać?
- O tym co powiedziałem Ci w szpitalu.
- Więc mów.
- Przepraszam. Działałem pod impulsem, poza tym byłem na silnych lekach i nie do końca nad sobą ponowałem. Jeśli byś mi wybaczyła to...
- Ja już to zrobiłam. Nie byłam na ciebie zła, mogłeś poprostu powiedzieć wcześniej. To co się stało nie było łatwe też dla mnie.
- Tak czy inaczej... Cass. Chciał bym żeby coś pomiędzy nami było, ale... Ale boję się, że w ten sposób cię skrzywdzę.
- Robisz to za każdym razem kiedy mówisz mi, że to wszystko jest niemożliwe.
- I'm in love with you and all these little things.
I won't let these little things slip out of my mouth.
But if it's true, it's you, it's you they add up to.
I'm in love with you, and all your little things.* - zaśpiewałem.
- Widzę, że artysta mi się trafił.
- Nie wiedziałaś? - uniosłem brew z uśmiechem na ustach.
- Wiedziałam.
Pocałowała lekko mój nos.
- Walić Sivana.
Nachyliłem się i przyciągnąłem ją do siebie zachłannie całując.
- Kocham cię. - wyszeptałem, a ona wpiła się w moje usta.

No i jest. Ostatni rozdział maratonu. Zdążyłam jest jeszcze 16 marca. Godzina 23:09.
Myślicie, że ten związek przetrwa?
Zostawiam was z tym pytaniem i lecę. Napiszcie koniecznie co sądzicie o tym rozdziale.
Hope you enjoy

*"Little things "~One Direction

If you're honest/ Shawn Mendes |ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz