4. Takiego cię lubię

1.4K 69 17
                                    

CASSIE

- To kto idzie dzisiaj do Shawna?
- Na nas możesz liczyć, prawda Cass? - Jennifer objęła mnie ramieniem.
- Nie jestem pewna...
- Nie żartuj. Odpuścisz sobie imprezę u takiego ciasteczka? - odezwała się Alice.
- Czuję się zazdrosny. - James objął ją w pasie.
- Pomagam przyjaciółce znaleźć sobie kogoś. Wiesz, że dla mnie najważniejszy jesteś ty.
- Bo dostanę cukrzycy. - Nath wystawił język.
Spojrzałam na drugi koniec korytarza gdzie Mendes rozmawiał właśnie z grupą dziewczyn.
- Idę z wami. - powiedziałam wreszcie.
- Świetnie. Dziewczęta, proponuję się spotkać u mnie o szesnastej i się przygotować. - oświadczyła Jennifer pozostałej piątce.
- Wchodzę w to.
- Nie widzę przeszkód.
- To jesteśmy umówione.

***

Około szesnastej stałam pod drzwiami domu państwa Christen. Gdy otworzyła mi najmłodsza członkini rodziny na głowie miała ręcznik.
- Hej. Wchodź.
- Dzięki.
Po kilkunastu minutach całą szóstką siedziałyśmy na jej puchatym dywanie i dyskutowałyśmy o tym jak powinnyśmy się ubrać.
- Może załóżmy podobne sukienki.
- Czemu nie.
Blondynka wstała i podeszła do swojej ogromnej szafy wyjmując z niej kilka ubrań w tym samym kolorze. Uniosła do góry wieszak z bordowym zestawem składającym się z topu i spódnicy, która jak zakładam będzie sięgała do połowy uda.
- Ta będzie idealna dla Cass.
- Co? Nie, nie mogę...
- Możesz. Trzymaj.- podała mi mój dzisiejszy outfit i szukała czegoś dla reszty.
- Jenn... Hej. - do pokoju zajrzał Jay.
- Cześć. - pomachałam mu a reszta mi zawtórowała.
- Mama ma do ciebie jakąś sprawę.
- Zaraz zejdę.
Chłopak opuścił pomieszczenie, a my mogłyśmy w spokoju się przebrać.
Zrobiłyśmy sobie lekki makijaż i niektóre z nas związały włosy po czym pozostało nam już tylko czekać na chłopców. Zjawili się jednak kilka minut później.
Na miejsce dojechaliśmy trzema samochodami.
Dom Mendesa należał raczej do tych, które widzi się na filmach. Ogromna, biała posiadłość, oświetlona małymi światełkami, brakowało tylko basenu, chociaż nie zdziwię się jeśli znajdziemy go gdzieś na tyłach.
Gospodarz przywitał nas już w ogromnych szklanych drzwiach. Miałam nadzieję, że nie będę musiała przez cały wieczór męczyć się z jego spojrzeniem.
Krótko po godzinie dziewiętnastej chłopak ustał na szczycie schodów.
- Witam wszystkich na pierwszej imprezie w tym domu. Mam do was tylko jedną prośbę. Nie zniszczcie mebli i sprzętów.
Po tych słowach dołączył do nas, a ludzie zaczęli krzyczeć, z głośników popłynęła muzyka, a jego na moje szczęście otoczył wianuszek dziewcząt, które szybko porwały go w inny kąt domu.
- Napijecie się czegoś? - rzucił Jasper.
- Czemu nie.
- To zaraz przyniosę.
- Pójdę z nim. - zaproponował Nath.
Obaj zniknęli w tłumie a my rozsiedliśmy się na ogromnej kanapie.
- Cass skoczysz ze mną poszukać łazienki? - zapytała cicho Jennifer.
- Jasne.
Obie wstałyśmy i poszłyśmy poszukać wspomnianego przez nią miejsca.
Ani ja ani ona nie miałyśmy pojęcia gdzie może się znajdować więc błądziłyśmy po domu w poszukiwaniu odpowiednich drzwi.
- Szukacie czegoś? - zapytał jakiś facet wyglądający na około dwudziestkę łapiac mnie za ramię i lustrując wzrokiem.
- Wiesz może gdzie jest łazienka? - zapytała moja przyjaciółka.
- Nie, ale wiem gdzie jest sypialnia.- przygryzł wargę i uśmiechnął się obleśnie.
- A ja wiem gdzie jest wyjście Rayan. - usłyszałam znajomy głos za jego plecami.
- Spokojna głowa. Dla ciebie też starczy, są dwie.- odwrócił się w jego stronę.
- Czego nie rozumiesz?
- Chyba ty nie...
- Spierdalaj!
- A jak nie to co?
- To będziesz miał poważny problem.
- Nie wydaje mi się.
Mendes zamachnął się, a chwilę potem jego pięść wylądowała na policzku tego całego Rayana.
- Było od razu mówić, że jest twoja.
Po raz ostatni posłał mu zbolałe spojrzenie i odszedł.
- D-dziękuję.
- Co wy tu robicie?
- Szukamy łazienki.
- Ostatnie drzwi na prawo. Cass zaczekaj.
Blondynka ruszyła we wskazanym jej kierunku, a ja stałam w miejscu.
- Możemy porozmawiać?
- Nagle zebrało ci się na rozmowę?
Spuścił wzrok i lekko przygryzł wargę, a jego dłonie powędrowały do kieszeni.
- Przepraszam.
- Ooo co to za zmiana?
- Porozmawiamy?
- Skoro ci tak zależy...
Uśmiechnął się, złapał moją dłoń i ruszył schodami w górę. Przeszliśmy kawałek długim korytarzem i znaleźliśmy się w przestronnym pokoju. Przez ogromne okna sięgające od sufitu aż do podłogi wpadało światło z zewnątrz, po prawej stronie stało ogromne łóżko, po lewej były rozsuwane drzwi, które za sobą kryły najprawdopodobniej szafę. Mimo iż było tu naprawdę dużo przestrzeni było też bardzo przytulnie. Gdy weszliśmy głębiej zauważyłam wiszące na ścianie dwie gitary i ogromny telewizor.
Było tu zdecydowanie ciszej niż na korytarzu co uważałam za ogromny plus.
Usiedliśmy na łóżku, które było tak wygodne, że najchętniej bym z niego nie wstawała.
- Więc... O czym chciałeś rozmawiać?
- Chciałem cię przeprosić za to co się stało w parku. Próbowałaś zrobić coś byśmy się pogodzili, a ja to zepsułem.
- O jakich ludziach wtedy mówiłeś?
- Nie powinnaś wiedzieć.
- Okej...
- Kiedyś Ci powiem, ale jeszcze nie teraz.
- W pożądku.
- Co powiesz na to żeby jakiś czas tu zostać?
- Organizujesz imprezę i wolisz siedzieć we własnym pokoju?
- Jeśli wyjdę zabiją mnie dziewczyny.
- Tak, jasne. - zaśmiałam się.
- Rayan nic ci nie zrobił?
- Nie.
- Cass. Jeśli coś jest na rzeczy możesz mi powiedzieć.
- Martwisz się o mnie? - zapytałam mrużąc oczy.
- Poprostu nie chcę żeby ktoś taki jak Rayan coś ci zrobił.
- Potrafię się bronić. A jak twoja ręka? - zapytałam widząc, że co jakiś czas gładzi ją drugą dłonią.
- Nic mi nie będzie.
- Masz całe czerwone kostki.
- Miał twardą szczękę, a poza tym to nie pierwszy raz, przeżyję.
- Właściwie, czemu to zrobiłeś?
- Nie pozwolę żeby ktoś taki jak on mówił takie rzeczy o jakiej kolwiek dziewczynie, a tym bardziej o...
Uśmiechnęłam się. Naprawdę zmieniał się gdy byliśmy sami. Był wtedy delikatniejszy i mniej zarozumiały.
- Może zaprosimy tu resztę? - zaproponował.
- Poczekaj.
- Na co?
- Chcę posiedzieć jeszcze chwilę z tym tobą.
- Czyli wolisz kiedy jestem taki?
- Tak.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu, a mój wzrok zatrzymał się na gitarach.
- Zagrasz mi coś?
- Może lepiej...
- Nie gadaj tylko graj. Proszę. - spojrzałam na niego proszącym wzrokiem, a on wstał i przyniósł instrument.
- No dobra.
Ułożył palce na strunach, a drugą ręką lekko po nich przejechał.
- When you're dreaming with a broken heart, The waking up is the hardest part. - zaśpiewał cicho.
Miał cudowny głos, którego mogła bym słuchać godzinami.
Gdy tylko skończył szybko odłożył instrument na bok.
- Wow. - wydusiłam wreszcie - Masz talent.
- A ty świetnie tańczysz.
- Em... Dzięki.
- I ładnie się rumienisz. - uśmiechnął się, przez co moje policzki zapłonęły jeszcze bardziej.
- Przestań. - popchnęłam go lekko, a on opadł na łóżko udając, że zrobiłam to z nie wiadomo jak wielką siłą.
- Pomóż mi wstać. - wyciągnął do mnie rękę, a gdy podałam mu swoją dłoń przyciągnął mnie do siebie przez co wylądowałam na jego klatce piersiowej.
Oboje się zaśmialiśmy, a on wpatrywał się w moje oczy z cudownym uśmiechem.
- Takiego cię lubię. - powiedziałam szeptem.
- A co jest nie tak z tamtym mną?
- Hmmm- udałam, że się zastanawiam- Jest zbyt arogancki.
Uniosłam się prostując ręce, a on zrobił to samo opierając się na łokciach.
Nasze twarze dzieliło zaledwie kilka centymetrów, ale w tamtym momencie chyba mi to nie przeszkadzało. Dotknęłam ustami jego nosa, a on opadł na materac śmiejąc się.

Co powiecie na taki obrót spraw?
Którą wersję Shawna wolicie?
A teraz pytanie najważniejsze, myślicie, że teraz Shawn zacznie się zmieniać, czy jednak pozostanie przy swoim?
I na koniec chcieli byście maraton?
Hope you enjoy

If you're honest/ Shawn Mendes |ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz