27. Chyba ściana

702 41 15
                                    

CASSIE

Weszliśmy do mojego domu, a Jasper rozejrzał się po nim jakby czegoś szukał.
- Coś się stało?
- Nie, poprostu dawno tu nie byłem.
- Racja. Pamiętasz jeszcze gdzie jest łazienka?
Podszedł do odpowiednich drzwi i je otworzył.
- Tutaj.
- Brawo. - zaklaskałam.
Chłopak poszedł umyć ręce, a ja ruszyłam za nim. Nie obyło się bez ochlapania się nawzajem przez co byliśmy mokrzy.
- Pamiętasz jak kiedyś pryskaliśmy się w twoim ogrodzie wodą z węża ogrodowego?
- Jak mogłabym zapomnieć. Zawsze przegrywałeś.
- To chyba jednak źle pamiętasz - zaśmiał się.
- Masz ochotę na coś do jedzenia, albo picia?
- Zaraz coś zamówimy, a z picia to, masz wodę?
- Mam.
Postawiłam przed nim małą butelkę pełną przezroczystej cieczy.
- Wiesz... Wydaje mi się, że Shawn coś przed nami ukrywa.
- W jakim sensie? - zapytałam opierając się o blat kuchenny.
- Coś mi się wydaje, że ci ludzie którzy go pobili nie byli przypadkowi. Mam na myśli to, że musiał ich wcześniej znać.
- Nie mam pojęcia.
Zmróżył oczy i zeskanował mnie wzrokiem.
- Nic ci o tym nie mówił? Nawet nie wspominał?
- W zasadzie... - przygryzłam wargę- Jasper to naprawdę nie powinno wyjść poza naszą dwójkę. Nie powinieneś wiedzieć. Ani ty, ani żadne z naszych przyjaciół, nawet ja.
- Więc jednak coś wiesz.
- Jakby nie patrzeć ci ludzie byli najpierw w moim domu.
- No dobra, skoro mam nie wiedzieć to okej. Może kiedyś się dowiem. Więc co zamawiamy? - wziął do ręki swój telefon- Mam numery do pizzerii, chińskiej knajpy, kebaba i to wszystko.
- To może pizza.
- Świetny wybór.
Wykonał połączenie po czym znów wrócił do mnie wzrokiem.
- Myślisz, że Shawn wróci do czasu ustalania składu na rozgrywki?
- Powinien. Powiedział, że zajmie mu to około tygodnia, więc zasadniczo zostały trzy dni. No chyba, że do tygodnia nie zaliczył soboty i niedzieli.
Usiadłam na blacie, a Jasper podszedł do mnie przeczesując włosy dłonią.
- Wiesz... Nie powinienem Ci tego mówić bo masz już ułożone życie z Shawnem i to może tylko wszystko pogorszyć, ale... Uważam, że zasługujesz na prawdę. Pamiętasz jak kilka tygodni temu powiedziałaś mi, że podobam się Jennifer?
- Mhm.
Stał tuż przede mną.
- Powiedziałem Ci wtedy, że podoba mi się ktoś inny... - oparł się dłońmi o blat po obu stronach mojego ciała- Chodziło o ciebie.
Moje serce lekko przyspieszyło.
- Jasper... Ja...
- Spokojnie. Ty masz kogoś, ja jestem jego przyjacielem. Nie będę wam wchodził w drogę.
- Mogłeś powiedzieć wcześniej.
- I co to by zmieniło? Nawet jeśli bylibyśmy razem to potem i tak wybrałabyś Shawna. Nie oszukujmy się, od początku było coś pomiędzy wami.
- Chyba ściana. - zaśmiałam się, ale chłopak nadal pozostawał poważny.
- Cass, zrobię coś teraz, ale obiecuję, że to nigdy więcej się nie powtórzy.
Po tych słowach nie dał mi nawet czasu na pomyślenie, a co dopiero na zareagownaie. Przylgnął do moich ust i pocałował je krótko, ale zachłannie.
Nie mam pojęcia czemu, ale kiedy zaczął się ode mnie odsówać oddałam gest i złapałam jego policzki w dłonie.
Zamknęłam oczy i nawet nie wiem kiedy znalazłam się w jego ramionach.
Cassie ogarnij się, masz przecież chłopaka, on niedługo wróci i będziesz tego żałować. Będziesz musiała mu powiedzieć, a dobrze wiesz, że tego nie zrobisz debilko.
Nie wiedziałam nic, nawet tego dlaczego wyzywam sama siebie w myślach.
Działał jak narkotyk, czułam się przy nim inaczej niż przy Shawnie, jego pocałunki były bardziej... Stęsknione? Zupełnie jakby czekał na to całe miesiące, a może nawet lata. Może i kiedyś byłam w nim zakochana, ale miałam wtedy dziesięć lat!
Od tamtego czasu wiele rzeczy się zmieniło, nawet nie wyobrażałam sobie co by było gdyby pewnego dnia wyznał mi miłość, a tu proszę. Stoimy właśnie w mojej kuchni po tym jak powiedział mi, że mnie kocha, ja mam chłopaka, właśnie całuję się z innym i czuję się z tym dobrze. Definitywnie coś jest ze mną mocno nie tak.
Usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu i natychmiast odepchnęłam go od siebie.
- Cześć mamo. - powiedziałam gdy zauważyłam, że wchodzi do salonu.
- Skarbie, już jesteś. Nie mówiłaś, że przyprowadzisz Jaspera.
- To wyszło bardzo nieoczekiwanie.
- Macie ochotę na coś do jedzenia?
- Właśnie zamówiliśmy pizzę. - odpowiedział.
- W pożądku. Gdybyście czegoś potrzebowali będę w biurze.
- Jasne.
Gdy moja rodzicielka wyszła z pomieszczenia Jasper posłał mi dosyć dziwne spojrzenie.
- To nie powinno mieć miejsca.
- Racja. - przyznał mi prawdę.

Kolejne godziny spędziliśmy w miarę miło. Nie mówiliśmy już o tym co się między nami wydarzyło, wspominaliśmy trochę dawne czasy, kiedy spędzaliśmy razem praktycznie każdą wolną chwilę. Wieczorem wyszliśmy się przejść i czułam się naprawdę dobrze, znacznie inaczej niż z Shawnem. Jasper zapewniał mi więcej rozrywki, podczas gdy ze swoim chłopakiem mogłam jedynie siedzieć w naszych domach bo w mieście 'było niebezpiecznie'. Chciałam żeby wrócił, ale oznaczało to, że znów wrócę do 'dawnego życia' i będę siedzieć zamknięta w czterech ścianach. Wiem, że najprawdopodobniej wystarczyłoby z nim porozmawiać, ale nie chciałam żeby pomyślał, że zbywam go, albo nie zależy mi na bezpieczeństwie. Racja, wolałabym móc wychodzić kiedy chcę, bez obawy, że coś się stanie, ale to nie było takie proste.

Taki króciutki i nudny, ale cóż.
Myślicie, że Cassie powie Shawnowi co myśli?
Najprawdopodobniej jest to jeden z ostatnich rozdziałów tej części, planuję jeszcze jeden lub dwa i prolog.
Hope you enjoy

If you're honest/ Shawn Mendes |ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz