24. Jestem wyjątkowa

833 53 13
                                    

SHAWN

Następnego dnia obudziłem się obok Cassie. Nie spała, miała otwarte oczy, ale wpatrywała się w sufit.
- Hej. - powiedziałem zachrypniętym głosem.
- Cześć.
- Dzwoniłaś już do mamy?
- Tak.
- I jak?
- Twoje pomysły są najlepsze. - przytuliła mnie i lekko pocałowała.
- Mówiłem, co powiedziała?
- Najpierw była trochę zła, że powinnam ją uprzedzić, a potem chyba z niej to zeszło bo stwierdziła, że mogę zostać ile chcę.
- No to mamy czas dla siebie.
Położyła głowę na mojej klatce piersiowej i wpatrywała się w moje oczy.
- Mówiłam ci już, że jesteś przystojny?
- Nie... - uśmiechnąłem się na jej słowa.
- Więc teraz mówię.
- Cass.
- Tak?
- Uważaj na siebie jak mnie nie będzie. Naprawdę, teraz kiedy wiem, że Sivan jest na wolności martwię się jeszcze bardziej.
- Poradzę sobie.
- Prosiłem Jaspera żeby miał na ciebie oko.
- Shawn, naprawdę nie musisz tego robić.
- Muszę, bo to ja przyniosłem te problemy.
- Mów co chcesz, ale ja tak nie uważam. Porozmawiajmy o czymś innym. - zagadnęła wesoło.
- No dobra.
Usiadłem po turecku na łóżku, a ona zrobiła to samo.
- Więc powiedz mi, skąd wtedy wiedziałaś, że udaje?
- Mam instynkt i tyle.
- W takim razie jest bardzo dobry. Przed tobą przez ostatnie lata nikt się nie zorientował.
- Jestem wyjątkowa.
- I to bardzo. Chodź, mam plan. Idziemy zjeść coś dobrego.
Zeszliśmy na dół i weszliśmy do kuchni.
- Jesteś pewien, że potrafisz gotować? - zapytała ze śmiechem.
- Tamta akcja na kursach to była wina Jaspera. - broniłem się mimo, że wiedziałem, że to ja spaliłem tamte naleśniki.
- No dobrze już, dobrze. Więc co będziemy jeść?
Usiadła na blacie tuż przede mną.
- Specjał rodziny Mendes.
- Już się boję.
- Lubisz jajecznicę, prawda?
- To jest ten specjał?
- Nie, ale zapomniałem, że nie mam wszystkiego co potrzebne. - odpowiedziałem zamykając lodówkę.
- Więc tak. Lubię jajecznicę.
- Świetnie. Więc pottzebujemy jajek, soli, pieprzu...
- Pomidorów... - powiedziała cicho.
- Czy ty planujesz mnie zabić?! - zapytałem udając obrażonego obracając się szybko w jej stronę.
- Kto wie... Może sekretnie pomagam jakiejś damskiej mafii...
Miała minę jakby właśnie zdradzała mi swój najbardziej skrywany sekret, ale moja twarz musiała wyglądać jeszcze śmieszniej bo wybuchła śmiechem.
- Serio myślałeś, że to prawda? - zapytała powstrzymując kolejne salwy śmiechu.
- Więc tak się bawimy... - podszedłem do niej mróżąc oczy - Pani Viste. Uważam pani zachowanie za karygodne.
- A jaka będzie kara?
- Caaaalutki dzień ze mną. - wyszczerzyłem się.
- Chyba przeżyję.
- Jeszcze zobaczymy.
Ostatecznie po moich ciężkich wysiłkach i pomocy Cassie jajecznica powstała, co prawda odrobinę ją przypaliłem, ale nadal była bardzo smaczna. Pomysłem Cass było dodanie kilku nowych składników takich jak ser czy zupełnie nieznane mi dotąd przyprawy.
- Więc... - zaczęła po czym wzięła do ust następny kęs jedzenia- Co będziemy robić przez calutki dzień?
- Co powiesz na kino, albo spacer i jakąś kawiarnię? Możemy też wszystko na raz.
- Zacznijmy od kina.

***

- Nigdy więcej nie idę z tobą na horror. Nie, inaczej. Nigdy więcej nie idę z nikim na horror.
- Nie przesadzaj. Poza tym kiedy złapałaś mnie za ramię to było naprawdę urocze.
- Shawn! - uderzyła mnie lekko w żebra.
Syknąłem przez ból, a ona po raz kolejny się speszyła.
- Przepraszam. Ciągle o tym zapominam.
- Nie martw się. Kiedyś minie.
- Oby.
- Więc... Co teraz?
- Nie mam pojęcia. To ty dzisiaj wymyślasz moją karę.
- W takim razie wakaiarnia.
- Okej.
Rozpięłam czarną bluzę, którą miałam na sobie.
- Wreszcie robi się ciepło.
- Serio będziemy teraz rozmawiać o pogodzie? - zapytałam unosząc lekko brew.
- Nie. Poprostu chciałem pokazać jak się cieszę, że wreszcie będziemy mogli wychodzić razem na zewnątrz. Jak tylko wrócę zabiorę cię w świetne miejsce.
- Musisz jechać? Co ja będę robić bez ciebie?
- Przecież masz dziewczyny, Jaspera, Nialla, Jamesa i całą resztę.
- Tak... Ale żadne z nich nie jest tobą. Kto będzie grał na gitarze i śpiewał kiedy będzie mi smutno?
- Możesz poprosić Nialla. On przecież też potrafi nieźle obchodzić się z tym instrumentem.
- Ale nie tak jak ty.
- Ej. Bo mu nakabluję.
- Nawet się nie waż.
- A co jeśli?
- Nie.
- Tak! - krzyknąłem biegnąc wzdłuż alejki.
Zatrzymałem się dopiero kilkanaście metrów dalej gdy zauważyłem, że Cassie zwalnia.
- Zmęczona?
- Zaczekaj. - wysapała wyciągając w moją stronę dłoń.
Zdecydowanie udawała, dobrze wiem na co ją stać i po jakim dystansie się męczy. Moje przypuszczenia się potwierdziły gdy nagle skoczyła na mnie i zawisła na mojej szyi oplatając mój tors nogami. Oboje śmialiśmy się chyba nie do końca wiedząc z czego.

Po kilkunastu minutach udało nam się dotrzeć do Sturbucksa. Stwierdziłem, że zamówię coś co było moim wieloletnim faworytem na krótkiej liście.
Przy kasie stała brunetka uśmiechająca się do mnie zalotnie.
- Co podać?
- Dwie gorące czekolady z dodatkiem bitej śmietany i wanilii.
- Oczywiście. Dla kogo?
- Shawn i Cassie.
Odwróciła się w stronę urządzenia nalewając napój do dwóch kubków.
Nagle obok mnie pojawiła się blondynka.
- Cass, miałaś czekać przy... Nie ważne.
Brunetka podała nam napoje mierząc wzrokiem Cass, która przylgnęła do mnie i pocałowała lekko mój policzek.
Gdy odeszliśmy od lady czułem na sobie wzrok dziewczyny zza lady.
- Jesteś zazdrosna? - zapytałem w końcu Cassie.
- A co jeśli tak?
- Nie musisz. Chodź. Pokażę Ci coś.

No dobra. Myślałam, że się nie wyrobię, ale jednak jest. Postaram się żeby następny był dłuższy i może ciekawszy... No dobra, a teraz przyznawać mi się. Kto chciał by przeżyć taki dzień z Shawnem jak Cassie?
Hope you enjoy

If you're honest/ Shawn Mendes |ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz