22. Dlaczego mi nie powiedziałeś

879 43 11
                                    

DWA DNI PÓŹNIEJ
CASSIE

- To przyjdziesz do mnie dzisiaj?
- Dzisiaj?
- Tak. Potrzebuję pomocy, za tydzień test.
- Cass, bardzo bym chciał, ale mam dzisiaj coś ważnego do zrobienia.
- Okej...
- Nie bądź zła.
- Nie jestem. Nie mogę cię przecież kontrolować.
- Chociaż ty.
- Co?
- Chodź tu do mnie.
Usiadłam na ławeczce przodem do niego podciagajac nogi pod brodę.
- Opowiem Ci historię. Może mówiłem Ci jak zaczęło się z Sivanem.
- Chyba nie.
- Poszło o dziewczynę. Oboje się w niej zakochaliśmy, zresztą jak większość naszej klasy, ale jak wiadomo ci słabsi nie mogą wychylać się przed lepszych, więc siłą rzeczy nie powinienem z nią być. Ale ona wybrała mnie. Chodziliśmy przez dwa miesiące, dopuki Sivan nie postanowił czegoś z tym zrobić. Nagle się zmieniła, stała się strasznie zaborcza i zazdrosna. Nie mogłem nawet wyjść ze znajomymi bo od razu wyczuwała w tym jakiś spisek. Sivan oczywiście wygrał i to był początek moich problemów.
- Shawn. Ja taka nie będę.
- Wiem. - pocałował moje czoło.
Zadzwonił dzwonek zwiastujacy rozpoczęcie ostatniej na dziś lekcji.
Gdy weszliśmy do klasy lekko się zdziwiłam bo na środku zamiast naszego nauczyciela geografii stała kobieta ubrana w beżowy, długi golf, spodnie z nieco szerszymi nogawkami i raczej zwyczajne buty. Nie ocenia się ludzi po wyglądzie, jednak z nią definitywnie coś było nie tak. I to bardzo. Zmierzyła nas wzrokiem, a gdy zajęliśmy swoje miejsca z łoskotem uderzyła podręcznikiem o biurko.
- Pierwsza rzecz, którą musimy zmienić to wasze rozmieszczenie.
Spojrzałam na siedzącą obok mnie Victorię. Obie nie wiedziałyśmy co się dzieje, ani tym bardziej kim jest ta kobieta.
- Dziewczęta czwarta ławka! - krzyknęła wbijając w nas swój wzrok- Pani w czarnym, do mnie, koszula w kratę zostaje.
Niechętnie ruszyłam w jej kierunku.
Po dokonaniu zmian przez, które nikt już nie siedział tak samo wreszcie przyszła pora na dwie ostatnie pary.
Zostaliśmy ja, Shawn, ten cały Espinosa i Katia.
- Ty i ty, siadacie z przodu. - wskazała mojego chłopaka, a nastepnie szatynkę - Pozostała dwójka, na koniec.
Gdy siedzieliśmy już w ławkach jak nigdy panowała taka cisza, że bałam się odezwać. Chyba w każdym z nas wywołała taki rodzaj emocji.
- Jesteś Cass, prawda? - odezwał się blondyn siedzący obok mnie.
- Tak, a ty...
- Matthew.
- Nie gadać! - po raz kolejny podniosła głos przez co poczułam ciarki na plecach.
Przeprowadziliśmy, krótką rozmowę z której nie wynikało nic złego co powinnam o nim wiedzieć. Nagle poczułam jak jego dłoń wędruje wzdłuż mojego uda, a następnie lekko się na nim zaciska.
- Em... - próbowałam się odezwać.
- Ciii... - przyłożył sobie palec do ust.
Do końca lekcji czułam jego dotyk, rękę zabrał dopiero gdy zadzwonił dzwonek.
Wybiegłam z klasy i czym prędzej wybiegłam  na zewnątrz gdzie miałam czekać na Shawna i Jaspera.
- Heeej. Dzisiaj idę z wami. - podeszła do mnie Jenjifer- Musimy z Jasem zrobić projekt na biologię.
- Zapomniałam.
- O czym zapomniałaś? - zapytał Shawn stając za mną.
- Mamy do zrobienia projekt.
- Wiesz, że dzisiaj odpada?
- Wiem. Co powiesz na jutro?
- Wolałbym nie ryzykować.
- Co?
- Nic. Możemy jutro.
- Wiecie, że macie na to jeszcze następny tydzień?
- Tsaaa... - spojrzleiśmy na siebie.
- Dobra, nie wnikam w wasze sprawy.
- Jesteś pewien, że możesz mnie odprowadzić? - zapytałam bruneta gdy wychodziliśmy poza teren szkoły.
- Na to zawsze znajdę czas, tym bardziej teraz.

***

- Wychodzę! - krzyknęłam zbiegając po schodach na dół.
- Gdzie idziesz?
- Chciałam pobiegać.
- Uważaj na siebie i nie wracaj za późno.
- Jasne mamo!
Wyszłam z domu zamykając za sobą drzwi. Postanowiłam, że dziś wybiorę dłuższą trasę więc miałam do pokonania około czterech kilometrów.
Pewnie i tak połowę przejdę pieszo, a wracać będę taksówką więc zrobię coś około półtora kilometra, ale co tam. Wsadziłam do uszu słuchawki i włączyłam muzykę.
Nawet nie zorientowałam się kiedy znalazłam się w dosyć dziwnej uliczce, nie kojarzyłam jej, była zdecydowanie węższa niż te którymi biegałam zazwyczaj. Już miałam z niej wyjść, gdy nagle coś, a raczej ktoś przykłuł moją uwagę.
W cieniu wysokich kamieniczek przemieszczała się męska sylwetka, miał kaptur więc nie mogłam dostrzec twarzy.
Poszłam za nim zachowując ciszę i tak przez kilkadziesiąt kolejnych minut. Może nie było to mądre żeby iść za tym kimś, ale coś wewnątrz mówiło mi, że muszę to zrobić, a ja nie lubię się kłucić z samą sobą. Wreszcie znalazłam się pod dużym, zniszczonym budynkiem.
Dopiero przed wejściem zdjął kaptur, a ja go rozpoznałam, zresztą jak mogłabym tego nie zrobić.
- Shawn! - krzyknęłam, jednak chyba mnie nie usłyszał.
Podbiegłam do ludzi wpuszczających do środka, byli ode mnie wyżsi i zdecydowanie lepiej zbudowani.
- A panienka do kogo?
- Mendes. - odpowiedziałam stanowczo.
Poslali sobie spojrzenia, po czym jeden z nich skinął głową i odsuneli się pozwalając mi wejść.
Byłam zła, nie o to, że nie chciał się że mną spotkać, bo zrozumiałabym gdyby mi powiedział, ale o to, że ukrył przede mną o co naprawdę chodzi.
Wewnątrz mocno czuć było zapach papierosów, marihuany i alkoholu, w powietrzu unosił się duszący dym, a ludzie stali jeden na drugim.
Nigdzie nie widziałam bruneta więc postanowiłam kogoś o niego zapytać. Miałam dziwne przeczucie, że nie powinno mnie tu być, ale było już za późno na odwrót, byłam tu i ci wszyscy ludzie których minęłam mnie widzieli.
- A ty dokąd? - złapał mnie za ramię jakiś chłopak.
- Em... Ja...
- Ty...
- Szukam Mendesa. - powiedziałam stanowczo.
- Jest trochę zajęty.
- Niby czym?
- Przygotowywuje się.
- Mam prawo do niego wejść.
- Czyli cię kupił, było tak od razu. Jeśli chciał wyluzować się przed walką mógł powiedzieć, że zamówił dziwkę.
Postanowiłam nie komentować jego słów.
- Gdzie jest?
- Pokój dwanaście.
Ruszyłam wąskim korytarzem, a chwilę potem znalazłam się pod odpowiednimi drzwiami. Nacisnęłam lekko klamkę, a one odskoczyły. Shawn stał przy ławeczce, na której leżała cześć jego ubrań. Nie miał na sobie koszulki.
- Czego? - na dźwięk jego głosu przeszły mnie ciarki.
Był zachrypnięty i suchy.
- Dlaczego... - zaczęłam, ale załamał mi się głos.
Dopiero teraz na mnie spojrzał. Mimo, że w pomieszczeniu było ciemno widziałam strach w jego oczach i nieco bledszą niż zwykle twarz.
- Cass...
- Dlaczego mi nie powiedziałeś? - zapytałam ze łzami w oczach.
- Jak miałem Ci powiedzieć? Tak poprostu przyjść i powiedzieć, że idę na ring?!
- Co? - zatkało mnie- Jaki ring?
- Mendes i Shetter na ring! - rozległ się głos z głośników.

UPS.
To teraz tak. W następnym tygodniu może zrobimy maraton i mam do was małe pytanko. Bylibyście zainteresowani małym Q&A z bohaterami?
I to chyba na tyle.
Hope you enjoy

If you're honest/ Shawn Mendes |ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz