Rozdział szósty

122 8 0
                                    

w którym Sherlock próbuje oswoić się z nową sytuacją


Kilka następnych dni upłynęło Sherlockowi względnie spokojnie. Wreszcie trafili się klienci z ciekawymi problemami, co pozwoliło mu wypełnić większość wolnego czasu. W międzyczasie natomiast zdarzyło mu się raz czy dwa pomóc Carterowi, który jak zwykle okazywał się bezradny w najprostszych sprawach. To już zaczynało robić się nudne. 

Przebywanie w jego towarzystwie nadal było nieco uciążliwe, ale teraz w trochę inny sposób. Z irytującego Amerykanina stał się mężem Molly Hooper. A detektyw jakoś nadal nie mógł tego do końca pojąć. Ten fakt wydawał mu się tak bardzo nierzeczywisty. I im dłużej nad tym myślał, tym wizja Ryana i Molly razem stawała się dla niego coraz bardziej absurdalna. Dlatego też starał się skupić na pracy i nie dawać po sobie poznać, że jakaś część jego poukładanej rzeczywistości legła w gruzach.

Jednak kiedy tylko John zobaczył na ekranie swojego laptopa twarz przyjaciela, od razu wiedział, że coś jest na rzeczy. Tym bardziej, że Holmes patrzył na niego z wyraźną pretensją. 

– Czy chcę wiedzieć, co się stało? – spytał Watson bez przywitania. 

Sherlock skłamałby sam przed sobą, gdyby przyznał, że nie był zły na Johna i nie miał do niego żalu o to, że zataił przed nim dość istotny fakt dotyczący patolog. Co prawda przez te parę dni nieco ochłonął i starał się zrozumieć motywację przyjaciela, ale nie miał zamiaru puścić mu tego płazem. 

– Molly wróciła – oznajmił bez ogródek detektyw. 

Ku jego zaskoczeniu Watson wyglądał na szczerze zdziwionego tą rewelacją. 

– Nie udawaj – skarcił go. – Wiem, że mieliście kontakt przez cały ten czas. 

John odchrząknął, jakby chciał ukryć swoje zakłopotanie. 

– Nie wspomniała mi nic o powrocie – odparł szczerze, chociaż w jego głosie dało się wyczuć chęć usprawiedliwienia się. – Zresztą niewiele o sobie mówiła. Przeważnie rozmawialiśmy o Rosie. 

Przynajmniej w tej kwestii ich wersje się zgadzały. Może więc rzeczywiście głównym tematem ich rozmów było dziecko. Poza tym to naprawdę miało sens. Holmes mógł jakoś zrozumieć, że Molly postanowiła zrezygnować z kontaktu z nim czy innymi przyjaciółmi, ale z Rosie? Patolog kochała to dziecko jak własne, a dziewczynka zdążyła się już do niej przyzwyczaić. Nic więc dziwnego, że Molly zależało na podtrzymaniu tej relacji. 

W tej chwili jednak nie to wydawało się detektywowi najistotniejsze. Nadal czuł się pominięty i większość winy z tego powodu przypisywał Johnowi.  

– I ani razu nie przemknęło ci przez myśl, żeby mi chociaż o tym wspomnieć? – spytał złośliwie. – Wiedziałeś, jakie to dla mnie trudne, a nie zająknąłeś się nawet słowem!  

Sherlock nie znosił przyznawać się do swoich uczuć, a zawłaszcza słabości. Wszyscy jego najbliżsi wiedzieli jednak, że zniknięcie Molly było dla niego dużym ciosem. Szczególnie z uwzględnieniem tego, co miało miejsce bezpośrednio przed tym. Zresztą wszystkie zdarzenia z Sherrinford odcisnęły na nim niezapomniane piętno. Wyjazd patolog tylko przelał czarę goryczy. 

– Obiecałem, że nic ci nie powiem – odparł Watson skuszonym tonem. – Prosiła mnie o to. A po tym wszystkim, co zrobiła dla mnie i dla Rosie, byłem jej to po prostu winien.  

John musiał przyznać, że kiedy łączył się z patolog przez skype miał lekkie wyrzuty sumienia, że utrzymuje to w tajemnicy przed swoim przyjacielem. Z drugiej jednak strony nie mógł odmówić córce kontaktu z ulubioną ciocią. Poza tym, za każdym razem kiedy ją wdział, Molly wyglądała na coraz bardziej szczęśliwą i zadowoloną z życia. Rozkwitała, promieniała, była po prostu spełnioną kobietą. To utwierdzało go w przekonaniu, że może lepiej jej bez Sherlocka. W końcu ona też zasługiwała na szczęście. 

Trudne decyzjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz