w którym Molly odwiedza niespodziewany gość
Po cichym domu Carterów rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Ryan szybkim krokiem pokonał schody i udał się do przedpokoju, zastanawiając się, kto to mógłby być. Póki co mieli niewielu znajomych, którzy odwiedzali ich w domu, a każdy z nich miał swój specyficzny sposób dzwonienia, więc z reguły wiedział, kogo się spodziewać. Tym razem dźwięk był krótki i stanowczy, ale nie natarczywy. Amerykanin nie był w stanie nikomu go przypisać. Może to tylko listonosz z listem poleconym albo jakieś reklamy.
Otworzył drzwi. W progu stał wysoki, postawny mężczyzna. Miał na sobie trzyczęściowy garnitur i surowy wyraz twarzy. Opierał się na czarnej, stylowej parasolce. Wydawał się pewny siebie. Czegokolwiek szukał, nie zjawił się tu przypadkiem.
– W czym mogę pomóc? – spytał policjant uprzejmym, ale ostrożnym tonem. Coś mu się w tym człowieku nie podobało.
– Chciałbym porozmawiać z doktor Hooper. To znaczy doktor Carter – poprawił się szybko mężczyzna, widząc, jak Ryan zmarszczył brwi.
Kimkolwiek był ten podejrzany facet, użył panieńskiego nazwiska Molly, a więc musiał ją znać zanim wyjechała do Stanów. Trochę to zaniepokoiło Ryana, gdyż nieproszony gość nie wyglądał na człowieka, z którym mogłaby się zadawać samotna wówczas kobieta. W dodatku miał przeczucie, że ten mężczyzna to same kłopoty. Chociaż kto go tam wie. W swojej pracy już niejednokrotnie się przekonał, że pozory potrafią mylić.
Zapadła chwila ciszy i Carter poczuł na sobie zniecierpliwiony wzrok tajemniczego przybysza. Nie widząc innego wyjścia, odchrząknął, po czym obrócił się w stronę wnętrza domu i zawołał donośnie:
– Kochanie, ktoś do ciebie!
– Już idę! – Usłyszeli odpowiedź, a zaraz potem dało się słyszeć dźwięk kroków.
Mężczyzna patrzył na Amerykanina nieco sceptycznym wzrokiem, ale ten drugi nie miał póki co zamiaru zapraszać go do środka. Najpierw chciał się upewnić, że jego żona znała tego człowieka i że wbrew jego podejrzeniom, był on nieszkodliwy.
Niedługo potem koło nich stanęła patolog. Na widok gościa wydawała się dość zaskoczona, ale po chwili uśmiechnęła się ciepło.
– Mycroft! Co za niespodzianka! – zawołała, ale nie zrobiła żadnego kroku, w jego stronę, aby się przywitać. – Miło cię widzieć.
– Ciebie również – odparł z nadal obojętną miną. – Mógłbym wejść? Muszę z tobą porozmawiać.
Amerykaninowi nie spodobał się ton, jakiego użył mężczyzna, ale Molly najwyraźniej wcale to nie przeszkadzało.
– Oczywiście. Zapraszam – powiedziała z uśmiechem, robiąc przejście w progu.
Carter nie był zadowolony z tego obrotu sprawy. Ten człowiek naprawdę wzbudzał w nim negatywne emocje. Nie mógł zrozumieć, dlaczego jego żona zachowywała się tak beztrosko. Jakby znała go dosyć dobrze i nie obawiała się, że ta wizyta może się źle skończyć. Czyżby był kimś z jej rodziny? Raczej mało prawdopodobne. Zawsze powtarzała, że nie ma nikogo bliskiego. Poza tym mężczyzna, pytając o nią, użył nazwiska, a nie imienia. To zapewne świadczyło o jednak niezbyt bliskich relacjach. Kim więc, do cholery, był?
– Byłbym bardzo wdzięczny, gdybyś przekonała swojego szanownego męża, że nie jestem żadnym zabójcą czy psychopatą, za którego zapewne mnie uważa – odezwał się gość, kiedy we trójkę znaleźli się w salonie.
CZYTASZ
Trudne decyzje
FanfictionDla Sherlocka Holmesa nastały ciężkie czasy. John postanowił poświęcić więcej czasu córce i wybrał się z nią na podróż po Europie. Pani Hudson twierdzi, że jest coraz bardziej schorowana i potrzebuje wypoczynku w sanatorium, zostawiając cały dom na...