Rozdział osiemnasty

106 10 0
                                    

w którym Molly już sama nie wie, w co powinna wierzyć


Molly z westchnieniem ulgi otworzyła drzwi do domu i weszła do środka. Na komodzie w przedpokoju postawiła ciężkie torby z zakupami, po czym zaczęła ściągać płaszcz.  

Była naprawdę wykończona. Zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Miała za sobą wyjątkowo długą i intensywną zmianę w kostnicy. Poza tym od kilku dni nie czuła się najlepiej. Ciągle była śpiąca i zmęczona, brakowało jej apatytu. Tego dnia jeszcze dodatkowo bolały ją nogi. Kilka ładnych godzin wystała się nad denatami. 

Zaniosła zakupy do kuchni, po czym, nawet ich nie rozpakowując, udała się do salonu. Jedyne, o czym marzyła, to gorąca, relaksująca kąpiel i porządna drzemka. Postanowiła jednak najpierw odsapnąć trochę w swoim ulubionym fotelu, stojącym tuż obok biblioteczki. 

Na kanapie siedział Ryan. Przeglądał gazetę, ale nie wydawał się nią zbytnio zainteresowany. Przerzucał bezwiednie kartki, niczego właściwie nie czytając. Molly doskonale znała to zachowanie – coś go trapiło. Zazwyczaj od razu pytała go, o co chodzi. Tym razem nie miała jednak na to siły. Jeśli sam nie zacznie tematu, być może uda jej się przełożyć tę rozmowę na kiedy indziej. 

Słysząc kroki, Carter podniósł wzrok i posłał swojej żonie ciepły uśmiech. Gestem wskazał, aby podeszła do niego. Bez wahania usiadła tuż obok niego. Objął ją ramieniem i pocałował w czoło. Uśmiechnęła się lekko. Tego właśnie było jej potrzeba – odrobiny czułości i spokoju. 

– Ciężki dzień? – spytał cicho, opierając brodę o jej głowę. 

– Tak, dość przytłaczający – odparła niewiele głośniej. – Naprawdę przepraszam, że tak w ostatniej chwili dałam ci znać, że nie zdążę odebrać Colina. Sama dowiedziałam się o tym niewiele wcześniej. 

– Nic się nie stało. W sumie to nawet dobrze się złożyło. Spędziliśmy razem miłe popołudnie. 

Zabawa z synem pozwoliła Amerykaninowi choć na chwilę zapomnieć o tym, czego dowiedział się wcześniej od Holmesa. Mimo iż przed przyjacielem zachowywał się tak, jakby nic się nie stało, to gdzieś w głębi duszy jednak go to dotknęło. Po powrocie do domu przeanalizował to wszystko jeszcze raz dokładnie w swojej głowie. Jak mógł wcześniej tego nie zauważyć? Widział jakieś pojedyncze obrazy, ale nie mógł, a może raczej nie chciał, złożyć ich w całość. Teraz jednak jeden dodatkowy element układanki sprawił, że wszystko wskoczyło na swoje miejsce. 

Nie chciał nikogo winić za swoje niedopatrzenie. To, co powiedział detektywowi, było prawdą – zdawał sobie sprawę, że w życiu jego żony był mężczyzna, którego nadal darzyła uczuciem. Nie spodziewał się tylko, że kiedykolwiek go pozna. I że on jednak będzie to uczucie odwzajemniał.
Długo zastanawiał się, czy powiedzieć jej o tym, że on już wszystko wie. Doszedł do wniosku, że nie może tego ukrywać. Musiał dać jej szansę na podjęcie odpowiedniej decyzji. 

– Widziałem się dzisiaj z Sherlockiem – powiedział jakby od niechcenia, po kilku minutach błogiej ciszy. 

Poczuł, jak ciało Molly momentalnie się napięło. Otworzyła szeroko do tej pory przymknięte oczy i spojrzała na niego z zainteresowaniem, chcąc ukryć narastający w niej niepokój. 

– Przeprowadziliśmy dość... interesującą rozmowę – dodał, a patolog wyprostowała się, usiadała bokiem po turecku i tylko wpatrywała się w niego, przeczuwając, że to, co zaraz usłyszy, nie będzie niczym łatwym i przyjemnym. – Wiem, że to przez niego wyjechałaś z Londynu. 

Trudne decyzjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz