Rozdział pierwszy

351 15 11
                                    

w którym wszyscy opuszczają Sherlocka


– Sherlock, wyjeżdżam.

Detektyw miał wrażenie, że przeżywa deja vu. To zdanie padło właśnie po raz trzeci w ciągu tego tygodnia. Tyle że za każdym z innych ust.

Pierwszy był John. W poniedziałek z samego rana, przed wyjściem do pracy, oznajmił, że bierze sobie dłuższy urlop i zabiera Rosie na wycieczkę po Europie. Holmes prawie zakrztusił się herbatą, kiedy to usłyszał. Podróż po całym kontynencie z nieco ponad dwuletnim dzieckiem to prawdziwe szaleństwo. I głupota. Jak to możliwe, że ktoś tak rozważny jak John Watson, mógł wpaść na tak absurdalny pomysł? Zapytany o to, odpowiedział, że musi odetchnąć, nabrać trochę dystansu. Ale niby od czego? Fakt, kilka dni temu przypadła druga rocznica śmierci Mary i to go trochę przygnębiło, ale żeby zaraz podejmować takie drastyczne decyzje? Wystarczyłoby przecież rozwiązać jakąś ciekawą sprawę i od razu poprawiłby mu się humor. Nic jednak nie zdołało go odwieść od tych szalonych planów. Zabukował bilety do Paryża, spakował siebie oraz dziecko i tyle go było widać. Dzwonił wczoraj z wiadomością, że wszystko w porządku i przesłał nawet zdjęcie uśmiechniętej Rosie pod wieżą Eifla. Szkoda tylko, że mała zwiedzi kawałek świata, a nawet nie będzie tego pamiętać.

Drugi w kolejce ustawił się Lestrade, który wpadł w środę na Baker Street ze skwaszoną miną. Początkowo Sherlock sądził, że spowodowane jest to kolejnym brakiem umiejętności rozwiązania prowadzonej przez niego sprawy. Tym razem jednak inspektor przyszedł się wyżalić z innego powodu. Władze Scotland Yardu stwierdziły, że skuteczność Grega nieco spadła, a winę za to przypisali jego wiekowi. Co prawda nie był on najświeższej młodości, ale przecież radził sobie nieźle! Postanowiono jednak wymienić kadrę na nieco młodszą, a że Lestrade'owi brakowało jeszcze trochę do emerytury, postanowili go wysłać do jakiegoś prowincjonalnego miasteczka w Walii, gdzie miał przejąć funkcję komendanta na kilkuosobowym posterunku. Przełożeni zapewnili go, że nic specjalnego się tam nie dzieje, więc będzie mógł rozkoszować się sielskim życiem, które należy mu się po latach stresującej służby. Tylko, że Greg wcale nie chciał odpoczywać. To pełen zgiełku i hałasu Londyn był jego domem, a nie jakaś cicha, zabita dechami wioska na końcu świata. Ale cóż – z władzą się nie dyskutuje.

A teraz jeszcze na dokładkę pani Hudson. Staruszka stała w progu salonu z niewielką torbą podróżną i wpatrywała się wyczekująco w detektywa z oczekiwaniem na reakcję, potwierdzającą, że zrozumiał jej oświadczenie. Ten jednak nie odrywał wzroku od swojego laptopa.

– Mam nadzieję, że pod moją nieobecność nie wysadzisz mojego domu w powietrze jak ostatnio – dodała, doskonale wiedząc, że ta uwaga nie umknie uszom Holmesa.

–  To było dwa lata temu – syknął, w końcu spoglądając w jej stronę. –Jak długo jeszcze będzie mi to pani wypominać?

Nie znosił, kiedy to robiła, a zdarzało się to przynajmniej raz w miesiącu. Przecież to było tak dawno temu. I nawet przeprosił!

– Do końca życia – odparła z cwanym uśmieszkiem staruszka.

– Pani czy mojego? – spytał kąśliwie detektyw.

Pani Hudson westchnęła ciężko.

– Jak tak dalej pójdzie, to zejdę z tego świata szybciej, niż myślisz. Ostatnio naprawdę kiepsko się czuję. Mówię ci, starość nie radość. Dlatego też jadę do sanatorium na trzy tygodnie. Może te cudowne zabiegi, które tak chwalą w Internecie, mnie uzdrowią.

– Niech się pani nie łudzi – odparł Holmes, znów wpatrując się w ekran laptopa. – W pani wieku to niewiele może już pomóc.

Oburzona staruszka fuknęła pod nosem i obróciła się na pięcie z zamiarem odejścia. Krzyknęła jeszcze raz, że po powrocie chce zastać swój dom w jednym kawałku i już jej nie było. Sherlock nawet nie zwrócił na to uwagi. Był zbyt zajęty przeglądaniem swoich maili, w nadziei na znalezienie jakiejś interesującej sprawy. Niestety jak na złość trafiły mu się same infantylne, które nawet ci kretyni ze Scotland Yardu byliby w stanie rozwiązać w ciągu kilku godzin (on oczywiście zrobiłby to w kilkanaście minut, ale po co zajmować swój wybitny umysł czymś tak małostkowym). Czy ludzie naprawdę nie mieli już poważnych problemów?!

Trudne decyzjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz