Rozdział dwudziesty piąty

243 14 12
                                    

w którym podjęte kiedyś decyzje okazują się tymi właściwymi


– Cześć tato – powiedział dziesięcioletni Colin Carter z lekkim uśmiechem na ustach. – Co tam u ciebie? U mnie wszystko w porządku. Przepraszam, że tak dawno cię nie odwiedzałem, ale ostatnio dużo się działo. W szkole idzie mi naprawdę nieźle. Wczoraj dostałem nawet dwie piątki! Nauczyciele bardzo mnie chwalą. Szczególnie pani z biologii. Mówi, że jestem świetnym materiałem na lekarza. Molly też się z tym zgadza, ale prosi, żebym przypadkiem nie został patologiem. Śmieje się, że jeden w rodzinie już nam wystarczy. Ja sam jeszcze nie wiem, kim chciałbym zostać. Chyba jednak wolałbym być policjantem. Tak jak ty. Albo detektywem jak Sherlock. W zeszłym tygodniu wziął mnie ze sobą na miejsce przestępstwa i Molly oczywiście bardzo się to nie spodobało. Ale na szczęście się zbytnio nie pokłócili. W ogóle niezbyt często się kłócą. To dobrze, prawda? Myślałem, że Molly częściej będzie się złościć na Sherlocka, wiesz, jaki on jest, ale naprawdę rzadko się sprzeczają. Wujek John śmieje się, że Molly ma anielską cierpliwość i już tyle przeżyła z Sherlockiem, że nic jej nie zdziwi. Chyba jest w tym trochę prawdy. Zresztą, odkąd z nami zamieszkał, bardzo się jej słucha. Nawet stara się nie spóźniać na kolację! Pani Hudson twierdzi, że to prawdziwy cud. Ona nigdy nie mogła go do tego zmusić. Rosie mówi, że to dlatego, że Sherlock bardzo kocha Molly i nie chce jej sprawiać przykrości. Bo tak właśnie robią zakochane pary. Tak samo jak wujek John i ciocia Gina. W tę sobotę idziemy na ich ślub. Sherlock bardzo się denerwuje, bo wujek poprosił go na świadka. Molly go uspakaja i mówi, że przecież już raz wygłaszał mowę na ślubie wujka z mamą Rosie, więc nie ma się czego bać. On jednak twierdzi, że drugi raz tego nie przeżyje. Zwłaszcza że poprzednio nie poszło mu najlepiej. Wujek jednak nie daje za wygraną. Razem z Rosie już nie możemy doczekać się tej przemowy. Na pewno będzie śmiesznie. Kiedy wujek i ciocia pojadą w podróż poślubną, Rosie zostanie u nas. Wiesz, bardzo ją lubię. Często razem się bawimy. Koledzy z klasy trochę się ze mnie śmieją, bo uważają, że dziewczyny są nie fajne, ale to nieprawda. Rosie jest super. Co prawda jest ode mnie niecałe cztery lata młodsza, ale jest prawie tak mądra jak ja. Myślę, że się z nią ożenię. Oczywiście nie teraz. Kiedyś, jak już będziemy dorośli. Kiedy powiedziałem o tym Sherlockowi, poradził, żebym już zaczął oszczędzać na pierścionek zaręczynowy, bo szacuje, że w ciągu najbliższych piętnastu lat wszystko bardzo podrożeje. Na razie mam w skarbonce pięćdziesiąt funtów. To chyba trochę mało, nie? Ale spokojnie, Molly powiedziała, że skoro mam już takie poważne plany, to podwyższy mi kieszonkowe, więc mam nadzieję, że uda mi się uzbierać więcej na czas. Ale nie powiedziałem ci jeszcze najważniejszego! W końcu zostanę starszym bratem! To znaczy nie takim prawdziwym, bo Molly i Sherlock nie są moimi biologicznymi rodzicami, ale i tak bardzo się cieszę! Molly też się cieszy i Sherlock chyba też, ale jest tym trochę przerażony. Wujek John twierdzi, że u facetów to normalne, i że jak na niego to i tak zniósł to całkiem nieźle. Nie mogę się już doczekać, kiedy dziecko się urodzi. Molly obiecała mi, że będę mógł pomóc wybrać imię. To będzie prawdopodobnie dziewczynka, ale gdyby jednak okazało się, że chłopczyk, to Sherlock upiera się, żeby nazwać go Ryan. Molly była tym bardzo zaskoczona, bo to w końcu twoje imię, ale Sherlock uważa, że to dzięki tobie są razem, więc chce nazwać swojego syna po tobie. Nie wiem za bardzo, co znaczy, że są razem dzięki tobie, ale jeśli to prawda, to bardzo ci za to dziękuję. Sherlock jest naprawdę świetny. I dla mnie i dla Molly. Gdyby nie on, mogłoby być ciężko, ale z nim jest nam łatwiej. Wiem, że on bardzo kocha Molly i mnie też. I oczywiście dzidziusia. I Molly też go kocha. Nie rozumiem więc, dlaczego nie chce zostać jego żoną. Oświadczał się jej już trzy razy, ale ona zawsze odmawia. Kiedy ktoś ją pyta dlaczego, mówi w żartach, że nie chce mieć kłopotu z kolejną zmianą nazwiska. Sherlock twierdzi, że to nic takiego, ale ja wiem, że jest mu przykro. Komu by nie było? Mnie na pewno będzie przykro jeśli Rosie nie przyjmie moich oświadczyn. Ale ostatnio Sherlock zmienił taktykę. Zaczął przekonywać Molly, że chyba nie chce, aby jej dziecko miało inne nazwisko niż ona. Zaczęła się nad tym zastanawiać i myślę, że następnym razem już przyjmie pierścionek. Obstawiamy z Rosie, że najpóźniej za trzy miesiące, będziemy się bawić na kolejnym weselu. Naprawdę się cieszę, że Molly i Sherlock są razem. Bałem się, że Molly będzie sama i nieszczęśliwa. Ale dzięki Sherlockowi często się uśmiecha. Nie znaczy to jednak, że za tobą nie tęskni. Wszyscy tęsknimy. Ja bardzo tęsknię. Za tobą i za mamą. Ale nie martw się. Z Molly i Sherlockiem jest mi naprawdę dobrze. 

Trudne decyzjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz