w którym Sherlock i Molly wyjaśniają sobie kilka spraw
– Ile razy mam panu powtarzać, że nie pracuje tu żadna doktor Hooper?!
Molly zabroniła Sherlockowi mówić Carterowi o ich wspólnej przeszłości, ale nie wspomniała nic na temat tego, czy może pytać policjanta o ich życie w Stanach i przeprowadzkę do Londynu. A Ryan był w tej kwestii bardzo rozmowny, więc pozostały czas spotkania przy kawie detektyw poświecił na bliższe poznanie historii Amerykanina i jego żony. Większość z uzyskanych informacji okazała się jednak dla niego mało istotna. Carter niezbyt wiele wiedział na temat tego, dlaczego patolog postanowiła wyprowadzić się na drugi koniec świata. Wspomniała mu kiedyś o jakichś sprawach osobistych, ale nie chciała o tym szerzej opowiadać, a on nie drążył tematu, niezbyt go to interesowało.
Co innego Holmesa. Przez dwa lata zastanawiał się, co tak naprawdę skłoniło jego przyjaciółkę do podjęcia tak drastycznej decyzji. Miał oczywiście przypuszczenia, które wydawały się niemal stuprocentowo pewne, ale chciał to usłyszeć od niej. Przekonać się, czy jego osoba rzeczywiście miała na to wpływ. A jeśli tak, to jak duży.
W kawiarni patolog nie dała mu dojść do głosu (zresztą rozmowa przy Ryanie nie miała prawa bytu), więc musiał się pofatygować i znaleźć ją w miejscu, gdzie będzie mógł swobodnie wyciągnąć od niej odpowiedzi na pytania, które go nurtowały. Od jej męża dowiedział się, że wróciła do pracy w St. Bart's i miała w tym tygodniu poranną zmianę, więc właśnie tam się udał. Zajrzał do kostnicy, laboratorium i jej starego gabinetu, ale nigdzie jej nie było. Postanowił więc zrobić to, czego szczerze nie znosił – zapytać w recepcji, gdzie może ją znaleźć. Niestety młoda kobieta siedząca za ladą, która pomału zaczynała doprowadzać go do szału, nie była w stanie odpowiedzieć na jego dziecinnie proste pytanie.
– W takim razie to ty nie powinnaś tu pracować, skoro nie znasz nawet nazwisk personelu! – podniósł głos. – Sprawdź dokładnie w tym swoim kajeciku. – Wskazał na leżący przed nią notatnik. – I powiedz mi, gdzie jest doktor Hooper!
Oburzona brakiem manier ze strony Holmesa recepcjonistka, posłała mu groźne spojrzenie. Zajmowała to stanowisko zaledwie od dwóch miesięcy i póki co miała za mało do czynienia z tym człowiekiem, aby przywyknąć do jego aroganckiego zachowania. Nie miała jednak zamiaru dać sobie w kaszę dmuchać. Miała niezwykle dobrą pamięć do nazwisk i mogła przysiąc, że nie znała nikogo takiego. Już miała mu odpowiedzieć coś niemiłego, kiedy wtrącił się cichy, ciepły głos.
– Co się tutaj dzieje? – spytała nieco zaniepokojona Molly.
Zarówno Sherlock, jak i recepcjonistka spojrzeli na nią zaskoczeni.
– Ten pan szuka jakiejś doktor Hooper, ale nikt taki tu nie pracuje – wyjaśniła po chwili kobieta. – A ten pan nie potrafi przyjąć tego do wiadomości – dodała, posyłając mu wymowne spojrzenie.
– W porządku, Tiffany – uspokoiła ją patolog. – Chodziło mu o mnie. Hooper to moje panieńskie nazwisko.
– Och – odparła Tiffany. – Najmocniej przepraszam, doktor Carter. Nie wiedziałam.
– Nic nie szkodzi. – Molly uśmiechnęła się do niej promiennie. – Chodźmy do mojego gabinetu – zwróciła się do Sherlocka, który bez słowa przyglądał się tej wymianie zdań.
Patolog ruszyła korytarzem w stronę wymienionego wcześniej miejsca, nie patrząc, czy detektyw za nią podażą. Jemu z kolei parę chwil zajęło otrząśniecie się z lekkiego szoku. Potem kilkoma szybkimi krokami dogonił swoją przyjaciółkę.
CZYTASZ
Trudne decyzje
Fiksi PenggemarDla Sherlocka Holmesa nastały ciężkie czasy. John postanowił poświęcić więcej czasu córce i wybrał się z nią na podróż po Europie. Pani Hudson twierdzi, że jest coraz bardziej schorowana i potrzebuje wypoczynku w sanatorium, zostawiając cały dom na...